Powiat mińskiBenefis Stanisława Woźnicy

Zapraszał na spotkanie koleżeńskie z okazji 50-lecia pracy zawodowej, ale to tylko część prawdy. Niewielka, bo jubilat spełnia wszelkie warunki benefisu, co bez trudu wyczuli zaproszeni goście. Były więc koncerty na rzecz benefisanta, pokazy talentów i cała gama retrospekcji z prezentacją osiągnięć i wspomnieniami naocznych świadków wydarzeń

Nuty w złocie

Benefisantem jest zazwyczaj artysta, którego sens działalności jest publiczny. A kim był przez pół wieku Stanisław Woźnica? Wiadomo, że nie tylko nauczycielem muzyki, bo od początku swej zawodowej drogi miał parcie na publikę. To nic złego, a nawet wiele dobrego. Dzięki prowadzeniu chórów czy kapel miał wpływ na lokalną kulturę. Bo kto przynajmniej raz nie obejrzał koncertu ludowej Dabrówki czy Kapeli Małego Stasia, kogo nie cieszył występ chóru ZNP z jego słynnym Barwinkiem...
Pamiętając o tych wcieleniach jubilata, oglądaliśmy jego twarze całkiem młodzieńcze i te z bokobrodami, które wyjątkowo mu pasowały. – Zawsze był przystojniakiem – mówią do dzisiaj jego koleżanki i żałują, że na żonę wybrał inną. A Stanisław się kryguje i narzeka, że to one go nie chciały.
Nie inaczej było w Mariance, a dokładnie w sali sportowej szkoły, gdzie zaplanował z dyrektor Marianną Rosołowską obchody jubileuszu. Ba, cała szkoła była świadkiem tego niecodziennego wydarzenia, a wśród prawie setki gości byli pierwsi wychowankowie Stanisława z klasy IB Kopernika, czyli rocznik 1964. Jednym z nich, choć nie od początku był prowadzący benefis Waldemar Trochiumuk, dziś burmistrz Przasnysza. Posadzony w centrum uwagi jubilat był trochę oszołomiony, ale od czasu do czasu wyrywał się ze stanu oniryzmu, by coś skorygować, spuentować lub zaprosić osobę pasującą do czasu lub miejsca opowieści.
Nie ograniczył się tylko do kariery zawodowej, zahaczając o wątki osobiste. Niemal każda prezentowana fotografia przywoływała wspomnienia, a z nich rodziły się opowieści, którymi jubilat i jego przyjaciele bardzo chętnie dzielili się z zaproszonymi gośćmi oraz uczniami podstawówki. Kolejne opowieści o dawnych czasach przeplatane były występami artystycznymi w wykonaniu uczniów bohatera uroczystości – od najmłodszych wychowanków Marianki grajacych na fletach i tańczących nowoczesne układy po wspomnianą klasę z Kopernika, która ułożyła własny tekst do znanej piosenki Filipinek o pożegnaniu z profesorem.
Wśród wezwanych była Stanisława Serwatka wspominająca wycieczkę do Wieliczki w 1960 roku, Franciszek Witek – dyrektor z czasów pracy w SN w Siennicy, który oceniał Woźnicę jako nauczyciela muzyki. Irena Łukaszewska wspominała czasy harcerskie, a Bogusława Bednarska skupiła się na 11 latach współpracy z Dąbrówką. Z Woźnicą łączą ją trzy sprawy: nauczycielstwo, harcerstwo i właśnie Dąbrówka, której nazwa wyszła od Stanisława. Napisał też dla zespołu powitalnego poloneza, którym rozpoczynają każdy koncert. Zaśpiewali i podczas benefisu, czego najwyraźniej pozazdrościła im dyrektorka i wprosiła się do zespołu Polskimi Kwiatami.
Plejadę pokazów zakończył znacznie okrojony chór ZNP, a do życzących śpiewająco dołączył nasz redaktor naczelny ofiarował jubilatowi tomik wierszy NIE nasycenie i hymn ku czci ze słowami Staś Woźnica to muzyki / kultury jest stolica. A co może nieprawda..

Numer: 26 (873) 2014   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *