Powiat mińskiDRODZY CZYTELNICY

Pianiści przerywają swój coverowy występ, bo ktoś ich filmuje. Gwiazda estrady już na początku zapowiada, że nie życzy sobie utrwalania na czymkolwiek jej jaśnistej postaci i głosu gwałconej hieny. Niektórzy wieszają nawet olbrzymie płachty, by każdy czuł respekt przed konsekwencjami błyśnięcia fleszem, klaśnięcia spustu migawki lub – co najbardziej karygodne – włączenia kamery. Twierdzą, że to w obronie praw autorskich, ale trudno w to uwierzyć. Można sądzić, że boją się utrwalania chałtury odstawianej ku uciesze naiwnej gawiedzi.

Szmery kamery

DRODZY CZYTELNICY / Szmery kamery

Wiadomo, że każdy chce zarobić na własnym talencie. Tak, to niezbywalne prawo artysty, twórcy, poety czy ulicznego grajka. Każdy z nich doskonale wie, ile kosztuje droga do sławy i nie chce, by ktokolwiek na nim żerował, czyli zarabiał lub dogadzał własnej chuci. Gdy kiedyś stali na rozstajach, gdy nikt się nimi nie interesował, daliby wszystko za jedno zdjęcie, jeden filmowy kadr. Jako celebryci dyktują warunki nie tylko finansowe. Gorzej, oni chcą brać kasę, a na scenę najchętniej wysłaliby sobowtóra z playbackiem.

Powód jest prosty – nie potrafią grać lub śpiewać na żywo. Szczególnie własnych lub im dedykowanych utworów. Trudno się w takiej sytuacji oprzeć pewności, że wymagany zakaz utrwalania czegokolwiek wynika z lęku ujawnienia beztalencia scenicznego. Bo estrada to nie studio z aparaturą czyniącą cuda.

Sposób na takich artystów jest prosty – nie zawierać z nimi umów z klauzulą zakazu fotografowania i filmowania.

Zakazy utrwalania obrazu i dźwięku dotyczą przede wszystkim publiczności, ale niekiedy również mediów. Spotykamy się z taką postawą coraz częściej na imprezach z udziałem tzw. gwiazd. Nie ma z tym problemu podczas festynów z repertuarem ludowym i biesiadnym, bo to skarby publiczne, by nie rzec narodowe.

Artysta profesjonalny jest skarbem własnym lub menadżera, więc musi się wzbogacić za wszelką cenę. Nawet występem z płyty lub sceniczną nieporadnością.

Dlatego nie będziemy bywać z kamerą tam, gdzie organizator zawarł umowę urągającą mediom. Ba, nie wymienimy gwiazd imprezy, nie zrecenzujemy żadnego utworu... Z takich powodów nie będzie w naszych mediach najdroższego w Mińsku Mazowieckim festiwalu.

Bywa jednak inaczej, co potwierdza regułę scenicznego kunsztu i charakteru artysty. Ale czy to dziwne, że na takie medialne ekstrawagancje pozwalają sobie największe talenty...

Nasza telewizja ma już pół roku. Mimo trudnych i kosztownych początków radzi sobie dobrze, choć nie mamy jeszcze programu na żywo. Na razie wszystko nagrywamy, montujemy i puszczamy w strumieniu, przeplatając piosenkami, do których mamy pełne prawa autorskie. Po tygodniu każdy reportaż znajduje swoje miejsce w archiwum filmowym, które każdy może oglądać do woli i z regulacją czasu. Wkrótce udostępnimy je na youtubie, by naszą twórczość jeszcze bardziej przybliżyć widzom.

Jest ich prawie 50 tysięcy na całym globie, co nie znaczy, że nie można tego wyniku pomnożyć. Przyjdzie i na to czas, a póki co filmujemy. Oczywiście szmer naszych kamer jest przyjazny tylko tym, którzy są, a nie udają artystów.

Jak pani Janina, która nie udawała stulatki, choć wygląda na 80 lat. Czekamy na kolejne dziewczyny z twarzami tak pięknymi, jak ich długie życie. Niech nam żyją tak długo, jak najpiękniejsze wiersze i piosenki.

Numer: 27 (822) 2013   Autor: WASZ REDAKTOR






Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *