Mińsk MazowieckiChemik zjazdowy

Fizyk Einstein mówił filozoficznie, że ludzie znają mnóstwo sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić. Realnie jest to niemożliwe, ale z wehikułem czasu wszystko może się zdarzyć. Tak zapewne myśleli goście zjazdu mińskiego Chemika, którym organizatorzy nie pozwolili się ani nudzić, ani tym bardziej poczuć zbyt staro. Zarówno podczas zjazdowej sesji w szkole, jak i na balu w Planecie...

Wehikuły pamięci

Zprawie 12 tysięcy absolwentów szkoły na zjazd przybyło ok. 250 osób. Przeważnie byłych uczennic, które potwierdziły regułę, że kobiety pamiętają dłużej i chcą częściej wracać do lat młodości. I w mury szkoły, która dziś już tylko w zarysach przypomina dawny zespól szkół zawodowych. Nie tylko wystrojem wnętrz, ale i kierunkami kształcenia jak chociażby weterynaria czy zgodna z nazwą analityka chemiczna.

I maturami, które zdaje sto procent z prawie dwustu abiturientów LO i LP, a egzamin kwalifikacji zawodowych 98% absolwentów zasadniczej szkoły zawodowej.

Tak o swojej szkole mówiła podczas zjazdu dyrektor Krystyna Milewska Stasinowska, zapraszając na złotą galę starostę Antoniego Tarczyńskiego, swoich dyrektorskich poprzedników i współpracowników oraz gości, z których kilkoro nie tylko pamiętało naukę w pałacu, ale tam zdawało maturę.

Nie wszystkim jednak było dane uczestniczyć w spotkaniu, więc uczcili ich pamięć chwilą ciszy. Szczególnie dyrektora przez 28 lat, Jana Miłkowskiego, któremu jego następczyni złożyła swoisty raport o stanie Chemika AD 2013. Były w nim głównie osiągnięcia, ale także przeprosiny za niedo końca chemiczne kierunki kształcenia, które na szkole wymógł rynek pracy.

Szmer na sali ustawał, kiedy ktoś głośniej bezpośrednio zwrócił się do absolwentów lub zaśpiewał. Jak uczennice Katarzyna Jaworska i Joanna Kluska z kl. IIIC, które napisały i zaśpiewały własny panegiryk o patronce szkoły M. Skłodowskiej- Curie.

Czasy noblistki to jednak tylko kwarta dziejów szkoły, a przecież od początku patronowała jej tragiczna rodzina Nalazków. Nie przeszkadzało to uczniom być ludźmi i rozwijać talentów w czasach rozkwitu muzyki estradowej i licznych festiwali. Jednym z nich był zielonogórski konkurs piosenki... radzieckiej, w który wystąpiły dwie chemiczki – Ewa i Sabina. To właśnie one ze wsparciem Adama Kosińskiego i rodziny Sobotków przypomniały nie tylko sławny szlagier Filipinek o pożegnaniu z profesorem, ale także o zapomnianym świecie lat 60 Urszuli Sipińskiej. Zaśpiewał również solo biznesmen Kosiński, a szkolne małżeństwo Sobotków popisywało się z własnymi córkami, z których młodsza napisała specjalna piosenkę o rodzicach i ich szkole.

Do tamtych szalonych lat nawiązał także chór Scherzo i młodzi tancerze, którzy niczym absolwenci na balach i prywatkach, przypomnieli figury w rytmie ówczesnych przebojów o rudym rydzu, lambady i Africa Simone’a. A Joannę Czmoch, która jest laureatką wielu konkursów podziwiali w Milordzie Edyth Piaff.

Jeśli całe życie jest szkołą, to warto było opowiedzieć szkolne przygody i przypomnieć sobie dawne szkolne zwyczaje. Najlepiej w szkolnych murach, ale Chemicy wybrali na harce planetarną restaurację w centrum Mińska. Tam przy także znanych i lubianych przebojach bawili się jak nastolatkowie prawie do białego rana. A przerwy krasili smacznymi przystawkami i rozmowami.

Brylowali w nich panowie, zostawiając koleżanki gościom. Szczególne powodzenie miała równie dobrze tańcząca jak śpiewająca Ewa Gańko, która wytrzymała taneczny peleton z młodszymi absolwentami oraz Wanda Wasilonek w tangu z naszym operatorem kamery, która przejęła i fachowo obsłużyła jedna z uczestniczek balu.

Kolejny zjazd Chemika za pięć lat. Trudno powiedzieć, jaki będzie i kto go przygotuje, ale na pewno nie zabraknie w nim chemii uczuć, o której wspominali nie tylko absolwenci.

Numer: 43 (838) 2013   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *