Mińsk MazowieckiWzięli i napisali...

Panie Redaktorze... w czasie panującej zarazy wszyscy starają się utrzymywać najwyższy poziom czystości. W sklepach dezynfekujemy ręce, zakładamy rękawiczki, a przez miesiąc zmuszono nas do noszenia maseczek. Tymczasem w Mińsku Mazowieckim w bloku przy ulicy Kościuszki 2 ludzie mieszkają w koszmarnych warunkach, które nie służą ani higienie, ani zdrowiu...

Z powodu odoru

Wzięli i napisali... / Z powodu odoru

Już na wejściu czuć bardzo wyrazisty i odrażający zapach. W piwnicy widać namokniętą podłogę betonową.
– Pewnego ranka obudził mnie okropny odór dobiegający z klatki schodowej. Ten zapach jest bardzo intensywny i wchodzi w każda szczelinę do mieszkania. Pootwieranie wszystkich okien nic nie daje, w dalszym ciągu go czuć. W tym smrodzie musiałam spędzić z rodziną święta – skarży się mieszkanka bloku.
I prosi o pomoc i interwencję w spółdzielni mieszkaniowej. Jest to stary problem, z którym spółdzielnia nie chce się uporać, a mieszkańcy nie mają na nic wpływu. Do zalań piwnic dochodzi po dziesięć razy rocznie. Śmierdząca ciecz wlewa się do poszczególnych piwnic, niszcząc ich zawartość i uniemożliwiając dostęp do nich.
Spółdzielnia zwala winę na mieszkańców, zamiast zrobić ekspertyzy i naprawić przyczynę zapchań, tj. prawdopodobnie stare i zakamienione rury. Piony od bardzo dawna nie były wymieniane.
– W ubiegłym roku spółdzielnia Przełom zorganizowała zebranie. W klatce siódmej gnieździła się część mieszkańców i cztery osoby ze spółdzielni. Jedna z pań tylko krzyczała na nas i pan od spraw technicznych, który obiecał, że podejmie czynności wyjaśniające wylewanie szamba i poinformuje mieszkańców o wynikach. Do dnia dzisiejszego nic do Nas nie przyszło – mówi mieszkanka bloku.
Zwraca również uwagę na fakt wydawania pieniędzy przez spółdzielnię bez konsultacji z mieszkańcami. Jako przykład podaje nowy taras przed blokiem od strony parkingu. Był on ważniejszy od godnego życia mieszkańców.
– Problem istnieje od około 20 lat. W naszym bloku znajdowały się lokale gastronomiczne. Obecnie jest tam apteka, a spółdzielnia dopuszcza się takich zaniedbań. Przy takim stanie piwnic jest możliwość zalegnięcia się szczurów, a wraz z nimi… zarazy. Do tego w spółdzielni nikt się z naszym zdaniem nie liczy. Wielokrotnie zgłaszałam problem. Pewnego razu musiałam tydzień czekać, aby wyjąć dzieciom wiosenne buciki z piwnicy. Za to pierwsi są do podnoszenia czynszu i przyznawania sobie nagród i odpraw. Co z tego, że spółdzielnia dzień po zdarzeniu usunęła zalegającą w piwnicy śmierdzącą ciecz, skoro zapach pozostaje na cały następny tydzień, a my przy takich warunkach musimy jeść i żyć. Sam ten zapach wywołuje u mnie torsje – skarży się mieszkanka.
O interwencję poprosili Powiatową Stację Epidemiologiczną i Krajową Radę Spółdzielczą. Na razie bez reakcji...
Na szczęście minister zdrowia nie nakazuje już pozostawania w mieszkaniach, w których nie można wytrzymać z powodu odoru.

Numer: 23/24 (1183/1184) 2020   Autor: Wasz DONOSIciel





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *