A jednak gadali… I to tuż po wznowieniu obrad radnych po awarii systemu rejestrującego. Nic dziwnego, że wielu mińszczan nie obejrzało on-line tych dziwnych dyskusji i tłumaczeń. Dziwnych z wielu powodów, a najbardziej wynikających z niepokojącej niedyspozycji burmistrza Jakubowskiego. Już dawno było pewne, że poniedziałkowe obrady nie są najlepszym terminem…
Gadki na łatki
Nie wszystko da się wcześniej napisać i rozesłać do radnych, by mieli jak najmniej pytań i wątpliwości. Tym razem burmistrz jakby to wyczuł i próbował ubiec opozycjonistów. Mówił więc o unikatowej akcji sadzenia 600 drzew na 600-lecie. Rzeczywiście, to ewenement na skalę kraju, choć fundatorów na razie jest czterdziestu. Mało? Ależ się rozkręcą, bo w nagrodę za drzewko dostaną… album. Jeśli ktoś myślał, że każdy podczas spaceru przeczyta nazwę tego eko- -pomniczka i nazwisko darczyńcy, to się myli. Takich rzeczy się nie praktykuje, bo drzewo rośnie, a ludzie kradną…
Burmistrz mówił także o prowizorce odpadowej, co w obliczu obchodów 600-lecia zakrawa na kuriozum. Przetarg niestety nie przebiegł pomyślnie i od lipca firma sprząta za cenę z wolnej ręki. Może za 2-3 miesiące uda się wyłonić odbiorcę, ale kto wie, ile taka przyjemność będzie mińszczan kosztowała. Do tego firmy są w fazie skargowej z pierwszego, nieudanego przetargu, a więc finał w izbie odwoławczej jest także możliwy.
Bijemy się w piersi, że w poprzednim artykule PAŁAC NA KACU oskarżyliśmy radnych o brak dyskusji na ten newralgiczny dla miasta temat. Owszem – pytali o szczegóły, ale jak można je poznać, gdy sesja udostępniana jest w sieci po kilku tygodniach.
Już wiemy, że zaczął sam Jakubowski od próby usystematyzowania pałacowych zaszłości. Właściwie nie powiedział nic nowego, co mogłoby dać jakąkolwiek nadzieję.
Wspomniał, że w roku 2009 do miasta wpłynęło tak naprawdę żądanie zwrotu pałacu i parku bez możliwości ugody. Na miejscu ówczesnego burmistrza Grzesiaka Jakubowski podjąłby taką samą decyzję. Zgoda oznaczałaby zaprzeczenie własności miasta i zwrot tych nieruchomości na rzecz spadkobierców.
Radny Robert Ślusarczyk przypomniał burmistrzowi, że sprawa pałacu to nie wczorajszy problem i trzeba się było liczyć z możliwością jego straty. Dał przykład artykułów w Tygodniku Co słychać?, w których były sugestie o konieczności zakupu kina Światowid, by ewentualnie mieć wyjście awaryjne na siedzibę domu kultury. Niestety, miasto temat zlekceważyło…
Jakubowski swoim zwyczajem odpowiedział, że nie miał oferty kupna tego obiektu ani wcześniej, ani od dzisiejszego właściciela. Teraz jedyna nadzieja w sądzie administracyjnym…
A co jeśli miasto przegra? Trzeba będzie spadkobiercom zapłacić. Ile? Tego nikt nie wie, bo jeśli jakiś samorząd zapłacił, to trzeba szukać. I oczywiście negocjować.
Czy w duchu tezy wniesionej przez przewodniczącego Kulmę, że pałac po wojnie był ruiną? To kolejne kuriozum, by straty wojenne przenosić na byłych właścicieli, którzy do ruiny w żaden sposób nie doprowadzili.
Numer: 27/28 (1239/1240) 2021 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ