Przed rokiem odwiedziny rodzinnych grobów były prawnie niemożliwe. Jeśli już ktoś chciał koniecznie zapalić świeczkę zmarłej osobie, musiał to zrobić po kryjomu. W tym roku znowu na cmentarzach pojawiły się tłumy niezrażone kolejną falą sterowanej pandemii. I słusznie, że bez duszących maseczek, bo nie od nich, a wyłącznie od promotorów strachu zależy, czy liczba zakażonych radykalnie wzrośnie…
Bezkarni cmentarni
Do południa wszystko było normalnie, a nawet luźniej niż zazwyczaj. Niestety, policja zamknęła przejazd pod główną bramą cmentarza i zaczął się cyrk objeżdżania obu rond i szukania miejsca choćby chwilowego postoju. Żadnej informacji o miejscu głównego parkingu, żadnych komunikatów o utrudnieniach. Pod murami chryzantem mało i do tego dość drogie. Nic dziwnego, że na grobach też nie było kiczowatego zagęszczenia dowodów pamięci. A może niektórzy wzięli sobie do serca, że nie ilość, a jakość jest i lepsza, i tańsza…
Mimo ostrzeżeń TPMM wybrało żywą akcję zbierania datków na renowację zabytków. Tym razem na tablicę upamiętniającą Józefa Zaręmbę, który zmarł w 1898 roku przeżywszy 72 lata. Wśród kwestujących dominowali mińscy radni, a nawet osobnicy, którym z krzyżami nie jest po drodze. Ot, poświęcenie… Tym większe, że zebrali dokładnie 16399,48 złotych.
Wszyscy stali na poboczach głównej alei mińskiej nekropolii, przy której właśnie jaśnieje piaskowcem pomnik niedawno zmarłego prałata Jana Byrskiego. Właśnie 1 listopada, już o 20.00, doszło do jego poświęcenia. Może dlatego w okowach nocy, że wyryta na nim płaskorzeźba proboszcza parafii św. Antoniego z Padwy wzbudza w przechodniach mieszane odczucia. Jakby potwierdzała ostatnio obserwowaną mińską tendencję do wznoszenia kiczowatych, a nawet potworkowatych pomników. Fundowane są przez miejscowych biznesmenów, których fantazję wspierają władze miasta. Z pomnikiem Byrskiego jest podobnie, ale nie wiadomo, kto rzeźbił i aprobował to artystyczne bezguście.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że miński cmentarz pęka w szwach. Nawet nowy szereg kolumbarium nie poprawi sytuacji, a pozyskanie nowego terenu nie przynosi spodziewanego efektu. Czy więc urzeczywistni się niehonorowa przepowiednia, że parafianie mińskich świątyń będą chowani na podmińskich cmentarzach…
Radny Krzysztof Miąsko wielokrotnie pytał burmistrza o przyszłość komunalnej nekropolii, ale nie doczekał się konkretów. Jakubowski uparł się, by nowy teren nie pochodził z zasobów miasta. Przed rokiem stwierdził, że sprawa cmentarza to problem planu zagospodarowania. Za cmentarzem jest wprawdzie rekultywowane składowisko odpadów, ale też teren hufca pracy, który miasto chce przejąć. Jest pewien, że właśnie nowy plan zagospodarowania uniemożliwi funkcjonowanie i rozwój OHP, na czym skorzysta miasto. Co z tego, że ze szkodą dla OHP, skoro taki jest interes społeczny…
Puenta nie musi być optymistyczna, bo co będzie, jeśli nie wypali plan zagospodarowania przestrzeni za cmentarzem. Może być identycznie jak z dworcami PKP-PKS czy pomnikami. Niepowodzenie zawsze można złożyć na ludzką zawiść lub jakieś fatum…
PS. Wśród tysięcy grobów są też mogiły naszych dziennikarzy i współpracowników – Ewy Sobocińskiej, Józka Lipińskiego, Jurka Adamczaka, Darka Szymańskiego, Krzysia Szczypiorskiego czy Piotrka Siankowskiego. Niech odpoczywają w pokoju…
Numer: 45/46 (1256/1257) 2021 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ