Mińsk MazowieckiMińsk Mazowiecki na wodzie

Woda w mieście zawsze wzbudza emocje. Jak się okazuje, nie tylko ceną i jakością, a także przez pompy uliczne, które ostatnio stały się kością niezgody, a nawet zazdrości, o czym świadczy list naszego czytelnika. Tymczasem miński PWiK promuje wodę do picia wprost z kranu. A jeśli chcemy ją uszlachetnić, dodajmy, mięty, cytryny, owoców, ogórków, miodu i... soli.

Zdroje zazdrości

Mińszczanie są spokojni do czasu, kiedy ich ktoś nie oszuka lub czegoś nie zmieni. Kilka lat temu jeden walczący o uliczne pompy – zwane też zdrojami – na obecnym Placu Lotników usłyszał w PWiK, że wszyscy mieszkańcy korzystający dotychczas z tej pompy mają już instalację w swoich budynkach i że przy dużym stopniu zwodociągowania miasta będzie następowała dalsza likwidacja tych pomp. Jakie było jego zdziwienie, gdy kilka tygodni temu na ulicy Kościelnej ujrzał ustawioną nową pompę – dosłownie w odległości kilkudziesięciu metrów od tej istniejącej przy zakładzie pogrzebowym Exitus. Jeszcze większe zdziwienie go ogarnęło, gdy podobną pompę – niedaleko starej – zobaczył na ulicy Wyszyńskiego naprzeciwko budynku policji.

– Postawienie tych pomp kosztuje, pobór z nich wody i koszty przyszłościowych napraw także. Kto będzie je ponosił. Wiadomo my za pośrednictwem budżetu miasta. Kto podjął taką decyzję, aby ustawić kolejne źródła poboru darmowej wody? – dopytuje zdumiony przeciwnik pomp. Daje przy okazji przykład kurtyn wodnych, które nie schłodzą całego miasta, a tracą wodę na kostce, po której spływa wprost do rzeki.

Zdaniem prezesa Bernarda Krekory stare pompy trzeba wymienić, bo przez rdze i osady brudzą wodę, która wciąż utrwala swą jakość. Jak ją pokazać? PWiK na pierwsze miejsce promocji wybrał magistrat, częstując tam urzędników i petentów wodą wprawdzie wprost z kranu, ale przyrządzoną truskawkami, ogórkami, cytryną, miodem i solą, które albo oczyszczały, albo dawały energię, albo też jasność myślenia.

Koktajle były naprawdę oryginalne i smaczne, a do tego Kamil Siemiradzki dawał każdemu butelkę z logo PWiK i broszurą informacyjną.

Wodociągi nie tylko nagradzają, a będą także karać. Za co? Za wprowadzanie wód opadowych do kanalizacji sanitarnej. Właśnie odbiorcy usług są pisemnie wzywani do pilnej likwidacji nielegalnych podłączeń, których kontrola wykazała do tej pory ponad pół setki. Na początku września rozpocznie sie kolejna akcja zadymiania w celu wykrycia jak największej procederów przed nadejściem zimy. Technika ta polega na wprowadzeniu dymu do kanału odprowadzającego ścieki sanitarne, który wydobywając się na zewnątrz wskazuje drogi i miejsca połączeń. Ukazanie się dymu np. w rynnach budynku lub wpustach przed garażem jest jednoznacznym dowodem na połączenie systemu odprowadzania wód opadowych lub roztopowych z kanalizacją sanitarną, która powinna przyjmować wyłącznie ścieki bytowe z poszczególnych gospodarstw domowych.

Dym będzie fotografowany, a właściciel nieruchomości wzywany pisemnie do odłączenia rur deszczowych od kanalizacji sanitarnej.

Skutki wprowadzania deszczówki do kanalizacji sanitarnej to nie tylko nieprzyjemny zapach ze studzienek kanalizacyjnych podczas intensywnych opadów. To także zmarnowana energia potrzebna do oczyszczenia dodatkowego ścieku. A przecież wodę opadową można retencjonować i wykorzystywać do podlewania ogrodu czy prac porządkowych.

Numer: 35 (830) 2013   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *