Mińsk MazowieckiVII Festwal Mivena-Etno-Kabaret /1/

To jedyny taki festiwal kabaretowy w Polsce – mówił do zaproszonych gości prezes Fundacji Mivena. A gdy poświadczyli, Zbigniew Piątkowski zapraszał do nieskrępowanej niczym zabawy, bo przecież w każdym z nas drzemią wielkie talenty. Wystarczy je tylko obudzić i oszlifować, by zabłysły jak wielokaratowy brylant. Nie wiadomo, jak te słowa podbudowały artystów z 19 zespołów, ale na pewno poziom większości przedstawień był doskonały. A jeśli nie do końca, to nikt nie żałował ciał i serc, by przekonać do siebie jury i głosujących szefów grup kabaretowych. Jednak siódme etno-psoty okazały się najszczęśliwsze dla Kurpiów od Myszyńca...

Psoty z ochoty

Podczas VII Festiwalu Mivena-Etno-Kabaret nie zabrakło humorystycznych suit, ubranych polityczną ironią opowiastek i piosenek, oryginalnych rekwizytów, pomysłowych strojów, wiecznie modnych i poszukiwanych stringów, a nawet tak modnego, a pogardzanego gender. Płcią kulturową zajęli się ironicznie Wilkowianie, a stereotypami rasowymi i obyczajowymi - Wrzosowianie.
Urok 19 kabaretowych wystąpień, pełnej kolorów zabawy i radości wpisał się w serc pamiątkę, o czym śpiewał i czego życzył podczas witania gości prezes Miveny - Zbigniew Piątkowski. Namawiał też do delikatnego obchodzenia się ze szkłem oraz z kobietami, co nie przeszkodziło nikomu wedle tradycji się zalecać.
Na znak starosty Antoniego Tarczyńskiego, że można grać, wspólnie z gwiazdą wielu festiwali Zofią Charamut /teraz w roli cepśarki/ malował Zbigniew Piątkowski swoiste dla Puszczy Zielonej Łocepśiny po kurpśosku i akcentował śpiewem historie o ronionym łzą wianeczku panieńskim czy surowym czepcu małżeńskim, dając przy okazji rady na noc poślubną. Figlarne opowieści, jak zwykle oprawione były w obrzędową muzykę na czele z siarczystym powolniakiem wzmocnionym grzechotkowym dźwiękiem wystawionego na sprzedaż czepca. Tak młodym, jak i starszym Kurpiom od Myszyńca nogi z żelaza ni razu nie ustały i oczywiście wygadali, wyśpiewali i wytańczyli nagrodę główną warta 600 zł. i honorową Etno-Psotę
Wilkowianom z regionu rawskiego na dobre wyszło wzmocnienie naszym naczelnym i zdobyli pierwsze miejsce /550 zł/, a spektaklem Gender ci wszystko wybaczy udowodnili, że najważniejsza jest miłość. W zabarwionych dowcipem piosenkach ukazywali perypetie gender - człowieka nowych czasów. Przekonywali, że każdy chłop, to drań oraz utyskiwali na baby, którym nie pomoże mydło i malowidło. Zastanawiali się także, ile ich warto mieć, a potem zatracali się w oberku, wygrywanego na akordeonie przez Grzegorza Czernka.
Ten sam muzyk, ale już ze Wspomnieniem Zofii Łysakowskiej przeobraził się potem w całkiem przystojnego i niegrzecznego księdza, by z iście szelmowskim błyskiem w oku wysłuchiwać grzechów przyszłej panny młodej. Te satyryczne momenty, ale też humorystyczne wiejskie przyśpiewki o kochaniu czy aktualnej polityce oraz wzmocnione bębnem, klarnetem i akordeonem tańce pozwoliły zespołowi Wspomnienie wywalczyć festiwalowe srebro. Brąz przypadł Wrzosowianom, którzy wspólnie z Zofią Rutą zabrali gości w szaloną podroż do Londynu, czyli typowo polską wycieczkę. Gorzałeczka, wcale za kołnierz nie wlewana, chór wiezionych zwierząt i koń, co nie nadążał za autobusem przeniósł zebranych w całkiem znane i swojskie klimaty.
Wielu uczestników zadziwiło humorem i zmieściło się w nagrodach specjalnych po 400 i 300 zł. Eko-kabaret Urle jak zwykle przedstawił autorski program Barbary Kowalczyk. Na bazarze pod sosną rozprawiano żywiołowo o zdrowiu, sławie, promocji, wyborach i gruszkach na wierzbie, optymizmie i nałogach oraz o porządnych chłopach, których raczej niedobór. Nie brakowało za to humoru i pogody ducha, bo w Mińsku zawsze jest wesoło, Bo zespołów wiele wkoło, Dziś wieś tańczy i się śmieje, choć deszcz gęsty z nieba leje....
Sierzchowianie wyśpiewywali o kundziołeckach i pchełkach, dokazywała Zofia Pacholczyk, a Zdzisław Socha rozdawał jaja. Dobrze, że tych nie zabrakło, bo u Łochowian odśpiewano ich niedostatek, dla seniorów zwłaszcza. Mariusz Posiadała, wspierając się sennie na widłach śpiewał swój smętny song o biedzie, Krystyna Fedorczyk opisywała w piosence problemy ze zdrowiem. Jedynie babka (Marysa Zarzycka) nie poddawała się tym wiekowym smutkom i przy wtórze braw tańczyła do upadłego. Podobnie bojową babkę (Bogusława Gierłowska) mieli Węgrowianie, którzy namawiali Polaków do pracy, ukazywali dziwny ten świat, ośmieszali polityków i zauroczeni wolności hymnem, wędrowali z deszczu pod rynnę.
Seniorynki przekonywały, że wesołe jest życie staruszka i zdradzały (ZUS-owi na złość) dowcipne sposoby na zdrowie i starość. Tańce z kapelą, całowanie, miłosne historie ze smaczkiem, zdrowotne żarty i hodowla bocianów to Wróblanek, Świderzanek, Iwowianek i Szarej Eminencji pomysły na życie, a że kocha się nie raz podpowiadała Banda Retro z Ostrowi Mazowieckiej. A wspomnienia młodych lat utrwalone w piosence kabaretów Pod Różą, Gwizdalanek oraz mińskich Przełomiaków i Etno-Mińszczan zostały wyróżnione nagrodami rzeczowymi czyli kompletem sztućców i sporym termosem, które na pewno przydadzą się na kolejne estradowe wojaże.
Oczywiście nie zabrakło także dziękczynnych pieśni o czekającym na kanonizację Jana Pawła II oraz śpiewaczych popisów i tańców, do których rwało się także jury - Grażyna Mańkowska, Zofia Piątkowska, Aneta Senktas i Teresa Romaszuk. Nie zabrakło także wymalowanych zmysłem biesiadnych stołów, ciast okraszonych uśmiechem Kurpianek i jeszcze aktualnych wielkanocnych pisanek wprost z rąk Seniorynek. Kto w tych dziedzinach był najlepszy – ogłosimy za tydzień.

Numer: 18 (865) 2014   Autor: tr, jzp





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *