Mińsk MazowieckiMińsk Mazowiecki przedsesyjny

Przed każdą sesją rady miasta obradują komisje. Nie do końca wiadomo, w jakim celu, skoro i tak tylko głosowanie podczas sesji ma moc uchwały, a więc wpływa na budżet i kierunkuje rozwój miasta.
Wielu twierdzi, że kameralne obrady pozwalają komisji poznać prawdę, którą potwierdzą bez dyskusji w czasie sesji. Ale są i tacy, którzy nie udają naiwnych i mimo ustaleń dopiero w oku kamery i błyskach fleszy czują powołanie do reprezentowania wyborców. Wtedy komisyjna kultura ustępuje miejsca ostrej grze o racje i wpływy.

Komisja na kulturę

Na tydzień przed marcową sesją mińskiej rady obradowała komisja oświaty i wychowania zwołana przez Wandę Rombel. Tym razem z naszą kamerą, która z bliska rejestrowała każde pytanie radnych i wystąpienie gości. Szczególnie kierujących placówkami kultury, sportu i pomocy społecznej, którzy przygotowali sążniste sprawozdania ze swej rocznej działalności.

Nikogo nie obchodziły liczby i zestawienia, a werbalne konkrety, czyli wynurzenia chwalące pracę domu kultury, biblioteki, muzeum, ośrodka sportu czy pomocy społecznej. Pewni siebie dyrektorzy zdecydowanie odpowiadali na nieliczne i proste pytania, dając do zrozumienia, że większy dopływ kasy pozwoliłby im rozwinąć skrzydła. Tymczasem robią co mogą, wydając miliony na imprezy gromadzące garstki uczestników, których zresztą w sprawozdaniach nie ujawniają. Nie ma tam również kosztów wydarzeń, za które przecież pośrednio płacą podatnicy.

Są za to obłudne deklaracje, że na przykład do pałacu mają wstęp wszystkie organizacje pozarządowe, a muzeum rozkwitnie dopiero po kapitalnym remoncie dworku Łubieńskich i wyprowadzeniu zeń TPMM. Biblioteka właściwie nie ma zmartwień oprócz braku kasy na sprowadzanie celebrytów z pierwszych półek literackich. Na Gajosa się znalazły, ale w terminie kolidującym z pałacową imprezą teatralną, co dyrektorowi Sile wytknęła przewodnicząca komisji.

Niewesoło zrobiło się także na basenie, bo podobne parki wodne wybudowano w Siedlcach i Garwolinie. Poza tym miasto nie ma koncepcji zagospodarowania placu za aquaparkiem, a radni wciąż przedłużają umowy z dzierżawcami.

Nie wiadomo, co zrobią z willą Huberta, która pęcznieje od nadmiaru wód powierzchniowych, bo nie potrafiono jej odwodnić za unijne dotacje.

Komisyjną kulturę objawił także burmistrz Jakubowski, cierpliwie tłumacząc powody i cele poszczególnych projektów uchwał. Wszystkie będą służyły mieszkańcom, w co niemal wszyscy uwierzyli, bo w czasie ich głosowania nikt nie był przeciwny, a co najwyżej się wstrzymał.

Najmniej zadowolony mógł się poczuć jedyny gość komisji – Dariusz Gąsior. Przyszedł on na obrady, by dopytać, dlaczego komisja stanęła w rozkroku, przyznając mu rację co do 25 dzieci w oddziale przedszkolnym, a nie dając wiary, że władze miasta niesprawiedliwie dotują przedszkola publiczne i prywatne.

Jedno wynika z drugiego, a rozbieżności mają źródło w interpretacji przepisów, które działają na korzyść skarżącego. On nie chce, by miasto po wygranej w sądzie płaciło mu karne odsetki, więc apeluje do komisji o odpowiednią promocje tematu. Na razie burmistrz udaje, że wprawdzie deszcz pada, ale jest suchy i go nie przemoczy. Owszem, przemoczy, ale na dogadanie się będzie za późno.

Radni nie bardzo wiedzieli o co chodzi, a przewodnicząca zasłaniała się przepisami i radczynią prawną, która podobno wie, co mówi i pisze.

Poza tym nikt nie ma chęci wertować przepisów w czynie społecznym. Radna Rombel wołałaby ten czas przeznaczyć na zabawę i odpoczynek. Nie ma przeszkód, wybory blisko, więc nie ma o czym gadać, tylko nie startować. Dla dobra wyborców i miasta...

Numer: 10 (857) 2014   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *