Takiego prezentu z okazji 600-lecia Menska nie spodziewali się nawet zagorzali pochlebcy burmistrza Jakubowskiego. Oto przy ulicy Warszawskiej, czyli na wystawowej pierzei parku pojawił się pomnik Anny Mińskiej. O gustach artystycznych podobno się nie dyskutuje, ale nie w tym przypadku. Tutaj postać właścicielki miasta jest tak nienaturalna, że wzbudza krytyczne odczucia. Ba, wręcz nazywana jest upiorną maszkarą…
Przywary maszkary
Z okazji jubileuszu miasta władze postanowiły postawić dwa pomniki. Miały upiększyć rocznicowy gród i przywoływać jego dzieje. Już Jan z Gościańczyc wzbudził wątpliwości, które byłyby znacznie poważniejsze, gdyby nie dość racjonalne tłumaczenia jego twórcy. Paweł Wocial nie miał wyjścia, bo nie znając twarzy założyciela Menska, dał mu postać mitologicznego Pegaza.
Z Anną Mińską problem jest podobny. Ta XVI-wieczna fundatorka szpitala nie dość, że jest kubistycznie odrealniona, to strasznie pomarszczona i obskurnie pospawana. Niektórym lokalnym krytykom sztuki przypomina transformerkę, innym stracha na wróble lub zdeformowanego babsztyla. Kto ją tak oszpecił i za ile…
Autorem rzeźby jest Mateusz Sikora, który w swojej twórczości zajmuje się przede wszystkim ekspresyjną deformacją ludzkiego ciała. Artysta przedstawia postaci w ruchu, kroczące, wygięte, mocujące się z przestrzenią. Są one symboliczną ilustracją emocji miotających człowiekiem. W efekcie każda jego praca atakuje przestrzeń…
Taka jest też parkowa Anna Mińska Mazowieckiego – synowa stolnika Stanisława Mińskiego. Po śmierci męża Mikołaja, jako dziedziczka Mińska, skutecznie gospodarowała dobrami miejskimi, m.in. rozwijając w połowie XVI wieku handel zbożem spławianym Wisłą do Gdańska. W 1557 roku ufundowała szpital. Za jej czasów Mińsk Mazowiecki przeżywał dynamiczny rozwój, stając się jednym z bardziej zaludnionych miast Mazowsza.
Trzeba było o tym poinformować na tablicy leżącej u stóp dziedziczki, ale napis okazał się mało czytelny. Poprawiali go muzycznie i pontomimicznie aktorzy z Łodzi, ale niektórzy obserwatorzy uznali ich występ za dość perwersyjny. Twierdzili, że najlepszy był duch Anny i łysy sponsor tego monstrum. No i puzderko z lusterkiem podarowane uczestnikom odsłonięcia pomnika.
Mińszczanie okazali się bezlitośni. Ocenili pomnik Anny jako maszkarę, straszydło, gnijącą pannę młodą, a nawet mumię z zatopionej piramidy. Nawet znany esteta Piotr Siła określił ją jako okropną. I pytali, czy rzeczywiście miasto nie ma na co wydawać kasy, bawiąc się w mało estetyczne eksperymenty. Tylko nieliczni uznali, że jednak rzeźba ma swoją wartość i z daleka przyciąga wzrok. A przecież o to chodzi, by wyzwalała emocje. Najbardziej szkoda dzieci, którym ta maszkara będzie się śniła po nocach…
Mimo wszystkich fusów i minusów, pomnik Anny Szpitalnej już odstrasza parkowe ptactwo. Jeśli będzie skuteczny, podobne maszkary można ustawić na pozostałych pierzejach parku. Godnych uwiecznienia wszak nie brakuje, by wspomnieć tylko o Iwanie Himilsbachu, Piotrusiu Skrzyneckim czy… No właśnie, tu byłoby kilka do wyboru. Na wszelki wypadek padną tylko imiona – Marcinek, Leszek, a może Ela… Kto wie, kto dla rzeźbiarza jest już wystarczająco brzydki, a kogo Sikora potrafiłby najbardziej oszpecić. Oczywiście, że artystycznie…
Numer: 31/32 (1243/1244) 2021 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ