Mińsk MazowieckiMińskie spotkania

Premiera książki Prowincja pełna snów stała się niedawno okazją, by w mińskiej bibliotece spotkać się z niezwykłą pisarką Katarzyną Enerlich i porozmawiać o snach, energetycznych podróżach, życiowych wyborach, ukochanej prowincji oraz o ludzkich pasjach

Alchemia życia

Na początek, dzięki przebogatym pasjom Anny Jachimowicz, goście biblioteki mogli zasiąść wśród koronek, haftów, patchworkowych kap czy serwetek i zagłębić się bez reszty w malowane przez autorkę światy mazurskiej prowincji. Okazało się, że jest w nich bez reszty zakochana. - Tu mi dobrze, tu się będę rozmnażać, bardziej już w książkach, dodawała z filuternym uśmiechem pisarka, opowiadając o tamtejszych autochtonach i ich wspomnieniach. - Bo czyż nie jest fascynujące poznać historię ślubu z nieboszczykiem czy poznać miłosną wróżbę z kwiatu ligustru?- pytała autorka. Jej wielotomowa seria opowiada właśnie, że ta prowincja jest pełna magii, czarów, smaków, marzeń, gwiazd, słońca i nawet mgieł. I wystarczy sztuka uważności, mały szept podczas spaceru, wsłuchanie się w serce podczas zmywania naczyń czy nagła myśl w trakcie pielenia pomidorów, by powstał tytuł na nową powieść. Tak było chociażby ze Studnią bez dnia czy z Kwiatem diabelskiej góry, gdzie to właśnie niezaplanowane spotkania, wysłuchane legendy oraz obrazy stały u źródeł nowych opowieści. W swoich książkach autorka opowiada często o miłości, której najbardziej w życiu potrzebujemy ale też o ludzkich dramatach i traumach. Ludmiła, bohaterka jej ostatniej książki przeżywa podobne bolesne doświadczenia, ale na szczęście budzi się potem z tych ograniczeń, przeżyć, z tego uśpienia. - Myślę, że każdy z nas ma taką siłę, by wyjść z podobnych historii i żyć w szczęściu, nawet w blasku świec, przekonywała, zapraszając do refleksji.  – Wiem, że można odzyskać szczęście, uśmiech i cieszyć się z każdej sekundy, także z tego, że mam dom, w którym mogę pisać książki i spełniać marzenia, przekonywała. - To są takie proste szczęścia, mówiła już później, zapraszając do pełnego pasji rozwoju, do otaczania się dobrymi ludźmi, do wprowadzania zmian w swoim życiu i do wędrowania ścieżką, na której dobrze się czujemy. - Szczęście to stan duszy, więc po co być zamulonym stawem, kiedy można być rwącą rzeką, zapraszała do zmian i przekonywała, że ten pierwszy krok ku młodości może nastąpić także po sześćdziesiątce. Dostrzeganie piękna wokół siebie, drobnych radości i smaków czy czarów codzienności, to przepisy na szczęście, które zakochana w ogrodnictwie czy jodze pisarka tego dnia podała. Tych prawdziwych, odkrytych w kuchni smaków także nie zabrakło, bo Katarzyna Enerlich czerpie radość z gotowania, piecze chleb na zakwasie, hoduje zioła i marzy nawet o tłoczni do robienia oleju. Jedzenie jest dla niej lekarstwem. Przepisy, także te od czytelników zasłyszane przemyca w książkach, toteż nie dziwi, że także tych mińskich do podobnej współpracy zachęcała. Za każdym z nich kryje się ciekawa rodzinna historia. Podobnie sposobów na doprawianie potraw jest wiele. U jednych odmierzanie co do grama, u drugich, na oko, jeszcze u innych, to po prostu cyk, cyk. Uzyskać balans, by żaden smak nie przeważał, to ogromna sztuka, która, jak przyznała autorka, nie zawsze jej się udawała. Rosół o wyglądzie czernicy czy wirtualne pierogi, to humorystyczne wspomnienia, aczkolwiek – czego można było, obcując z pisarką doświadczyć - smaki jej prostego życia, wśród zrealizowanych marzeń, stają się coraz bardziej wyszukane.

Numer: 5 (904) 2015   Autor: Teresa Romaszuk





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *