Mińsk MazowieckiMińsk Mazowiecki inwestycyjny

To był od początku poroniony pomysł. Bo kto to widział, by burzyć idealnie akustyczną salę koncertową, a na jej miejscu budować halę na ponad 400 miejsc. Jednak lobbyści się uparli i zyskali większość w radzie miasta. Nie pierwszy raz i na pewno nie na chwałę inwestycyjną miasta. Już na początku budowy gmachu MSA, którą nazwano przebudową doszło do małej katastrofy, ale mało kto wierzył, że wybuchnie aż taki wulkan niekompetencji...

Klęska artystyczna

Miało być szybko i z efektem wyborczym. Burmistrz ogłosił, że sala koncertowa wraz ze sceną będzie miała powierzchnię 314,5 m2, pomieści 386 osób na parterze oraz 31 osób na dwóch balkonach. Za sceną będą znajdowały się pomieszczenia techniczne, toalety i dodatkowe wejście połączone pochylnią z poziomem szkoły, umożliwiające transport ciężkich instrumentów. Ściany w sali koncertowej zostaną wyłożone panelami akustycznymi natomiast na suficie zostaną zamontowane ekrany akustyczne.
Po pewnym czasie zaczęły docierać informacje, że firma zatrudniająca na budowie podwykonawców opóźnia się w regulowaniu im należności. Potem, że zalega ona także z płatnościami za materiały na mińską budowę. Jednocześnie okazało się, że wykonawca ma kolejne kłopoty – tym razem z dachem. Trzeba było zmieniać projekt. Prace się opóźniały, zanosiło się na niespodziewane wydatki, żądano kolejnych aneksów do umowy…
Tak priorytetowa dla władz miasta inwestycja stała się ogniskiem nieustannych problemów, a widoczny od tygodni zastój w robotach był przyczyną rozwiązania umowy z wykonawcą.
Ale firma realizująca inwestycję nie daje sobie dmuchać w kaszę. Stwierdziła, że to miasto uniemożliwiło realizację umowy. Tak więc obie strony prawie równocześnie podjęły decyzję o odstąpieniu od umowy. Bez sądu się na pewno nie obejdzie...
Szczegóły realizacji inwestycji są jeszcze pikantniejsze. Otóż dziwna już była niska cena zaoferowana przez konsorcjum składające się z firmy Plesmar z Warszawy i CHM Obras e Infraestructuras z Alicante w Hiszpanii.
Zamiast szacowanych blisko 11 mln zł miało zapłacić jedynie 6,8 miliona. Tak niskiej ceny nie dała żadna z 17 startujących w przetargu firm.
Niestety, już na etapie prac ziemnych konieczne było wykonanie odwodnienia najniższych kondygnacji, które wpłynęło na dopisanie do umowy pierwszego aneksu, który podwyższał koszt budowy o blisko pół miliona.
Prawdziwe kłopoty pojawiły się, gdy wykonawca próbował montować urządzenia wentylacyjne przed przykryciem inwestycji dachem. To wbrew sztuce budowlanej, bo nie można montować drogich urządzeń, które są wrażliwe na wilgoć. Nie można też montować urządzeń na fundamentach bez akceptacji inspektora nadzoru.
Wyszło na jaw, że wykonawca zaniżył koszty przetargowe i – by nie stracić - zatrudniał najtańszych podwykonawców, którzy nie gwarantowali odpowiedniej jakości robót.
Jakubowski twierdzi, że zareagował w porę, decydując o odstąpieniu od umowy na przebudowę Miejskiej Szkoły Artystycznej. Powodem decyzji było... prowadzenie prac niezgodnie ze sztuką budowlaną. Twierdzi, że miasto nie zapłaciło za coś, co nie zostało wykonane. Okazało się, ze zrealizowano ponad 30% prac, za które miasto zapłaciło około 2,5 mln zł, czyli nieco ponad 20% szacowanej kwoty.
Jak jest naprawdę, nie wiadomo, bo burmistrz chwyta się wszystkiego, by udowodnić swoją niewinność. Nie da rady, a fakt tej inwestycyjnej klęski z pewnością odbije się podczas listopadowych wyborów. Oby skutecznie...

Numer: 37 (884) 2014   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *