Panie Redaktorze... Nie będę już pisał o świrusowej zmowie, bo aż śmierdzi od tchórzostwa maluczkich duchem i wiarą. Jest inny fetor – historyczny, a właściwie honorowy i dotyczy jak najbardziej naszego miasta. Czekałem na te okazję wiele lat, by wreszcie do końca odsłonić tajemnicę prawej ręki mińskich burmistrzów, a kto wie czy nie prawdziwej ich szefowej. Frelakowa właśnie poszła na emeryturę i zasłużyła na medialną laurkę...
Dana zbadana
Zacznijmy od faktu, że Jadwiga Mroczek, a po ślubie Frelak znalazła się już na liście Wildsteina, choć wtedy zaliczała siebie do działaczy opozycji jako członek Tajnej Komisji Oddziałowej NSZZ Solidarność w Mińsku, która w 1982 roku drukowała Głos Miński. Dopiero na bardziej adekwatnej liście IPN okazało się, że Jadwiga Mroczek ur. 22 sierpnia 1955 r. to TW DANA o numerze w IPN Lu 00414/463 – Mińsk Mazowiecki.
Zobowiązanie do współpracy podpisała własnoręcznie 11 lutego 1982 roku, gdy była laborantką w m ińskim ZOZie. Prowadził ją Stanisław Bednarz, któremu składała raporty na piśmie bądź ustnie podczas spotkań. 29 marca 1983 r. poinformowała go, że wychodzi za mąż za byłego internowanego nazwiskiem Frelak, ale współpraca będzie kontynuowana. Za współpracę z SB była wynagradzana finansowo. Jest 13 pokwitowań na sumy od 210 złotych do 5 tysięcy. Odmówiła współpracy 4 sierpnia 1987 r. ze względu na sytuację rodzinną i na nieustabilizowaną sytuację społeczno-polityczną w kraju. W wypadku gdyby ta sytuacja się poprawiła, za 2-3 lata jest gotowa podjąć współpracę.
Kolaboracji już nie podjęła, a do tego pozytywnie się zlustrowała, czyli do wszystkiego się przyznała, ale nie przeprosiła. Świadkowie twierdzą, że publiczna ekspiacja wymazałaby ją z list hańby. Tym większej, że metody pozyskiwania współpracowników przez SB nie wiązały się ze stosowaniem przemocy fizycznej czy choćby porywaniem dzieci. Większość szpicli donosiła po prostu za pieniądze.
Frelakowa mimo konfidenckiego garba szybko awansowała, stając się po 1989 roku szarą eminencją mińskiego magistratu. Siostra posła i ministra z PO koordynowała pracę wszystkich komisji wyborczych w całym mieście, a jako przewodnicząca komisji alkoholowej dysponowała milionowymi środkami, które dzieliła, jak chciała. Ba, mściła się na niezależnych mediach, nie pozwalając USC podawania list osób zmarłych. Jej urzędnicze wścibstwo omal nie doprowadziło do upadku niepokornych żłobków i przedszkoli prywatnych...
Panie Redaktorze... napisałem to wspomnienie, nie z zazdrości, że Frelakowa będzie miała co najmniej 10-tysięczną emeryturę. Napisałem, bo nie można zapominać o butnych kanaliach, które nie mają ani wstydu, ani honoru...
Numer: 37/38 (1197/1198) 2020 Autor: Wasz DONOSiciel
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ