JakubówZdrowie na papierze

Jako osoba niepełnosprawna ruchowo po haine-medinie, chciałabym podzielić się z czytelnikami, jak zostałam potraktowana przez lekarza z mińskiego ZOZ. Otóż, moja niepełnosprawność zmusza mnie do korzystania z aparatu ortopedycznego i obuwia ortopedycznego. W maju zgłosiłam się do rejestracji ortopedycznej w celu zapisania się na wizytę, aby otrzymać wniosek na obuwie ortopedyczne. Otrzymałam odpowiedź, że do końca roku zapisów nie ma. Ponieważ taki wniosek przez NFZ jest uznawany również od chirurga, więc zapisałam się do doktora Wróbla na 30 lipca br.- napisała do nas Teresa Biegalska z Mistowa

Kody bólu

List był na tyle ciekawy co kontrowersyjny, więc odwiedziliśmy panią Teresę w jej mistowskim domu. Mieszka z mężem Tadeuszem na wysokim parterze, więc ma do pokonania tylko kilka schodków. Bez aparatu i specjalnych butów musiałaby siedzieć w mieszkaniu.
Nic dziwnego, że czekała na tę wizytę z nadzieją. Jednak, kiedy weszła do gabinetu i poprosiła o wniosek, usłyszała burkniecie lekarza:
– Ja tu jestem od ratowania ludziom życia, a nie od pisania wniosków. Od tego jest ortopeda.
Próbowała wytłumaczyć, że nie było zapisów do ortopedy, ale jego to nie obchodziło. Podniesionym głosem zażądał od pacjentki katalogowej nazwy i kodu tego – jak nazwał - przedmiotu ortopedycznego.
Zasugerowała, że Minister Zdrowia nie przysyłał jej katalogu kodów, na co wspaniałomyślny pan doktor polecił pani Teresie, aby udała się do zaprzyjaźnionego ze szpitalem sklepu ortopedycznego, to może tam znajdą jej te kody.
– Roześmiałam się, bo 63 lata jestem osobą niepełnosprawną i nigdy w sklepie nie załatwiłam aparatu i obuwia, więc skąd ten pan może wiedzieć cokolwiek o mojej chorobie i z jakiego aparatu korzystam. Chciałam odebrać swoje dokumenty i wyjść z gabinetu, ale pan doktor nie oddał mi ich tylko kazał wrócić z kodami. Zdenerwowana i zapłakana wyszłam z gabinetu - wspomina całkiem niedawne zajście pani Teresa.
Kiedy minęły emocje, nie poszła do sklepu, a zadzwoniła do zakładów ortopedycznych w Konstancinie, prosząc o radę. Pani z rejestracji była tak uprzejma, że podała jej dane. Wróciła do gabinetu a ten sam chirurg uśmiechnął się, czegoś poszukał w komputerze:
– No tak jest, zgadza się – rzekł tajemniczo i wreszcie po ciężkich godzinnych przeżyciach wypisał upragniony wniosek.
Wniosek wnioskiem, a serce wciąż boli. Rozumie, że na pewno wielu osobom ów doktor uratował życie, ale jej nie chciał należycie załatwić A psychika inwalidów się nie liczy? Po co pomagać kalekom, przecież z nimi tylko problemy.
Przy okazji serdecznie dziękuje doktorowi Zbigniewowi Jackowiczowi, który rok temu przyjął ją bez uzgodnionego terminu, a pielęgniarka bez problemu wystawiła zlecenie na obuwie. To prawda – jak różni są ludzie, tak rożni też lekarze.
Wcale to nie znaczy, że ochrona zdrowia jest do niczego. Wystarczy niejednokrotnie tylko usprawnić procedury i wszystko zagra. Po co tacy przewlekle chorzy mają zawracać głowę aż specjalistom, skoro ich potrzeby są wciąż takie same.
Rozmawiamy także o kondycji psychicznej niepełnosprawnych, a szczególnie z wadą fizyczną od urodzenia. Pani Teresa ma niejednoznaczne myśli i doświadczenia. Z jednej strony nie chce litości, a z drugiej chwali bezinteresowne zainteresowanie. Raz się dobrze czuje w gronie jej podobnych, a innym razem chce być wśród zdrowych. Jednak wcale to nie znaczy, że jest aż tak roszczeniowa, że trzeba ją źle traktować. Wręcz przeciwnie...

Numer: 35 (882) 2014   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *