Powiat mińskiSzpital do poprawki

Co się dzieje w mińskim szpitalu… Tak naprawdę, a nie tylko według plotek wyssanych z brudnych palców lokalnych malkontentów. Czy naprawdę pacjenci nie mają co jeść i pić, bo podobno zabrakło nawet wody… Czy rzeczywiście zorganizowana naprędce zbiórka artykułów higienicznych, majtek, ładowarek, gazet i batoników była niezbędna? Dyrektor Martyniak nie o wszystkim wie, ale jak najbardziej popiera…

Braki do draki

Zarząd powiatu nic o tych brakach nie wiedział, o czym wicestarosta Kikolski bez ogródek poinformował radnych, a szczególnie Piotra Stępnia. Właśnie radny PiS zadał to niezręczne pytanie poza porządkiem sesji, więc nic dziwnego, że omal nie zostało storpedowane przez przewodniczącego Krusiewicza.
Okazało się jednak, że dyrektor Martyniak jakby na nie czekał… Ochoczo więc wyjaśniał wszystkie zawiłości i konteksty przyjęć i pobytu pacjentów w szpitalu. Zarówno przedpandemią, jak i teraz, gdy mińska lecznica stała się arką zarażonych covidem.
Ważne, że szpital nigdy nie zapewniał chorym żadnych środków higieny osobistej – mydła, szamponu, pasty i szczoteczki do zębów, a tym bardziej piżam, szlafroków czy… majtek. I każdy je wtedy ze sobą przywoził.

Teraz chorzy na covid nie mają czasu i siły zabezpieczyć się w niezbędne do jako takiego przetrwania środki, a rodzina nie może ich dostarczyć, bo akurat przebywa na kwarantannie. Ba, bliscy n ie wiedzą, gdzie ich krewny przebywa, bo w czasie nasilenia zachorowań mógł trafić do każdego, nawet odległego szpitala, bo akurat tam
było wolne miejsce.
Kwarantanna wywołuje także zatory w prosektorium. Zmarłych nie ma kto odebrać, więc zwłoki zalegają w chłodniach, a czas pogrzebów znacznie się wydłuża.
Dyrektor przypomniał, że na przełomie października i listopada na SORze mieli do 45 osób, a karetki wyły całą dobę. Do Mińska Mazowieckiego trafiali wtedy chorzy spoza powiatu, ale i ta sytuacja dochodzi do normy. Ta normą jest leczenie mieszkańców powiatu mińskiego.
Nowością zaś jest obecność w szpitalu żołnierzy obrony terytorialnej, którzy odbierają od rodzin paczki i dostarczają je chorym. To oni również pomagali w magazynowaniu darów od mińszczan. Nie było ich dużo, więc dali radę, ale klęska urodzaju też nie jest nikomu na rękę.
Ważne, że na pewno pacjenci covidowi nie głodują. I to nie dzięki ofiarowanym czekoladom czy batonikom. W szpitalu nie brakuje też wody… ani do picia, ani do mycia. Mają coraz więcej aparatów tlenowych i mniej pacjentów. Nie ma więc czym się martwić, a słodycze nie zawsze służą pacjentom z chorobami współistniejącymi.

Tak więc – ocenia Martyniak – sama akcja pomocy to nic zdrożnego, ale nie może być prowadzona bez uzgodnień. Chorzy na covida muszą być przede wszystkim leczeni bez stresu oraz w izolacji od otoczenia.
I byłby tak jeszcze mówił, gdyby nie przewodniczący Krusiewicz. Ten orzekł, że to nie czas na omawianie problemów szpitala, więc niech dyrektor daruje sobie dalsze szczegóły. Jeszcze będzie miał szanse się wygadać…

Numer: 51/52 (1211/1212) 2020   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *