Mińsk MazowieckiNasze stulatki – 2013

Ciekawi ją świat, lubi żartować i... przyjmować gości. Ale takich, jak w czwartek 27 czerwca, jeszcze nie miała, choć w 1979 roku Krzyżem Kawalerskim dekorował ją sam Edward Babiuch. Minęło tyle lat, a ona wciąż mieszka przy ulicy Miodowej. To co, że pod felernym numerem... Janeczka zawsze miała szczęście, choć życie nie było takie słodkie, jak nazwa jej ulicy.

Miodowa Janeczka

Budynki przy Miodowej są stare, ale już powojenne. To tutaj Janina Zawadzka osiedliła się z mężem i dziećmi. Dostała mieszkanie za wzorową pracę suwnicowej w FUDzie.

Miała już wtedy niewielką pensję, chęć do pracy – także społecznej – i... pięcioro dzieci. Mąż Józef zmarł wcześnie, więc doszła bieda i jeszcze mniej czasu na własne aspiracje. Nie poddawała się, dorabiając do pensji rękodziełem. A dzieci urosły i poszły w świat. Najstarsza Halina do Wrocławia, Alicja do Korczewa na Podlasiu, a Mieczysław do Siedlec. Na dożywocie została Teresa i mieszkający także w Mińsku Mazowieckim najmłodszy Jerzyk. Obaj synowie pracowali w MO, a po pozytywnej weryfikacji zostali policjantami, z czego matka była dumna. Także z otrzymanej w 1986 roku złotej odznaki za zasługi w ochronie porządku publicznego, do której niewątpliwie obaj się przyczynili. Wcześniej dekorowano ją za zasługi dla województwa warszawskiego i wspomnianym Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Właśnie ten krzyż przypięła na swoje setne urodziny, które przypadły dokładnie 24 czerwca. Przyjechała wówczas cała rodzina, a więc pięcioro dzieci, sześcioro wnucząt, pięcioro prawnucząt i jedna praprawnuczka.

Trzy dni później do mieszkania przy Miodowej weszli goście z magistratu, ZUS-u i nasze media.

Burmistrza Jakubowskiego witała jako „waszą wysokość”, ale jej podziw przeniósł się zaraz na bukiety kwiatów i... kamerę. Trochę nie dosłyszy, więc trzeba było mówić dość głośno. Odpowiadała logicznie, a nawet z lekką ironią. Przeważnie żartuje ze swego wieku, ale o trudzie życia wspominała już z pełną powagą. Do 1973 roku, a więc do 60 lat życia była Janiną Zawadzką, a na trzy miesiące stała się panią Wytrykowską i tak zostało.

– Coś mnie podkusiło do nowego męża, ale długo z nim nie wytrzymałam – wspomina z figlarnym uśmiechem.

Wróciła do córki na Miodową, by wychowywać wnuczęta i haftować. Może właśnie dzięki artystycznej precyzji jest cierpliwa, wyrozumiała i pogodna. Jak twierdzi jej opiekunka, chce wciąż patrzeć przez okno. Już nie z widokiem na Srebrną, a w okna nowego bloku. To nic, wystarczy kwiat na parapecie i szczęście powraca. Nie wróci tylko młodość, ale czy stulatka po życzeniach dwustu lat życia myśli o powrocie do przeszłości.

Pani Janeczka na pewno wspomina niedawnych gości i cieszy się z podwyższonej o ponad trzy tysiące emerytury. To nie eliksir, ale na leki na pewno wystarczy. A może i na remont mieszkania...

Numer: 27 (822) 2013   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *