Mińsk MazowieckiPowiat polityczny

Na krajowej scenie politycznej czuć już zapach zjednoczenia prawicy. Minione wybory pokazały, że PiS w Mińsku Mazowieckim i powiecie nie ma sobie równych właśnie dzięki jedności i taktyce. Przed lokalnymi działaczami tej partii jednak wciąż jest kila ważnych pytań, od których odpowiedzi zależy przyszłość mińskiej prawicy. Tym bardziej, że kilku znanych działaczy poszło do Nowej Prawicy Korwina Mikkego i zamierza walczyć o władzę w mieście i powiecie

Prawica na gorąco

Strategiem lokalnej prawicy jest z pewnością Daniel Milewski, szef mińskiego PiS i członek krajowej rady politycznej partii Kaczyńskiego. Ostatnio był on głównym twórcą zwycięskiej kampanii prof. Karskiego, który dostał się do Parlamentu Europejskiego. Otworzyło to przed nim szerokie wody unijnej polityki, ale Milewski raczej nie skorzysta z propozycji pracy w Brukseli. W kraju ma dość roboty, bo został szefem Kolegium Badań Prawnych Instytutu Nauk o Politykach Publicznych i... prowadzi własną firmę. Poświęca się też publikacjom naukowym i przygotowuje do obrony doktoratu na
Uniwersytecie Warszawskim. To jednak nie wykluczałoby pracy w Brukseli, gdyby nie... Mińsk. Tutaj chce wypełnić swoje zobowiązania, czyli poprowadzić lokalny PiS do zwycięstwa w nadchodzących wyborach senackich /7 września/, samorządowych /16 listopada/ oraz przyszłorocznych prezydenckich i parlamentarnych. Mówi, że na wielką politykę mam jeszcze czas, a Polskę trzeba naprawiać także, a może przede wszystkim od dołu. Kolejną zagadką była informacja, która pojawiła się w krajowych mediach, że kandydatem PiS w wyborach uzupełniających do Senatu ma być Sylwester Dąbrowski – szef powiatowych struktur partii. Ten jednak odmówił kandydowania, wybierając pracę na rzecz mieszkańców gminy Mińsk Mazowiecki. Czy
to oznacza zamiar powrotu na stanowisko wójta mińskiej gminy? Wielu by tego chciało, a Dąbrowski chce tę wolę uszanować. Pewnie niejeden wybrałby ciepłą posadkę w Senacie, ale kto zna Dąbrowskiego, ten wie, że to człowiek czynu, a nie karierowicz. Tak więc dzięki poparciu mińskich działaczy kandydatką w senackich wyborach została Maria Koc z
Węgrowa. Wraz z radnymi, działaczami i sympatykami PiS zbierała ona w niedzielę w naszym powiecie podpisy poparcia. Na tak jasnym obrazie jedności mińskiej prawicy pojawiła się rysa, a nawet szrama. Otóż Andrzej Kojro ogłosił, że występuje z mińskiego PiS i idzie do Nowej Prawicy, bo... Bóg nakazał mu w taki sposób wrócić do spraw publicznych. Jakby zapomniał, że z życia politycznego wyeliminował go przed kilkoma laty nie Stwórca, a wyborcy. Teraz Kojro ogłasza chęć ubiegania się o fotel mińskiego burmistrza i wypisuje w internecie swe proroctwa. Za swojego głównego wroga obrał sobie wicestarostę Płochockiego i wmawia mińszczanom, że ten chce sprzedać szpital. W tej sprawie przygotowano już wniosek do prokuratury, ponieważ o żadnej sprzedaży szpitala mowy nie ma, a Płochocki ma opinię jednego z najlepszych samorządowców na Mazowszu. Atak Kojry jest czytelny także z powodu kandydowania Płochockiego na burmistrza Mińska. Wicestarosta ma niewątpliwe szanse w wyborach na gospodarza miasta, więc inni polityczni oponenci PiSu uknuli plan, który miałby pomóc wygrać obecnemu burmistrzowi Jakubowskiemu. Oto na burmistrza chcą wypuścić innego Płochockiego czyli... Tomasza - radnego PO i dyrektora Mechanika. Jednak nie wiedzą, komu ów koń trojański bardziej zaszkodzi. W tym jednak sęk, by ludzie wybrali nowego i najlepszego. A od Jakubowskiego lepszy jest każdy, nawet Kojro.

Numer: 29 (876) 2014   Autor: Janko Fridayski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *