Powiat mińskiPowiat miński blokad

Samorządowcy mają problem ze starostwem, a właściwie z zarządem dróg powiatowych, który nie sprzyja inwestycjom wymagającym zajęcia pasa drogowego. Niestety, powiatowe trakty dość gęsto przecinają gminy i miasta, ich stan w niektórych miejscowościach jest opłakany, a do tego hamują rozwój lokalny. Niestety, sytuacja na przydrożnych pasach wydaje się patowa...

Pasy bez klasy

Sprawę pasów drogowych podczas konwentu wójtów i burmistrzów poruszył Burmistrz Adam Ciszkowski, prosząc starostę i dyrektora ZDP o ułatwianie, a nie blokowanie inwestycji. Zresztą najlepiej byłoby, gdyby przyjechali do Cisia i wytłumaczyli mieszkańcom, dlaczego nie mają gazyfikacji. On już nie jest w stanie ich przekonać, bo powiat zamiast pomóc, tylko niezręcznie podpowiada, by kolejne projekty robić bez wchodzenia w pas drogowy, czyli na prywatnych gruntach. Tak nie da rady, bo nie wszyscy się zgodzą, a projektanci nie przeskoczą obwarowań technicznych i formalnych. Wójtowie z Dobrego i Latowicza byli podobnego zdania, podając przykłady blokad inwestycyjnych. Jest i druga strona medalu, czyli siedmioletnia wojna sądowa gminy Jakubów z mieszkanką wsi Turek. Niestety, batalia okazała się przegrana, bo nie było wtedy indywidualnych zgód i gmina musi nitkę wodociągu przenieść. – Tylko gdzie – pytała niekoniecznie retorycznie wójt Hanna Wocial. Proponowała również spotkanie projektantów z wykonawcami, by ustalić swoistą mapę drogową inwestycji.
Trzeba się więc szanować i dogadywać, bo inwestycje są kosztowne, a mieszkańcy gmin są także mieszkańcami powiatu – próbował negocjować wójt Uchman.

Według wicestarosty Kikolskiego powiat zawsze stara się pomagać, ale tylko w ramach przewidzianych prawem. Podobnie tłumaczył się dyrektor Michał Serwinowski, ale ze szczegółami technicznymi. Twierdził, że przed modernizacją drogi pobocze może się okazać jezdnią, lub należeć do posesji. Trudno więc ustalić, którędy te rury przeprowadzić. A po modernizacji w ogóle jest to niemożliwe, bo droga to monolit i każda ingerencja narusza strukturę pasa drogowego, który w efekcie ulega degradacji. Zresztą każdą sprawę traktują indywidualnie i nie utrudniają inwestycji.

A jaka jest prawda? Burmstrzowi Ciszkowskiemu nie chodzi o realne, a interpretacyjne możliwości, czyli większą wrażliwość zarządcy na priorytety samorządów. Mieszkańcy nie rozumieją, że prawo może być tak bezwzględne. Oni nie będą czekać 10 lat na przebudowę drogi, bo po to się sprowadzili, by mieć obiecane media. Stąd  przyznawanie się starostwa do otwartości wydaje się czysto teoretyczne, a faktycznie jest restrykcyjne.
Sprawę z punktu widzenia geodety próbował naświetlić burmistrz Jaszczuk. Oskarżył wykonawców, że nie stosują się do projektów, a kładą rury zygzakiem. Trzeba więc uważać, by przy okazji kładzenia rur nie naruszyć i nnych mediów. A w ogóle trzeba zrobić porządek z pasami drogowymi, bo coraz więcej na nich budujemy, a coraz gorzej gospodarujemy.

Samorządy zawsze skazane są na współpracę. Na ich inwestycje nikt nie uchwali specustawy, wiec nie mają wyjścia i muszą się dogadywać. I nie chodzi tu o bezprawie, a  zwykłą urzędniczą empatię.

Numer: 11/12 (1274/1275) 2022   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *