W Żukowie brzydko zatrzęsło... Tak sądzą kierowcy przejeżdżający przez tę wieś w stronę Brzózego, klnąc na dwa progi zwalniające prędkość do 20 km/godz. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby oba spowalniacze nie hamowały aut akurat przed sklepem męża żukowskiej sołtyski. Byliśmy tam z kamerą, ale sołtyska nie chciała pokazać twarzy. Wicewójt Legat nie był tak skromny i ujawnił, że Żuków to nie jedyna wieś i gminna droga pod Mińskiem, gdzie zamiast chodnika tworzy się bariery ruchu.

Gniew na progach

Według naszych respondentów vdwa progi zwalniające w Żukowie to sytuacja godna uwagi. Pierwszy próg istnieje tam od zeszłego roku. Znajduje się on niedaleko kościoła oraz przejazdu kolejowego, więc w pewnym stopniu sens jego budowy jest uzasadniony i z pewnością zwiększa bezpieczeństwo mieszkańców. Jednak kolejne ograniczenie, które powstało w czerwcu br. jest dla naszych czytelników zupełnie niezrozumiałe. Donoszą nam, że za realizacją jego budowy stoi
sołtyska Żukowa. Jest ona zarazem właścicielką sklepu w tej miejscowości.

I tu się mylą, bo Agnieszka Piekut zapewnia, że sklep należy do jej męża. Twierdzi również, że mniejsza prędkość przejeżdżających samochodów wcale nie zwiększa liczby klientów. Wręcz odwrotnie. Nieprawdą jest więc, że mają oni więcej czasu, aby zauważyć sklep i do niego skręcić.

– Osobiście nie uważamy, aby wykorzystywanie swojego stanowiska do własnych korzyści było czymś pozytywnym, więc nie mamy zamiaru robić zakupów w tym sklepie – piszą rozgniewani kierowcy. Codziennie jeżdżą tą drogą i zupełnie nie rozumieją, dlaczego zostali zmuszeni do tak drastycznego ograniczenia prędkości mimo rzadkiej zabudowy. Nie wydaje im się słuszne codzienne hamowanie tylko dlatego, że ktoś wymyślił podstępny chwyt, który mam na celu zwiększenie dochodów swojej działalności.

Mniejsza o profity, choć sołtyskę takie zarzuty bardzo zabolały. Tym bardziej, że pochodzą także z sąsiedniej Cyganki, gdzie prowadzi drugi sklep. Wszakże słyszała pytania o progi, ale nie myślała, że ktoś tak błahy problem potraktuje poważnie. Przecież tu chodzi o bezpieczeństwo żukowian. To nie ona, a cała wieś zdecydowała o wykorzystaniu funduszu sołeckiego na spowalniacze.

Wicewójt Legat potwierdza tłumaczenia sołtyski. Twierdzi także, że Żuków nie jest jedyny w akcji spowalniania ruchu. Wiele rad sołeckich decyduje się na progi, by zahamować zbyt intensywny ruch. Z początku nikt nie jest zadowolony, ale z czasem wszyscy się przyzwyczajają i nie marudzą. Tak było na przykład w Gamratce, przez którą przejeżdżały tabuny aut, traktując drogę gminną jak obwodnicę.

A co z zakazem kładzenia progów na drogach nieosiedlowych? O takie zarzuty wójt się nie martwi i nie boi się spraw w sądzie. Obstawia wygraną i poprze każdą inicjatywę zwiększającą poczucie bezpieczeństwa mieszkańców. Na chodniki gminy nie stać, więc muszą inwestować w kilkakrotnie tańsze spowalniacze.

Nie wypada tego reportażu pozostawić bez apelu. Apelu do kierowców, by na drogach lokalnych byli czujni i uważali na znaki drogowe. A że wyprzedzi ich rower, to nie wstyd. Gmina wymyśliła takie progi, które zmieszczą się między kołami autobusu i ciężarówki, a rower czy motocykl skorzysta z wąskiego pasa bez wzniesienia. I jak tu kierujący osobówkami mają nie psioczyć...

Numer: 31 (826) 2013   Autor: J. Zbigniew Piątkowski