Mińsk MazowieckiMińsk Mazowiecki festiwalowy

Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych MINA stał się miejscem artystycznego fermentu, pobudzał wyobraźnię, zachwycał środkami ekspresji, nasycił uniwersalną treścią, zachęcał do filozoficznych rozmyślań, tworzył życzliwe interakcje między ludźmi, a nawet wstrzymał deszczowe chmury, które zawsze cierpliwie czekały na finał

Szczudła refleksji

Poprzednie festiwale zapisały się w pamięci ciekawymi projektami, przyciągały aktorów kreatywnych i pełniły rolę katalizatora energii, toteż nie dziwi, że mińszczanie dali się tak łatwo zaprowadzić pegazom w teatralne światy. Miński festiwal i tym razem stanowił konstelację pomysłów, eksplorujących różne dziedziny sztuki, integrował i wywoływał uśmiech. Także ten zielony, bo takiego koloru klaunadę ukazał właśnie najmłodszym teatr JaSię i główny jej twórca Jasiek Grzadziela. Popisy żonglerki i kuglarskie sztuczki przyciągnęły pod pałac ciekawskich w różnym wieku. Z podobną reakcją spotkał się pokaz iluzji i magii animatora Pana Ząbka. Przyprawione dużą porcją śmiechu i dobrej zabawy show, z Alfredem czyli fretką w roli głównej pozostawiło uczucie artystycznej sytości. Podobał się także jednoosobowy teatr poezji Ireny Jun oraz jej żartobliwe rozważania na temat czarownic.
Nastrojowe ballady o miłości, taniec, szampan, plaża, szum morza i powtarzane przez dzieci nawoływania hop, hop stały się uwerturą dla wystąpienia gdańskiego teatru Znak. Spektakl Odyseja wymalował pantomimą, światłem i dźwiękiem pokusy, zmysłowość, bezbronność w obliczu żywiołów i gniew bogów. Centrum tej historii stanowiła kobieta. Odyseusz – niezłomny, sprytny i wierny po wielu latach dobił do właściwego brzegu – w objęcia czekającej i kuszonej przez zalotników żony Penelopy.
Przy prawdziwej ścianie, zmuszając do refleksji, postawił mińszczan teatr Teatr Continuo z Czech. W unikalnej scenografii, w tragiczno- komicznym (jak życie) tańcu i przy dźwiękach niespokojnej muzyki zderzał widza ze ścianą. Ścianą- symbolem, która jednocześnie chroni nas, ale też oddziela i ogranicza, blokuje nas i stoi na naszej drodze. Pozwala rewolucyjnie wspinać się ku lepszemu, ale może być świadkiem czułych wyznań kochanków lub niemym miejscem ludzkich straceń. Anonimowa ściana ochrania nas przed czymś niebezpiecznym, z drugiej strony może być barierą dla naszej podróży w nieznane i obce. Ukazane w poziomie i w pionie żywiołowe taneczne obrazy podkreśliły tylko dramaturgię ludzkiego istnienia. Poddały widza badawczo- artystycznej próbie i pozostawiły go z pytaniem, co jest na dole, a co jest na górze, kto jest w środku, kto jest na zewnątrz, a przede wszystkim, co jest za ścianą.
Teatr Delikates podjął się zaś odpowiedzi, jak dojechać tam i jednocześnie być tu, jak mieć głowę w chmurach i jednocześnie stać mocno na ziemi. Ubrana w emocje opowieść Wiktora Malinowskiego dała uczestnikom możliwość ukrycia się wśród chmur. W ich wnętrzu widz-słuchacz słuchał pięknej historii z morałem, o tym jak piękny jest świat, że jesteśmy jego częścią i że wszystko zależy od nas... – Świat ciemny jest łatwiejszy, dlatego zaproponowałem opowieść, opartą na motywach hawajskich wierzeń Huna, którymi się i ja zachwyciłem – mówił twórca 21. minutowego spaceru wśród obłoków. Wielu do tego harmonijnego, pełnego miłości i wewnętrznego bogactwa świata wkroczyło. Szczęście wymalowane na twarzy i odznaka marzyciela, to inwestycja w radosne życie, do którego aktor zachęcał. Sam też tę niepohamowaną radość oraz ochotę do życia także w drugim dniu i w drugiej odsłonie pokazał. Widzowie, wspólnie z nim stworzyli grupę artystyczną Oni czyli MY. Uprawiali wspólnie z nim słowiańskie tai chi, przekrzykiwali fontannę, przepychali zator w starej rurze, wchodzili w interakcje i zbierali energię z kosmosu. Z pewnością też tę energię mnożyli, bo wygenerowali moc harców, śmiechu oraz bezinteresownej życzliwości.

Numer: 26 (873) 2014   Autor: Teresa Romaszuk





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *