Powiat mińskiSzpital czasu zarazy

Ostatnie decyzje wojewody mazowieckiego o przekształceniu niemal całego szpitala w oddział covidowy omal nie doprowadziły do nowych protestów ulicznych. Na szczęście apel rady powiatu nie wpadł w próżnię i kobiety mogą znowu rodzić w mińskim szpitalu, a SOR w sytuacji zagrożenia życia udzieli pomocy każdemu zgłaszającemu się pacjentowi. Tak było na początku listopada, ale wzrastająca liczba osób zakażonych wirusem wymaga nie tylko szybkich decyzji, ale wręcz nowych metod działania…

Covidowy z głowy

O nowej sytuacji SP ZOZ w Mińsku Mazowieckim opowiadał podczas sesji rady powiatu dyrektor Mariusz Martyniak. Jest chaos, braki kadrowe, ale szpital jakoś funkcjonuje. Najgorzej jest na SORze, który dysponuje miejscami tylko dla chorych z potwierdzonym zakażeniem sars-cov2. Mimo tego przywożeni są tam również pacjenci podejrzani o zakażenie, a to powoduje kompletne zablokowanie oddziału.
Radna Beata Walas dopytywała, co z innymi pacjentami, czy jest szansa wiedzieć, gdzie będą leczeni. Owszem, są ościenne lecznice, ale w każdej chwili i w nich może nastąpić blokada przyjęć. Powodem jest brak miejsc, lub nagłe zamkniecie oddziału z powodu kwarantanny. Tak zamknęły się szpitale w Garwolinie i Węgrowie. Co w takiej sytuacji robić? Dyrektor radzi, by dzwonić do NFZ…
Nie podniosło na duchu radnych, że za obecną sytuację nie odpowiadają władze powiatu, a wojewoda. Jeszcze smutniej zrobiło się po pytaniu radnego Grubka, czy rzeczywiście rodzina już nie zobaczy osoby zmarłej na covid. A to znaczy, że bez pożegnania ciało zostanie zapakowane do podwójnego worka i spopielone.
Dyrektor nie zna dokładnie procedur, ale wie, że szpital nie jest przygotowany na magazynowanie trupów. Poza tym to jest zadanie zakładów pogrzebowych wyposażonych w chłodnie.
No i sprawa statystyk epidemicznych. Dyrektor nie potrafił odpowiedzieć radnemu Smudze, ile osób umarło tylko na covid, a ile z udziałem innych chorób. To sprawa szpitalnego lekarza, który stwierdza zgon. Nie wie, czy są wydzieleni pandemiczni koronerzy obsługujący zmarłych w domu.

W dość trudnej sytuacji postawił dyrektora Maryniaka radny Stępień, prosząc o skomentowanie apelu do wojewody, który przygotował zarząd, a rada miała go przegłosować. Była w nim nie tylko prośba o przywrócenie funkcjonowania oddziału położniczego, ale też pytania o dalsze losy szpitala i jego pacjentów. Zasadnicze problemy to dyslokacja chorych do ościennych szpitali i uczynienie z mińskiego SORu izby przyjęć tylko dla zakażonych wirusem. Tak jest w szpitalu MSWiA w Warszawie, by nie dochodziło do zakorkowania karetek.
Dyrektor Martyniak szczegółowo wyjaśniał, jak zamierza zorganizować prace szpitala w covidowej sytuacji. Zapewniał, że mimo zamknięcia oddziałów przed niezakażonymi pacjentami, pomogą każdemu w sytuacji zagrożenia życia. Jak to zrobią przy brakach miejsca i medycznego personelu – nie wiadomo, ale przecież wiadomo, że nie przepisy, a życie jest najważniejsze.
A na koniec, jeśli rada źle ocenia jego pracę, złożył deklarację ewentualnego ustąpienia ze stanowiska. Nie zdziwił się, gdy przewodniczący Krusiewicz i kilkoro radnych winą obarczyło system ochrony zdrowia, który nie sprawdza się nawet bez epidemii.

Numer: 47/48 (1207/1208) 2020   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *