Wprawdzie przypadki wścieklizny zwierząt w powiecie mińskim są nieliczne, ale wojewoda wszystkie służby postawił na baczność. To przez 110 przypadków tej nieuleczalnej choroby w ubiegłym roku i już siedem zakażeń w styczniu 2022 roku. Straszy też mandatami właścicieli zwierząt domowych, nakazując ich szczepienie i trzymanie w podwórkowo-mieszkaniowej niewoli…
Wściekłe piekło
Wojewoda od początku 2022 roku apeluje o zachowanie ostrożności w sytuacji spotkania nieznanych nam zwierząt na swojej drodze. Nawet jeśli zobaczymy ranne zwierzę i chcemy mu pomóc, nie dotykajmy go. Należy powiadomić odpowiednie służby. Nie podejmujmy działań na własną rękę. Pamiętajmy też, że szczepienie przeciw wściekliźnie psów jest obowiązkowe wszędzie, a kotów tylko na terenach zagrożonych. Jego brak grozi grzywną do 500 złotych.
W powiecie mińskim są to miasta Sulejówek, Halinów i Mińsk Mazowiecki oraz gminy Dębe Wielkie, Halinów, Mińsk Mazowiecki, Siennica, Stanisławów, Latowicz i Cegłów.
Temat nadchodzącej fali zakażeń podjęli uczestnicy konwentu wójtów i burmistrzów. Pod koniec 2021 roku dmuchali trochę na zimne, bo przecież dwa przypadki chorych lisów to jeszcze nie powody do strachu. Wysłannika powiatowej weterynarii martwiła bardziej prawie setka chorych zwierząt u sąsiadów, czyli w powiecie garwolińskim i otwockim. Stąd rozrzucane z samolotów szczepionki – także w zagrożonych mińskich gminach, by choroba przestała się rozprzestrzeniać.
Krzysztof Marciniak z zespołu ds. zdrowia i ochrony zwierząt PIW namawiał do korzystania z akcji edukacyjnej i szczepienia zwierząt domowych. Oczywiście nie za darmo, ale koszt jednej dawki to tylko 20-30 zł.
Samorządowcy nie mieli dobrych informacji o pracy służb inspekcyjnych. Wójt Krzysztof Kalinowski przypomniał kłopoty po znalezieniu jeszcze żywego lisa z objawami wścieklizny. Właściwie wszyscy byli bezradni, by go unieszkodliwić, tłumacząc się przepisami prawa. Wprawdzie weterynarz sugerował, że można go umieścić w klatce, ale już nie wskazał, kto ma to zrobić.
Burmistrz Jaszczuk zamiast mówić na temat, opowiadał o zwierzętach bezdomnych. Ich definicja jest wprawdzie jednoznaczna, ale wciąż obca właścicielom psów i kotów. Podobnie jest z dzikami, które wszakże – jak mówił wójt Piechoski – należą do skarbu państwa, ale tylko zdrowe i żywe. Tu potrzebna jest również zmiana prawa… Podobnego zdania był komendant Rogowski, który przytaczał liczne fakty wprzęgania policji w pilnowanie zabitych na drodze dużych zwierząt. Trudno sobie wyobrazić, by pilnowali również zdychających lisów… Karzą właścicieli psów za brak opieki, ale co mają robić z kotami, szczególnie zdziczałymi…
I na koniec rarytas… Wojciech Witczak jako myśliwy i były wójt zaznaczył, że żadne przeciwdziałania nie wyzerowały wścieklizny. Ona była, jest i będzie i żadne szczepionki nie pomogą. W ogóle każda dyskusja, żale i petycje to zwykłe bicie piany, bo rządzący nigdy nie podejmą radykalnych decyzji, które groziłby depopulacją gatunku podatnego na choroby zakaźne. Tak więc szczepienie dzikich zwierząt jest zwykłym marnotrawstwem.
Marciniak prosił, by życia ludzkiego nie przeliczać na pieniądze. Fakt, śmierć z powodu zakażenia wścieklizną jest bardzo rzadka, a on pamięta jedynie takie zdarzenie sprzed 17 lat.
Nie ulega wątpliwości, że wścieklizna jest wciąż groźną zoonozą na świecie, bo co roku przyczynia się do 55 tys. zgonów wśród ludzi, a szczególnie dzieci do 15 lat. Głównym źródłem zakażenia ludzi – 95% przypadków – są psy, a obecnie coraz częściej… nietoperze. To skutek akcji szczepień lisów, która niemal całkowicie wyeliminowała wirusa u zwierząt domowych, a więc także możliwość zakażenia ludzi. Mimo tego co kilka lat wzrasta liczba zakażeń, co oznacza, że wirus szuka nowych nosicieli, a niektórych nawet zabija.
Numer: 5/6 (1268/1269) 2022 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ