HalinówZłotka Halinowa 2013

Na pierwsze złote gody do Willi Zagórze zaproszono śpiewające żeńskie trio, na drugie grającego na organkach Janka Muzykanta, a tegorocznym jubilatom śpiewał nie tylko arie baryton wprost z teatru narodowego. Zdarzyły się także incydenty, kiedy to jeden ze złotych mężów nie chciał przyjąć prezydenckiego medalu, a drugi odmówił medialnej spowiedzi...

Zagórze z ariami

Jak złote gody w Halinowie, to zawsze w grudniową sobotę i w zaprzyjaźnionej restauracji w Zagórzu. Tam na pewno wszyscy się pomieszczą, dobrze zjedzą i się zabawią.

Wszystko przygotowuje szefowa USC Iwona Jagiełło, a do tego już podczas uroczystości odczytuje jubilatom przemyślenia na temat długiego i nieraz ciężkiego pożycia małżeńskiego. To wręcz referat, więc nie wiadomo, czy wszyscy do końca czujnie słuchali. Nie szkodzi, bo każda para otrzyma film dvd z uroczystości i przypomni sobie wzajemne radości, ciężary, kłótnie i rozterki. A kiedy na siebie spojrzą, to się przekonają, że jednak potrafili sobie przebaczać i trwać jak dwie opoki odporne na niemal wszystko. Odporne, bo złączone najpierw miłością, a później przywiązaniem, które okazało się nierozerwalne.

Tak docenieni szli parami po medale, legitymacje i kwiaty, które z wójtem Adamem Ciszkowskim wręczał im przewodniczący rady Marcin Pietrusiński i sekretarz miasta Robert Grubek. Ku ich zdziwieniu Stefan Miłosz z Krzewiny nie dał sobie przypiąć medalu, twierdząc, że nie chce go od obecnego prezydenta. Nie pomogły namowy, że przecież należy mu się niezależnie od głowy państwa. Dlaczego więc przyjechał i wystąpił? Może nie chciał zrobić przykrości żonie Barbarze, która urodziła mu czworo dzieci. Dzięki nim państwo Miłoszowie zdobyli naszą nagrodę, przyznając się do ośmiorga wnucząt.

Pozostałe pary miały po 1-2-3 potomstwa, co daje średnio 2,16 dziecka na parę. To tylko przyrost prosty, co może dziwić ze względu na 1963 rok zawarcia małżeństw. Może bardziej posypią się wnuczęta, których do tej pory mają 47.

Nie dziwi za to wiek jubilatów w dniu ślubu. Kobiety miały od 18 do 23 wiosen, a mężczyźni od 20 do 29 lat. Najmłodsze wybrali Andrzej Szuba z Cisia i Henryk Wojciechowski z Halinowa, a najbardziej dojrzałego męża ma Lucyna Noszczak, której Henryk dobija właśnie 80 lat.

To wyniki krótkiej tzw. spowiedzi medialnej, na którą nie przystał Kazimierz Cacko z Okuniewa. Twierdził, że już się tłumaczył w 1939 roku i więcej nie będzie.

Za to podśpiewywał szlagiery prezentowane z kunsztem przez gwiazdę jubileuszu. Był nią znany w Mińsku Mazowieckim z wieczorów operowych Robert Dymowski. Jak żartował, w teatrze narodowym mają puchy repertuarowe, więc ma czas na takie występy, jak w Zagórzu. Wcale to nie znaczy, że chałturzy, bo się nie godzi wobec ludzi, którzy zasługują na szacunek. Wyśpiewał im więc kilka popularnych pieśni miłosnych i arii ze słynnym żydowskim marzeniem o bogactwie. A na koniec – życzenia stu lat w rytmie ognistego flamenco wprost z Hiszpanii.

Obiad wszystkim smakował i więcej incydentów nie było. Szkoda tylko, że nikt nie zatańczył.

Numer: 50 (845) 2013   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *