Czas zdradzić tajemnicę mińskiego parku, czyli przyczyny zagłady bytujących tam ptaków. Sądny dzień przyjść musiał, bo ludzie to dobroduszne matoły. Rzucając do wody chleb, a nawet czipsy doprowadzili do rozwoju trujących sinic. Na ptasie trupy nie trzeba było długo czekać...
Winy z toksyny
Gehenna trwała godzinami, ale dopiero w sobotę rano wrażliwi spacerowicze odkryli prawdę. Po alarmującym telefonie zobaczyli zwłoki kaczek i młodego łabędzia, który leżał bezwładnie w błocie na brzegu kanału. Udało się go uratować, ale ze stadka liczącego 9 ptaków zostali tylko rodzice i troje młodych. Do tego nikt nie wie, co się z nimi dzieje...
Obrońcy ptaków są zażenowani brakiem pomocy ze strony miasta i weterynarzy. Jednak trzeba szukać przyczyn, a one nie są proste i jednoznaczne. Magistrat twierdzi, że to wina ptasich dokarmiaczy, którzy zamiast kupować granulat z kaczkomatu parkowego, rzucają ptactwu pieczywo, a nawet czipsy. Są one doskonała pożywką dla sinic, których metabolizm wyzwala toksyny. Są one są groźne dla kaczek i łabędzi, a nawet prowadzą do śmierci.
Wprawdzie ZGK umieścił przy nadwodnych alejach tablice informacyjne, ale ktoś je zniszczył lub ukradł. – Tak nie może być, trzeba wszystko monitorować, a winnych karać – domagają się obrońcy zwierząt.
A mińszczanie? Z przekąsem wspominają jak to burmistrz chwalił się, że Mińsk Mazowiecki słynie z wodnych ptaków w parku. - O, tak mamy kaczki, mamy łabędzie, ale nie mamy weterynarza, który potrafi je ratować – ironizują w kontekście reakcji lekarza na konającego łabądka. I pytają... dlaczego przychodnia, która ma podpisana umowę z miastem, leczy tylko psy i koty, a weterynarz podejmuje się co najwyżej usypiania ptaków. Dlaczego w parku leża martwe kaczki, młode łabędzie padają jak muchy, a miasto się tym wcale nie zajmuje.
Ta bulwersująca sprawa nie może pozostać bez echa. Nie wystarczy napisać, że LATEM PTAKI NIE POTRZEBUJĄ DOKARMIANIA. Monitoring czy patrole mogą odstraszać, ale czy na tyle, by oduczyć ludzi fałszywej dobroci i od myślenia – przecież to tylko dzikie ptaki...
***
Po tygodniu życie na wodzie toczy się jakby nic się nie wydarzyło. A jednak nieliczne kaczki są mniej gwarne, a z siódemki młodych łabędzi pozostały tylko dwa. Pływają majestatycznie tuż przy brzegu, ale łabędzica sykiem nie pozwala się do młodych zbliżać.
Nad stawem siedzą stali bywalcy, z których jeden – Ernest pomagał ratować ginące w oczach ptaki. Nie widział żadnych działaczek z organizacji, a tylko miejskie strażniczki. Nie wie, dlaczego tak się stało, ale przypuszcza, że winni są empatyczni, choć naiwni dokarmiacze. Szkoda, wielka szkoda...
J. Zbigniew Piątkowski
Reportaż TV
Numer: 28 /1291/ 2022 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ