Mińskie echa wojny
Czwartek 24 lutego i kolejne po nim dni to nie tylko wojna na Ukrainie. To także dość niespodziewana sytuacja na stacjach paliw i przed bankomatami...
Szwanki tanków
Gdy rosyjskie czołgi przerywały pierwsze kordony ukraińskiej obrony, polscy kierowcy zablokowali dystrybutory, tankując w co się da hektolitry benzyny i oleju napędowego. Nic dziwnego, że wkrótce osuszyli stacyjne zbiorniki i kolejki zaczęły się wydłużać.
Wzmożony popyt od razu wykorzystali paliwowi potentaci, podwyższając ceny do 9 zł za litr etyliny czy oleju. Oczywiście nie wszyscy, bo Orlen takich praktyk zakazał, a chciwców obiecał ukarać zabraniem koncesji. Kolejki miały skrócić normy tankowania, czyli 50 litrów na osobówkę. Trochę to pomogło, ale nadal bywają zatory, a ceny nawet na stacjach Orlenu wzrosły do ponad 6 złotych. Zresztą dowiadujemy się o aktualnej stawce dopiero podczas tankowania, bo na witrynach jest tylko cena gazu.
Bankomaty też nie wytrzymały naporu wypłacających gotówkę. Ludzie wpadli w taki amok, że nikt nie był w stanie ich przekonać o bezpieczeństwie lokat.
Niedorzeczność zachowań potęgowało domniemanie, że skutki wojny dotkną wkrótce polskiego rynku paliwowego i naszej waluty. Kolejne dni pokazały, że katastroficzne wizje były przesadzone, a panika nikomu niepotrzebna.
Numer: 9/10 (1272/1273) 2022 Autor: (jaz)
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ