Mińsk MazowieckiMińsk Mazowiecki międzysesyjny

Podczas styczniowej sesji radni zdecydowali, że mają im zostać udostępnione wyniki kontroli komisji rewizyjnej dotyczącej zatrudnienia w urzędzie miasta. Protokół miał trafić do ich skrzynek mailowych, ale skończyło się na wyłożeniu na stole w biurze rady pod ścisłą kontrolą pracownic magistratu. Jakby tego było mało, nowa komisja rewizyjna utajniła swoje obrady, zasłaniając się statutem miasta, który ogranicza jawność obrad, jeśli może dojść do ujawniania informacji stanowiących prawnie chronione dane. Podobno zawiera je także utajniony protokół…

Tajna rewizja

Podczas marcowej sesji rady miasta burmistrz Jakubowski udał szczwanego naiwniaka. Na pytanie, dlaczego protokół nie został rozesłany, odparł z ironią, że we wniosku nie było zaznaczone, że to on ma to zrobić. Proponował, by wyniki kontroli ujawnił radny Ślusarczyk, ale na własną odpowiedzialność. Jakby nieborak zapomniał, że przed rozpoczęciem kontroli zatrudnienia jawnie popierał pomysł ujawnienia jej wyników, bo dzięki temu zostanie udowodnione, że nie uprawia nepotyzmu politycznego, czyli nie zatrudnia pracowników po znajomości. Teraz wpycha bebechy do brzucha tajności, czyli nie chce, aby wyszły na jaw wyniki jego personalnych decyzji.
Może na razie być spokojny, bo ma oddanych pomagierów. Do znanych klakierów dołączyli ostatnio nowi członkowie komisji rewizyjnej. Ujawnili swe niecne cele podczas marcowego jej posiedzenia, wypraszając media z sali obrad. Nie od razu i nie po chamsku. Wręcz odwrotnie, czyli z żalem, że przepisy nie pozwalają im obradować w towarzystwie kamery naszej telewizji, a przede wszystkim patrzącego im w oczy dziennikarza. Spuszczając więc ze wstydem oczęta jęli tłumaczyć, że niby ustawowo działalność organów miasta jest jawna, ale ma ograniczenia statutowe. Dotyczą one właśnie komisji rewizyjnej, której członkowie są obowiązani do nieujawniania informacjistanowiących prawnie chronione dane.
Taki stan prawny podpowiedziała im rzecznik prawna i oni jej są posłuszni. Ba, czują zażenowanie, bo owszem chcieliby obradować jawnie, ale takie zachcianki grożą konsekwencjami. Z przykrością więc proszą o opuszczenie lokalu, choć wiedzą, że kamera nie chce ich skrzywdzić.
Oczywiście dyskusje będzie nagrywał magistracki dyktafon. A co zrobią, jeśli jakiś zbir wykradnie i ujawni zapis foniczny? Już raz tak się zdarzyło z zapisem przerwy w obradach, więc burmistrz nieświadom zawartości nagrań może je udostępnić zaprzyjaźnionym mediom. No chyba, że będą grzeczni i za żadne skarby opozycji nie udostępnią danych z rewizji zatrudnienia.
Przewodniczący Cyran zaprosił na posiedzenia byłego przewodniczącego KR, ale Ślusarczyk tylko powtórzył znane prawdy o protokole kontroli, który został przyjęty i przegłosowany, więc nikt nie ma prawa go kwestionować. Tymczasem mamy próbę podważenia jego ważności. Znamienne jest to, że Rada Miasta powinna zapoznać się zarówno z dokumentem, jak i ze stanowiskiem burmistrza w tej sprawie. Ono istnieje, ale jest datowane na 13 grudnia 2013 r., co jest niezgodne ze statutem miasta, w którym widnieje zapis o konieczności napisania takiego dokumentu w przeciągu 3 dni od daty przedłożenia przez przewodniczącego komisji. Ważne jest również to, że nie otrzymała tego stanowiska rada miasta, a otrzymała nowa rewizyjna mimo zaadresowania bezpośrednio do rady.
- Pytań w tej sprawie jest wiele, a najważniejsze z nich dotyczy ukrywania protokółu przed opinią publiczną. Czy jest wstydliwy dla kontrolowanego? – pyta Ślusarczyk.
O rewizyjną prawdę upomniała się także Krystyna Milewska-Stasinowska, która przyszła na obrady bez zaproszenia. A na wniosek utajnienia dyskusji przypomniała okres PRLu, do którego niechybnie wraca mińska władza.

Numer: 14 (861) 2014   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *