Mińsk MazowieckiMińsk Mazowiecki sesyjny

Ostatnia przed wyborami sesja rady miasta właściwie przeszła bez echa. Wszyscy włożyli maski kandydatów i chyba przenieśli się już w okolice wyborów, a jeśli nie, to na pewno kampanii wyborczej. Dość zresztą słabej, by nie powiedzieć – mdłej. Ale jak można żądać wyrazistości merytorycznej czy medialnej od ludzi kupionych lub zgwałconych przez władzę...

Drań z pytań

Zazwyczaj jest tak, że po interpelacji lub pytaniu radnej czy radnego burmistrz stwierdza, że albo już zostało to zrobione, albo ma się zrobić, albo to nie jego kompetencje. Każe też sobie podać konkrety, czyli miejsce, nazwiska i przepisy prawa, bo inaczej on może się z takiej interwencji tyko naśmiać. Tak było i tym razem, kiedy radna Szymkiewicz pytała o studzienkę deszczową na ulicy Kołowej, na której znajduje się kratka drewniana zamiast żeliwnej. Konkretów żądał zaś od radnego Góreckiego, który pytał o krzewy wystające na chodniki z prywatnych posesji. Natomiast radnemu Markowskiemu proszącemu o postawienie znaku STOP na niebezpiecznym skrzyżowaniu ulic Mickiewicza i Dąbrówki dał radę, by udał się z tym problemem do... powiatu. Kij do mrowiska wsadził radny Ślusarczyk, bo mieszkańców zaniepokoiły działania komendanta Straży Miejskiej, kiedy jeszcze w Krakowie miał wydać polecenie wystawiania większej liczy mandatów. Czy burmistrz brał pod uwagę te informacje? Tu bronił się już sam komendant Wiaterek. Jego zdaniem nigdy nikt nie potwierdził tych faktów... medialnych, a on właśnie sądzi się z krakowskim dziennikarzem. Nikt nie zapytał, czy ustąpi ze stanowiska, gdy przegra. Ze strażą, a właściwie mandatami po wprowadzeniu stref godzinnego parkowania miał dylemat radny Błaszczak. Pytał więc, jak to wszystko zostanie rozwiązane technicznie i czy straż będzie w stanie się tym wszystkim zająć na bazie obecnej liczby etatów? Okazało się, że jeśli strefy będą cieszyć się dużym zainteresowaniem mieszkańców, powstaną nowe. Poza tym właściwego z nich korzystania będzie pilnowała także policja, przy czym wszystkie wykroczenia popełnione po raz pierwszy będą kwitowane pouczeniem. Kolejne wykroczenia będą już z całą stanowczością ukarane. Takie obiecanki nie uspokoiły radnego Górasa. Twierdził on, że mieszkańcy osiedli przy ul. Pięknej są zaniepokojeni tym, że po wprowadzeniu tych zmian kierowcy parkujący na ul. Kościuszki przeniosą się na ul. Piękną i ją zablokują. Rozwiązania muszą być inne, jak np. propagowanie park & ride, albo zakupienie pasa terenu przy torach i urządzenie tam parkingu, który de facto już tam jest. Drugie pytanie było przedwyborcze. Góras chciał wiedzieć, na jakiej podstawie prawnej komendant SM wystąpił do komitetów wyborczych z instrukcją dotyczącą kampanii wyborczej oraz czy burmistrz planuje wystawienie specjalnych stojaków, aby wszystkie komitety wyborcze miały wyznaczone miejsce do reklamy. Pismo SM podobno jest zgodnie z prawem, a dodatkowe miejsca na plakaty? Do burmistrza nie wpłynął żaden wniosek, więc nie widzi potrzeby, aby były dodatkowe miejsca na reklamę wyborczą. No i najwrażliwszy temat – roboty zabezpieczające przed zimą w budynku MSzA? Radny Jurek pytał o zakres prac, a Cyran o tryb wyłaniania wykonawców. Burmistrz odpowiedział na nie już przy omawianiu sprawozdania ze swojej pracy i oczywiście w sposób uniemożliwiający dojście do prawdy. Okazało się, że jedna firma wykonuje strop docelowy, czyli wynikający z projektu budowlanego. Inna zaś firma - Lux zabezpiecza otwory w stropie odpowiednimi materiałami, by ochronić wnętrze przed opadami deszczu i śniegu. Dach natomiast będzie wykonywany w ramach przetargu, ale kiedy – nie wiadomo. Właściwie nie było przetargów,bo mniejsze prace ich nie wymagały, a do stropu ustawę o zamówieniach publicznych... przystosowano, czyli... nagięto. Naginanie wyjaśnień rozpoczęło się tuż po rozwiązaniu umowy z wykonawcą. O szczegóły czyli faktury i nadzór już we wrześniu pytał radny Leon Jurek. W odpowiedzi ustnej burmistrz ujawnił, że wszystkie protokoły częściowego odbioru zostały potwierdzone przez inspektorów i pracownika miejskiego wydziału inwestycji, a w dzienniku budowy nie odnotowano wpisów dotyczących opóźnień w realizacji robót. Jak to się więc stało, że inspektor nadzoru stwierdził nieprawidłowości w pewnym momencie prac, czyli... po kilku tygodniach, a nawet miesiącach przestoju. I na koniec ciekawostka. O i le J akubowski podał wartość dotychczas zapłaconych faktur opiewających na ok. 2,5 mln zł, to nie zdradził wartości nowych umów. Można się słusznie domyślać, dlaczego nowe wydatki są tak strzeżoną przedwyborczą tajemnicą.

Numer: 46 (893) 2014   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *