Powiat mińskiPowiat miński inspektorów

Ona o niebie czyli o cudownej czystości mińskiej kranówki, a on o chlebie czyli o sprzedaży niezbadanego mięsa na mińskim targowisku. Nic dziwnego, że radni powiatu chcieli, by w przyszłym roku pierwszy wystąpił inspektor weterynarii, a po nim inspektor sanitarny. Dopiero wtedy jest szansa dowiedzenia się prawdy o stanie naszego bezpieczeństwa żywieniowego. No, ale po drodze mamy wybory, więc wszystko może się zmienić. Nie tylko radni...

Spece inspekcji

Jeśli Bogusz z Borutą by się dogadali, to moglibyśmy spać spokojniej. A tak będzie trudno, bo niby dyrektorka PSSE – Dorota Boruta ubolewała nad brakiem kranówki w dzbankach podczas sesji. Ba pani inspektor z empatyczną pewnoscią zapewniała, że na terenie powiatu mińskiego we wszystkich obiektach, które są pod nadzorem sanepidu, woli się napić wody kranowej niż z wody mineralnej z plastikowej butelki. I mówi to z pełną odpowiedzialnością i jako lekarz, i jako państwowy inspektor sanitarny.
Mało tego, bardzo dobre wyniki kontroli w zakładach fryzjerskich i kosmetycznych popychają ja do zastanawiania się, czy to dbałość o higienę, szanowanie procedur nadanych przez właścicieli tych zakładów, czy to przez inspekcje sanitarne, o których przybyciu zakłady są o powiadamiane.
Najwięcej pod nadzorem inspekcji jest obiektów żywieniowych. Mają pod nadzorem ich ponad 1300, z których ponad 800 skontrolowali. Wydali w sumie ponad 300 decyzji, z których 9 wstrzymujących działalność. W tej grupie było najwięcej bo aż 84 mandatów karnych, ale tylko na kwotę 19 950 zł. Czemu się tak dzieje? Boruta z rozbrajającą szczerością zauważa poprawę większą dbałości o higienę w tych obiektach, a kary są tam efektem zmienności powodującej brak czasu na wyrobienia dobrych nawyków.
Wystąpienie Cezarego Bogusza nie było empatyczne, ale za to ciekawsze. Powiatowy lekarz weterynarii ma pod sobą jedynie 9 inspektorów na teren powiatu mińskiego, którym liczba kontroli stale rośnie. Gdy więc w 2012 roku wykonali 1413 kontroli, to już rok później było ich aż 1813, powodując wzrost decyzji z 800 do 1363. On jako powiatowy weterynarz wykonuję rekontrolę, czyli sprawdza prawdziwość sprawozdań inspektorów.
Najbardziej niepokojące są na terenie powiatu mińskiego interwencje z udziałem zwierząt np. potrącone dzikie zwierzę, łoś wiszący na ogrodzeniu gospodarza, albo żmija na posesji, która okazała się zaskrońcem.
Wprawdzie istnieje centrum zarządzania kryzysowego, które odbiera zgłoszenia, a później następuje dramat, bo po 16 (nie pracują służby gminne, a to w ich rękach leży bezpieczeństwo mieszkańców.
Jest też problem z dobrostanem zwierząt. Niby kar jest mniej, bo w 2013 było ich  95 o rażących uchybieniach w stosunku do swoich zwierząt, ale ciągle to dotyczą one tych samych właścicieli.
Mamy też coraz mniej zaszczepionych psów, bo 15 tysięcy w powiecie, co może świadczyć o ubożeniu społeczeństwa. – Wzrosła liczba mandatów za brak odpowiednich szczepień. Możemy taką sytuację odnotować jedynie wtedy kiedy dochodzi
do pogryzienia. Wtedy dochodzi do dramatycznych sytuacji, gdzie niemalże doszło do pobicia moich inspektorów, którzy chcieli uzyskać zaświadczenie o szczepieniu – narzekał Bogusz.
I ostatnia kwestia czyli 5 tysięcy zarejestrowanych gospodarstw wiejskich w powiecie mińskim. Bogusz twierdzi, że jest ich niewiele ponad 4000, a reszta to są tzw. martwe gospodarstwa. Mamy 800 gospodarstw utrzymujących trzodę chlewną (ARMiR mówi o 500), ale jeżeli ktoś trzyma tylko jedną świnię nie musi tego zgłaszać do żadnych urzędów/instytucji. Później się dzieje cud stworzenia, czyli z pojedynczej sztuki robi się 12 i wtedy też gospodarz nie czuje potrzeby zgłaszania tych świń. Na terenie każdego z tych gospodarstw dochodzi do uboju gospodarskiego, ale tylko 20 rolników ten ubój legalizuje. Oznacza to, że na targowiskach jest sprzedawane nielegalne mięso. W sklepach spożywczych także, czego przykładem jest punkt przy u. Cichej. Wystąpił jesienią ub.r do sanepidu z prośbę o wsparcie, wspólne kontrole z policją, ale na razie zapanowała cisza. On jako inspekcja weterynaryjna nie ma prawa wejść na targowisko, wiec pomoc PSSE i ochrona policji jest niezbędna.
Zanim skończył, życzył wszystkim smacznego po zakupie pysznej cielęciny  niewiadomego pochodzenia przy tak dużym spadku liczby zaszczepionych psów. I jak tu się nie denerwować...

Numer: 18 (865) 2014   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

Dodano 2 maja 2014 roku o godz. 20:44 przez: szopen

PLW straszy nielegalnym mięsem na targowisku, a ono na pewno jest zdrowsze niż to sprzedawane w sklepach. Zakłady mięsne szprycują już półtusze chemią. I to ma być zdrowe? Wolę nielegalne ale naturalne.

 

 

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *