Tym razem obradowali wszyscy, czyli pełen pięcioosobowy skład komisji rewizyjnej rady miasta. Zebrali się, bo rzecznik dyscypliny finansów publicznych domagał siędoniesienia przez organ rady, a nie troje członków komisji, którzy według urzędowej nomenklatury złożyli tylko informację. Z nią nie mógł nic zrobić, ale z doniesieniem zapewne zarządzi kontrolę.
Nie dali się sKucić
Przewodniczący rzadko zapraszają media na obrady swoich komisji, a już trudno na nie trafić, jeśli nie trwają tuż przed sesją. Coś jednak nas tknęło, kiedy w drzwiach magistratu pojawił się Robert Ślusarczyk, a za nim Krystyna Milewska-Stasinowska,
Łukasz Lipiński, Tadeusz Błaszczak i Andrzej Kuć.
Trafiliśmy w dziesiątkę, a nasza kamera dawno nie oglądała takich reakcji ludzi reprezentujących mieszkańców miasta. Rzecz jasna chodzi tutaj głównie o zachowanie radnego Kucia, który za wszelką cenę i bez żadnego umiaru próbował podważać celowość podjęcia uchwały o przekazaniu ustaleń trojga członków komisji rzecznikowi dyscypliny finansów publicznych.
Doskonale wiedział, czym taka uchwała może grozić burmistrzowi, dyrektorowi Celejowi i samemu Kuciowi, więc postawił wszystko na szalę złości, nienawiści i obrażania. Szczególnie radnej Milewskiej-Stasinowskiej, do której odzywał się per kobieto, dodając do każdej frazy epitety o głupocie, braku logiki i rozumienia prawa. Nazywał dowody komisji kłamstwami, a jej działania – donosicielstwem.
Tymczasem zwolennicy złożenia zawiadomienia rzecznikowi trwali niewzruszeni atakami, dając jednoznaczne dowody, że – w skrócie – burmistrz nie może dotować Mazovii, gdy jej prezesem jest radny i kolega partyjny. Fakt, że nabudynek przy Sosnkowskiego, który nie jest formalnie nawet oddziałem MZM poszły dotacje także wymaga kontroli i kary za bezprawne działania Celeja. Jemu się wydaje, że działa pro publico bono, a formalnie działa bezprawnie, tuszując dostęp do informacji.
– Nawet jeśli się mylimy, czy nie mamy racji, to tym bardziej trzeba wszystko sprawdzić – dowodził spokojnie przewodniczący Ślusarczyk.
Wątpliwości miał także radny Lipiński, ale pytał z kulturą i bez nerwów. Z początku chciał przesłuchiwać zainteresowanych, ale dał spokój po wyjaśnieniach, że dowody już zostały zebrane i dodatkowa praca nie przyniesie żadnych efektów.
Radny Błaszczak także prosił o zastanowienie się, czy trzeba już teraz zawiadamiać rzecznika, czy lepiej załatwić to powoli i z rozwagą.
Skoro jeden z podpisanych pod protokołem ma wątpliwości, to trzeba z nim porozmawiać. Taka decyzję podjął przewodniczący Ślusarczyk i ogłosił przerwę w obradach. Trwała kilkanaście minut, a zaraz po niej zarządził głosowanie. Nie było sensacji, bo wynik 3 za (Ślusarczyk, Stasinowska, Błaszczak), 1 przeciw (Kuć) i 1 wstrzymujący się (Lipiński) oznaczał, że zawiadomienie trafi do rzecznika kontroli dyscypliny wydatków, który powinien podjąć określone prawem działania.
Są to zazwyczaj czynności sprawdzające w celu stwierdzenia, czy istnieją podstawy do wszczęcia postępowania wyjaśniającego, które odnosi się do konkretnej osoby lub osób. Po jego przeprowadzeniu rzecznik dyscypliny składa wniosek o ukaranie za naruszenie dyscypliny finansów publicznych, umarza postępowanie wyjaśniające lub je zawiesza. Ma na to 120 dni od otrzymania zawiadomienia.
Za cztery miesiące będziemy więc wiedzieli, czy mińska władza i związani z nią ludzie zasłużyli na rozprawę przed komisją orzekającą.
A na poniedziałkowej sesji zawiadomienie KR będą kontestować wszyscy radni. Może zechcą o nim dyskutować...
Numer: 38 (833) 2013 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ