Świąteczne, uzbrojone w kokardy czy różki, błyszczące od gwiazd i te w kolorach tęczy latawce opanowały w ubiegłą niedzielę niebo nad stadionem przy ulicy Budowlanej. Dopingowane ciepłym słońcem szybowały ku uciesze gawiedzi, na równi ze stadami wron, babim latem oraz jesiennymi liśćmi.
Podniebne emocje
Ojczyzną latawca są Chiny. W kształcie przeraźliwych smoków i malowane na jaskrawe kolory puszczane były w stronę nieprzyjaciela, by siały postrach. W Polsce latawce znane były od czasu najazdu Tatarów, kiedy to w bitwie pod Legnicą w 1241 roku te smocze potwory straszyły wroga.
Później latawce pełniły najprzeróżniejsze funkcje. Były skutecznym środkiem krzewienia chrześcijaństwa wśród barbarzyńców, te skrzynkowe służyły do celów meteorologicznych, a inne do celów ratownictwa morskiego. Wykorzystywane były również jako anteny radiowe, a nawet służyły do pomiarów dolnych warstw atmosfery ziemskiej. Dzisiaj jest to ukochana zabawka, aczkolwiek zwyczaj budowania latawców nie jest już tak popularny, jak kiedyś.
W Mińsku Mazowieckim święto latawca zorganizowano po raz drugi przez Miejski Dom Kultury. W zeszłym roku zabrakło wiatru, toteż modelarskie okazy nie doczekały się wysokich lotów. Tym razem dopisała zarówno pogoda, jak i uczestnicy. To głównie modelarze z mińskiego pałacu, Gminnego Centrum Kultury w Mrozach oraz tatusiowie, którzy przeżywali w tym dniu emocje niejednokrotnie większe niż ich dzieci.
Wysoko w niebie zawieszone oczy gości i spacerowiczów wypatrywały latających dzieł. Pomysłowość konstruktorów, kolorystyka, estetyka wykonania oraz zdolność do unoszenia się latawców w powietrzu budziły emocje. Szczególnie wzrok przyciągały, piramidka Bartosza, Syrenka czy jak kto woli Blondynka małej Rozalki, jelonek z różkami Oli i ognisty ptak Majki. Majestatycznie unosił się ten z herbem miasta, autorstwa Bractwa Rycerskiego Ziemi Mińskiej. Zdarzały się tego dnia „tragiczne wypadki”, gdy wśród zawirowań powietrza pieczołowicie wykonane dzieła lądowały na pobliskich akacjach.
Nie zabrakło też lotów bardzo wysokich. Zasilony podwójną dawką dratwy latawiec Kuby i Oli Bieniawskich z Mrozów poszybował najwyżej. Zuchwałą konkurencją stał się tego dnia samolot, którego kapitanem był mały Bartek. On też stanął w szranki o laur zwycięstwa. Ten oczywiście przyznano wszystkim uczestnikom. Każdy z rąk Michała Skrzyńskiego otrzymał pamiątkowy dyplom. Gospodarz imprezy i instruktor sekcji modelarskiej MDK, Aleksander Drabarek sam potem obdzielał swych gości przysmakami z grilla, ufundowanymi przez MOSiR oraz MBP.
Wielu z uczestników zapragnęło natychmiast zapisać się do sekcji, pójść w ślady swych kolegów i stworzyć w pałacu nowe już modele. – Latawce, modele z kartonu, czyli zwierzęta, domy i pojazdy oraz łódki zdalnie sterowane, to dotychczasowe dokonania młodych pałacowych modelarzy – mówił były nauczyciel techniki. Obecnie budują modele latające, które zimą będą oblatywać. Wielu z nich jeszcze niedawno nie umiała prawidłowo zawiązać supła czy przyciąć prosto kartonu. Dzisiaj z powodzeniem stają w konkursach i idą śladem pasji swego nauczyciela.
Numer: 43 (838) 2013 Autor: Teresa Romaszuk
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ