Co roku w mińskiej gminie przychodzi czas na rozliczanie szkół i za każdym razem można doznać niedosytu. No bo jak to się dzieje, że wyniki dydaktyczne są mierne, a dyrektorom przechodzą one płazem. Poza tym gminne szkoły są drogie, a nawet za drogie, by je utrzymywać. Na razie jednak o oszczędnościach nie ma mowy
Droga miernota
Tym razem to Jolanta Damasiewicz, nowa sekretarz gminy przedstawiła wybrane parametry oświatowe. Według jej wyliczeń wydatki na szkoły w przeliczeniu na ucznia wciąż rosną. W 2012 r. wyniosły 8900 zł, w 2013 r. 9200 zł, a obecnie aż 9400 zł. Co gorsza – liczba uczniów nie wzrasta. Także przez fakt, że odpływ uczniów z gminy jest większy niż ich dopływ z innych gmin. Według sekretarz w szkołach bardzo dużo się dzieje, bo poza podstawa programową zapewniają dzieciom różnorodne zajęcia pozalekcyjne. Finansujemy też opiekę stomatologiczną, co jest ewenementem na skalę powiatu. A wyniki egzaminów? - Wyniki naszych podstawówek są bardzo przyzwoite, jesteśmy z nich zadowoleni. Jeżeli chodzi o gimnazja, jest różnie. W ostatnim roku nie najlepiej poszło, ale nie w każdej szkole i nie z każdego przedmiotu. Analizowaliśmy wraz z dyrektorami wyniki. W niektórych szkołach powstały specjalne zespoły, które miały opracować program naprawy, który pomógłby w przyszłości osiągać wyniki bardziej nas satysfakcjonujące –bez gniewu i z nadzieją mówiła Damasiewicz. Nie ma już wśród radnych Kosińskiego, więc i dyskusja była niemrawa. Jedynie Edward Szopa zadał pytanie o wymagania, jakie gmina może mieć wobec szkół, ponieważ sekretarz mówiła tylko o obowiązkach gminy. Tymczasem należałoby poszukać winnych, w końcu to gmina finansuje szkoły i powinna czegoś od nich wymagać. – Nauczycieli, którzy nie spełniają swoich zadań należy zmienić. Tym bardziej tych, którzy zarabiają po 5 tys. zł, a nie mają wyników. Szczególnie przyglądam się szkole w Hucie Mińskiej, która jest mi najbliższa – domagał się Szopa. To nie koniec, bo pytał także, dlaczego uczniowie z gminnych szkół przenoszą sie do Mińska. Z rozmowy z jednym z uczniów dowiedział się, że przenosi się ponieważ szkoła w Hucie Mińskiej nie daje perspektyw. Stwierdził też ironicznie, że kiedy zmieni się sposób oceniania egzaminów gimnazjalnych i po szkole podstawowej, tj. wystarczy 30 % wiedzy do zaliczenia, to wyniki zdawalności będą jeszcze lepsze. Stanisław Mejszutowicz z ZNP nie wiedział, skąd Szopa wziął sumę 5 tys. zł, bo on nie zarabia nawet 4 tys. zł. Potwierdził, że najlepsi przenoszą się do miasta, przez co poziom całej szkoły się zaniża. Nie ma w tym winy nauczycieli, ponieważ to naturalne, że lepsi uczniowie wybierają lepsze szkoły, przyciąga ich też miasto, w którym nierzadko mają jakieś dodatkowe zajęcia. Wody w usta nie wziął tylko dyrektor Matzanke z ZS w Hucie Mińskiej. Twierdził on, że wyniki jego szkoły wcale nie są złe. Jest dumny ze swoich uczniów, natomiast wiadomo, że najlepsze wyniki są zawsze w klasach III gimnazjów, a klasy I i II zaniżają średnią. Nie wiedział też od kogo uzyskał taką negatywną wypowiedź radny Szopa, ponieważ każdy z uczniów, z którymi rozmawiał twierdził, że najlepsze swoje lata spędzili w szkole w Hucie Mińskiej. No i co? Ano nie widać nawet chęci naprawy. Skoro więc rozpieszczenie dyrektorów poszło aż tak daleko, trzeba ich jak najszybciej wymienić. Tak się robi z każdą zbyt drogą miernotą...
Numer: 46 (893) 2014 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ