Mińsk MazowieckiMińsk Mazowiecki absolutoryjny

Każda opozycja samorządowa ma ciężko, a najciężej w czasie sesji absolutoryjnej. No bo rachunkowo wszystko się zgadza, a tu sumienie gryzie, wyzwalając niekoniecznie zdrowe emocje. Wobec takiej ambiwalencji żadna krytyka nie ma sensu. Tym bardziej dywagacje o braku zaufania do władzy, która jednych hołubi, a drugich ignoruje lub straszy…

Tanie zaufanie

W mińskiej radzie miasta rozdane na początku kadencji karty leżą na stole. Są wyraźnie znaczone, więc nawet szulerzy mogą być do nich zniesmaczeni. Opozycyjni radni znają prawdę, ale próbują co jakiś czas nimi wistować. Nie zraża ich widmo przegranej…
Właśnie o takiej sytuacji mówił podczas absolutoryjnej sesji radny Krzysztof Miąsko, a wtórowali mu Izabela Stolarczyk i Robert Ślusarczyk.
Wszyscy podkreślali brak należytej współpracy rządzących z opozycją, której wszystkie wnioski budżetowe są odrzucane. Jeszcze gorzej, gdy burmistrz straszy radnych biedą, a na koniec roku zostają mu niewykorzystane pieniądze. Tak właśnie było w czasie uchwalania stawek podatków na 2020 rok. Burmistrz wręcz przepowiadał armagedon, czyli brak inwestycji, masowe zwolnienia, dziurę kulturalną i dno oświatowe… I co się okazało? Wyszło na to, że miasto nie potrafiło zagospodarować zebranej kasy.
Pandemia nie jest tu żadnym wytłumaczeniem. Raczej trzeba wyjaśnić, dlaczego miasto wynajmuje od kilkunastu lat i za duże pieniądze pomieszczenia na potrzeby MOPSu… do czego służy MIM, w którym nie można znaleźć ważnych dla mieszkańców informacji, a popisy promocyjne burmistrza i podległych mu jednostek. Wreszcie trzeba też zapytać, dlaczego placówki kultury aż tak żerują na budżecie miasta. Z przyzwyczajenia, czy niezaradności w pozyskiwaniu funduszy…
– Panie burmistrzu, trzeba nauczyć siebie i innych oszczędności, a nie dokuczania ludziom coraz większymi podatkami. Trzeba odtajnić dział z różnymi wydatkami, bo chodzi o taką przejrzystość, żeby nikt nic nie miał nam i burmistrzowi do zarzucenia – domagał się radny Miąsko. Przy okazji zaznaczył, że na razie wszystkie splendory zbiera Jakubowski, a porażki spadają na radę, która coś uchwaliła. Tak być nie może…

Czy krytycy spodziewali się riposty burmistrza? Owszem, ale tym razem widocznie niedysponowany Jakubowski mówił bez nadmiernych emocji. Jednak najbardziej dotknął go zarzut o nieszukaniu oszczędności. Już samo 7-procentowe niewykonanie budżetu jest wielomilionową oszczędnością. Nie rozumiał także retoryki podatkowej, bo przecież skoro stawki radni podnieśli, to uchronili miasto przed dziurą budżetową. Rada jest także od tego, by podejmować niepopularne decyzje i za nie odpowiadać.
Obraził się za wycieczki personalne i oskarżenia, że miałby kiedykolwiek sprzedać cokolwiek za złotówkę. A większe dotowanie domu kultury, muzeum czy biblioteki wynika nie z fanaberii, a wzrostu kosztów płac, które podnosi nie burmistrz, a rząd. A tak w ogóle finanse są tak skomplikowane, że trzeba lat, by pojąć o co w nich chodzi.
Taka jest retoryka władzy, o której wiedzą wszyscy, ale jej nie pojmują. Jak w przysłowiu – pluj mu w gębę, a on twierdzi, że pada deszcz…

Numer: 29/30 (1241/1242) 2021   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *