Mińsk MazowieckiMińsk Mazowiecki układów

Persona non grata to osoba niepożądana, niechciana na danym obszarze. W przypadku włodarzy Mińska Mazowieckiego z PO bardziej praktyczny i znany jest gest Kozakiewicza. O co chodzi? – pyta Wacław Chyliński, który od ponad 20 lat prowadzi działalność gospodarczą związaną z usługami komunalnymi. Od utrzymania porządku i wywozu odpadów do zakładania i konserwacji terenów związanych z zielenią miejską. Przez te 20 lat startował w przetargach organizowanych przez Urząd Miasta w Mińsku i często je wygrywał. Nawet z miejską spółką PGK. Do 2011 roku, kiedy to prezesem PGK zostaje znajomy i przyjaciel sekretarza miasta i szefa mińskiego PO...

Burmistrz non grata

Mińsk Mazowiecki układów / Burmistrz non grata

Po przegranym przetargu wystąpił do Krajowej Izby Odwoławczej w sprawie zamówień publicznych, a później do Sądu Okręgowego w Siedlcach zaskarżając tę decyzję z uwagi na brak wiedzy, doświadczenia i sprzętu w PGK. Przegrał, a za to, że śmiał walczyć o swoje został wysłany na banicję. Tymczasem miasto od trzech lat nie organizuje przetargów dotyczących terenów zielonych, opierając się na podstawie opinii z jakiejś kancelarii. Tak burmistrz pozbył się kłopotu z natrętami, wprowadzając prawo partii rządzącej. Wróciliśmy do czasów socjalizmu, tzn. że partia rządząca ma władzę absolutną, a jej przedstawiciele są nietykalni. – Aby skończyć z takimi firmami jak moja tylko patrzeć, jak zostanie utworzona jednostka budżetowa z obecnych dwóch spółek miasta, czyli PGK i ZDM i wtedy będzie do woli zlecać wszystkie prace, jakie wpadną do głowy władz miasta bez organizowania przetargów. Na pewno taka jednostka powstałaby dawno, ale wtedy prezesi nie otrzymywali by wynagrodzeń miesięcznych po 10 tys. złotych, lecz tylko uposażenie w wysokości kierownika wydziału UM, czyli ok. 5 tys. złotych – wyjaśnia Chyliński. Pamięta, jak Jakubowski głośno wyrażał opinię, że obie spółki miasta powinny podlegać prawu tak jak inne podmioty gospodarcze. Szybko wycofał się z tych deklaracji, a spółki miasta są pod specjalnym parasolem ochronnym. Co jeszcze zarzuca władzom Mińska? Niedawno otrzymał dodatek specjalny do gazety MIM o 4-letnich dokonaniach władz PO w mieście. Zgodnie z zasadami promocji inwestycje oślepiają swoim blaskiem. Ale prawda jest inna. Znaczna część zadań drogowych i oświatowych wykazanych w publikacji była wykonana jeszcze w okresie kadencji burmistrza Grzesiaka. Mija już 20 lat od chwili budowy większości dróg w naszym mieście. Najwyższy czas pomyśleć o ich remontach. Każdy dobry gospodarz to wie i widzi. Na drogach widać typowe przełomy i pęknięcia po eksploatacji bez ograniczeń tonażowych, szczególnie w centrum miasta. Za dwa, trzy lata remont nie będzie polegał na zmianie powierzchni bitumicznej, ale będzie to już remont z wymianą podłoża, co znacznie podroży zadanie. Zacznijmy od początku tych inwestycji. Pod przykryciem wykonania Biura Obsługi Klientów nowy burmistrz wykonuje przez rok remont magistratu tzn. upiększenie, a niesprawna instalacja c.o. z lat 70. zostaje bez zmian. Koszt tej zabawy to tylko 1 mln zł, a trzeba jeszcze doliczyć modernizację i wystrój sali ślubów w MDK. Następna inwestycja, to fontanna przed MDK, która pasuje tam jak pięść do oka. Jak w zespole pałacowo-parkowym z XIX wieku można fundować nowoczesną fontannę, na której utrzymanie mogą pozwolić sobie centra handlowe lub szejkowie. Fontanna przeważnie jest wyłączona, a uruchamia się ją przy sporadycznych okazjach. W swojej tubie burmistrz zapomniał o czołowej inwestycji miasta. – To budynek szkoły artystycznej. Pamiętam reakcje owego włodarza miasta na początku swojej kadencji i jego słowa: Jak mają pieniądze, to niech budują. Co się stało, że w niedługim czasie nastąpiła zmiana decyzji. Czy deklaracja dyrektora Domagały, że ma obiecane 5 mln zł na rozbudowę z ministerstwa kultury, czy przedwyborczy termin zakończenia inwestycji? – celnie pyta nasz respondent. Przetarg wygrywa firma hiszpańska HMC. która buduje m.in. bardzo drogie apartamenty i mieszkania w Warszawie. Mając kosztorys wykonawczy i opinie innych wykonawców, że za tak małe pieniądze nie da się wykonać zadania zgodnie z projektem, gdyż wartość inwestycji była nieoszacowana ok. 2 mln zł, zdrowy rozsądek nakazywał nie podpisywania tej umowy. Wygrało inne rozumowanie, a na efekty długo nie trzeba było czekać. Czeka nas długa rozprawa przed sądem i kolejne miliony na dokończenie bubla. Co ciekawe, wykonanie dachu (bez zabezpieczenia) nadzorowała jedna z urzędniczek, ustawiając przerażonych pracowników z Kielc do... zdjęć. Ciekawe dla kogo te foty ilustrujące upadek mińskiej władzy... Na koniec mało sympatyczny dla włodarzy temat zaciągniętego przez miasto kredytu w wysokości 32 mln zł. – Dobrze byłoby nie zwodzić mieszkańców, że obligacje to nie kredyt. Jest to forma gorsza niż kredyt komercyjny, bo bardziej kosztowna. I proste pytanie: po co w takiej wysokości, jeżeli poniesione wydatki na inwestycję są mniejsze niż kwota długu. A można byłoby za te pieniądze wyremontować znaczną część ulic, wybudować i wyposażyć nowe przedszkole przy ul. Konstytucji 3 Maja, gdyż obecna prowizorka z lat 80 miała służyć tylko przez 20 lat – karci Chyliński. I sumuje, że inwestycje oświatowe i drogowe Jakubowskiego są słabe, mało znaczące, drogie i na kredyt. Mamy burmistrza, który nie wie co robi i za ile. – Tak wiec, będę wyrazicielem opinii wielu mieszkańców Mińska, aby obecnemu włodarzowi podziękować za pracę i prosić jego mocodawców i sponsorów z PO o zapewnienie mu pracy w Warszawie, gdzie jest dużo ministerstw i centralnych urzędów, a w nich dziesiątki departamentów, w których może zrobić szybką karierę. Persona non grata, panie Jakubowski... – konkluduje Wacław Chyliński i trudno się z nim nie zgodzić.

Numer: 46 (893) 2014   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *