Mińsk MazowieckiRozmowy intymne

Mariusz Bieniak od lat jest rozpoznawalny w mińskim światku muzycznym. Jego charakterystyczny wygląd oraz oryginalne zainteresowania przykuwają uwagę niejednego mińszczanina. W swojej karierze tykał się wielu zawodów, jednak przez całe życie towarzyszy mu miłość do muzyki. Mariusz ma duży wkład w historię lokalnej sceny muzycznej. Dzisiaj patrzy na nią z przymrużeniem oka, a dlaczego? O tym opowiedział Marcinowi T. Gomulskiemu.

Bieniak w ogniu

Rozmowy intymne / Bieniak w ogniu

Skąd masz zamiłowanie do muzyki?
- Muzyka pojawiła się w moim życiu pod koniec szkoły podstawowej. Wychowywałem się w czasach świetności Deep Purple i Led Zeppelin, więc nie miałem też problemu z wyborem instrumentu. Na początku zaczynałem od samoróbek. Potem grałem na gitarach marki Defil. Często musiałem je przerabiać, bo nie nadawały się do gry.

Gdzie debiutowałeś?
- Mój debiut koncertowy był raczej dziwny. Zagrałem na dechach przed pałacem z jakąś kapelą bluesową. z którą miałem wcześniej dwie próby. Ale pozwoliło mi to na zebranie ekipy do kapeli, która nazywała się Broken Bones.

Z kim grało ci się najlepiej?
- Jeśli miałbym o kimś wspomnieć to na pewno świetnie grało się Pawłem Polakiem basistą 3Sióstr. Muszę też wspomnieć Marcina „Wasyla” Waszylewskiego, który grał ze mną w Broken Bones - rozumieliśmy się w ciemno.

W swoich zbiorach masz tysiące płyt i gazet. Którymi się pochwalisz?
- Najstarszą ciekawostką dotyczącą mińskiej sceny muzycznej jest numer gazety „Razem” z małą wzmianką o grupie Suwak Blues Band. Mam też bilet z koncertu grupy Bank, który miał się odbyć w Mińsku Mazowieckim 13 grudnia 1981 roku (wybuch stanu wojennego) i oczywiście się nie odbył.

Czy na przestrzeni lat dużo zmieniło się na mińskiej scenie?
- Mińska Mazowieckiego scena muzyczna jest taka jak i 20 lat temu - te same problemy. Dziś łatwiej o przyzwoity sprzęt i czasem jest gdzie zagrać, ale porównując Mińsk Mazowiecki z innymi miastami, to kapele rockowe raczej zawadzają lokalnym działaczom społecznym. Co jakiś czas wybuchają dyskusje o sali na próby oraz miejscu do grania koncertów. Temat ten szybko ucichł, a zespoły zostały na tym samym podwórku, gdzie nie ma kina.

Gdzie przed laty zespoły mogły się prezentować?
- Fajnym miejscem była Mozaika w Dębem Wielkim Wielkim oraz mińskie GKO, gdzie w czasach świetności próby miało nawet pięć kapel. a jego sala była idealna na duże imprezy. Grały tam takie sławy jak Turbo lub Budka Suflera (z Borysewiczem na gitarze).

Jak oceniasz lokalne, młode zespoły?
- Obecnie mają lepiej, bo nie muszą walczyć o sprzęt tak jak my przed laty. Jednak za szybko próbują grać koncerty. Parę prób i kilka kawałków nie sprawi, że kapela zabrzmi dobrze. Mało w nich zgrania, które niestety przychodzi z czasem.

Co wpływa negatywnie na lokalne środowisko muzyczne?
- Nie wiem czy w ogóle można mówić o jakimś środowisku muzycznym w Mińsku. Owszem, grywa sie na wspólnych koncertach, ale raczej każdy uprawia swój ogródek. Ostatnio stało się problemem zachowanie publiki, która w większość przychodzi na „imprezę”, a nie koncerty. Myślę, że niedługo sam Dujer zrezygnuje z udostępniania sali. Pojawiło się małe światełko z koncertami w MDK-u, oby tylko jakiś mądry nie zorganizował tam demolki po pijanemu, bo i to upadnie.

Jako młody chłopak mieszkałeś niedaleko PDK’u, jak wspominasz mińskich hippisów?
- Na szczęście byłem za młody, by przyłączyć się do naszych miejskich hippisów, ale za to grywałem z nimi w piłkę oraz parę razy poratowali mnie taśmami z bardzo ciekawą muzyką.

Czy spotkałeś wśród nich Ryśka Riedla?
- Sprawa przyjazdów Ryśka Riedla do Mińska Mazowieckiego wypłynęła dopiero po jego śmierci i ukazaniu się jego biografii. Biorąc pod uwagę cel tych wizyt, dumni być nie możemy, ponieważ w latach 70’ Mińsk Mazowiecki był kolebką narkomanii.

Czy Firegarden będzie twoim dożywotnim zespołem?
- Przyszłość kapeli, w której gram staram się widzieć różowo. Mamy sporo planów, które sięgają już połowy przyszłego roku. Do kupy składamy pierwszego singla, a na wiosnę wchodzimy do RED RUM studio w Warszawie, aby nagrać cały materiał.

Zatem czekamy i życzymy sukcesów.

Numer: 46 (841) 2013   Autor: Rozmawiał Marcin T. Gomulski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *