Choszczówka Rudzka leżała na kresach mińskich parafii dopóki w sąsiedniej – Stojeckiej nie wybudowano kaplicy, która służy mieszkańcom do kultu religijnego. Wieś w ostatnich latach stała się swoistą enklawą, bo dość skutecznie zamknięto ją jak nie barierami od hałasu, to autostradą. Tam właśnie urodziła się przed stu laty Zosia – pierwsza córka Stefanii i Jana Gańków. Swojej wsi i rodzinnemu domowi pozostała wierna całe życie…
Zosia domosia
Wizyta u stulatki to wciąż wielka przyjemność pełna zdziwień i radości. Szczególnie, gdy dotyczy kobiety wciąż pełnej uroku, zdrowego rozsądku i filozoficznej refleksji. To właśnie od jubilatki z Choszczówki Rudzkiej goście z gminy dowiedzieli się, że najważniejsza w życiu jest rodzina i szacunek do ludzi. Nawet tych, którzy przez zazdrość źle nam życzą… No i trzeba mieć własne gniazdo, gdzie bezpiecznie można wychować dzieci
i odpocząć.
– Przede wszystkim pamięć mamusia ma – mówią chórem córki. A kiedy przyjadą do rodzinnego domu, który też ma prawie sto lat, muszą jej słuchać. Także recept na długie życie, czyli mało mięsa, ziemniaki, mleko oraz sporo głodu i ruchu.
Na początku była jednak urzędowa niespodzianka, czyli odczytany przez wójta akt chrztu. Napisano w nim, że… działo się w mieście Mińsku Mazowieckim dnia 17 października 1920 roku o godzinie pierwszej po południu. Stawił się Jan Gańko lat 20 mający i okazał dziecię płci żeńskiej, zaświadczając, że takowe urodziło się w Choszczówce Rudzkiej 7 października roku bieżącego o dziewiątej rano z jego małżonki Stefanii z Pietrzkiewiczów lat 24 mającej. Dziecięciu temu na Chrzcie Świętym nadane zostało imię Zofia, a rodzicami chrzestnymi zostali Jan Fotyga i Józefa Falińska. Akt ten niepiśmiennym świadkom przeczytał ksiądz Sobolewski.
Wnet wysypały się życzenia, prezenty i chóralne dwieście lat w dobrym zdrowiu i miłości najbliższych. Od nas dostała komplet płyt DVD z folklorem i specjalną piosenkę w zamian za opowieść o swoim życiu…
Wyszła za mąż w 1944 roku, a więc w wieku 24 lat za młodszego o 5 lat Feliksa Karpińskiego. Oboje stracili ojców, a do tego Zosia jako najstarsza piekowała się ósemką młodszego rodzeństwa. Wtedy było najtrudniej –mama płakała i potrzebowała pomocy. Szczerze mówiąc miała tego dość i postanowiła wyjść za mąż. Nie chciała zostać starą panną. Wybrała sporo młodszego Felusia, bo wiedziała, że jest dobrym i pracowitym chłopakiem. Przeżyli ze sobą ponad 70 lat. Mąż zmarł dopiero przed pięciu laty, czyli dożył dziewięćdziesiątki.
Urodziła i wychowała pięć córek, które dały jej 12 wnucząt, 16 prawnucząt i na razie jedno praprawnuczę. Najstarsza Krystyna z 1945 roku ma dwie córki i ma od nich troje wnucząt. Podobnie młodsza o cztery lata Sabina, ale już dziś 70-letnia Henryka urodziła czterech synów, od których ma sześcioro wnucząt. I to mimo faktu, że dwóch z nich zostało księżmi. Czwarta Zofia – rocznik 1952, ma dwoje dzieci i czworo wnucząt, a najmłodsza Marianna również dwoje dzieci i tyleż wnucząt.
Stulatka trzeźwo krytykuje dawne czasy. Twierdzi, że kiedyś tak lekko nie było… – Trzeba było z mlekiem chodzić do Dębego, a potem pociągiem do Warszawy, by je sprzedać. Teraz to kobiety mają złote życie Ja to kiepskie miałam… to prawda, że mąż był robotny, ale pracując na kolei, lubił sobie czasami wypić – mówi szczerze, choć bez wyrzutu. Zosia piła głównie mleko, a nie znosiła zapachu tak zawsze chwalonego czosnku. Czym więc się leczyła? Kto tam by chodził z przeziębieniem do doktora… Samo przechodziło, a zresztą nie było czasu na chorowanie…
Córka Henia wspomina, jak w czasie okupacji Niemcy zabrali mamę na roboty przymusowe. Gdy doprowadzili młodych do dworca Wileńskiego i poszli czegoś się napić, Zosia była na tyle sprytna i odważna, że im uciekła i schroniła się na strychu jednego z domów. Na szczęście jej nie szukali, a ona po kilku dniach szczęśliwie wróciła do domu.
Zawsze była domatorką i tak już zostało. Gdy córka Henia chciała ją wziąć do siebie, stanowczo odmówiła. Dobrze jej w starych jak ona kątach, ale rada jest z każdych odwiedzin. Może na nie liczyć nie tylko dlatego, że została najbogatszą emerytką w dębskiej gminie.
Numer: 43/44 (1203/1204) 2020 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ