SiennicaSiennica zjazdowa

Martwili się o ten 16 zjazd. Nie o losy zarządu, a frekwencję. Bez powodu, bo zgłosiło się 191 absolwentów, a z zaproszonymi gośćmi na sali siedziało ponad 200 osób. Przynajmniej na początku, bo wraz z upływem czasu upłynniali się także zjazdowicze. Połączył ich znowu obiad i tradycyjny bal z szampanem, sutymi stołami i tańcami do słodkiej muzyki Jevelsów.

Źródła pamięci

Pierwsi pojawili się już o ósmej, by się zarejestrować i mieć czas na rozpoznawanie znajomych. – My naprawdę za sobą tęsknimy – mówili uradowani z obecności koleżanki czy kolegi z klasy przybyłych z różnych stron powiatu, Mazowsza, kraju, a nawet spoza granic. Jak Gena Mlynsky, absolwentka z 1951 roku, a mieszkająca od 50 lat w Anglii. – Jestem zauroczona Siennicą, a pierwsze zobaczyć chcę źródełko. Jak dobrze, że tu przyjechałam, teraz mogę już umrzeć – mówiła pani Eugenia wcale nie łamaną polszczyzną, a przede wszystkim promieniała uśmiechem. Może na wspomnienie źródełka, a może chwil, które zostawiła nad szemrzącą wodą. Nie była to odosobniona ocena i zachowanie. Szczególnie podczas balu, który odmienił salę sportową w rajską oazę kreacji i tańca.

Jakże odmienne były 4-godzinne obrady ze zdecydowanym tonem Franciszka Witka i dowcipem Stanisława Woźnicy. Już na początku spotkania odczytano listę nauczycieli i absolwentów zmarłych od 2009 roku i uczczono ich pamięć minutą ciszy. Było ich tym razem więcej, co świadczy o ubożeniu liczby najaktywniejszych absolwentów seminarium i liceum nauczycielskiego. Trzeba więc nowych sił, o które w swoim sprawozdaniu upominał się także prezes Jerzy Smoliński. Na razie piszą starsi, by o dorobku dotychczasowych zjazdów Sienniczan wiedzieli młodsi. Tak powstała Tradycja i dzień dzisiejszy siennickiej szkoły oraz film o historii i perspektywach siennickiej szkoły.

Prezes sporo mówił o pieniądzach, a szczególnie utrzymaniu muzeum i samej szkoły, którą powiat oddał gminie.

Dzisiaj szkoła tętni życiem, czego nie można powiedzieć o budynku byłego internatu, planowanego w na ośrodek turystyczno-hotelowy i muzeum. Na razie z winy kryzysu wszelkie starania są poza możliwościami stowarzyszenia, szkoły i gminy.

– W okresie 147 lat istnienia naszej szkoły jej mury opuściło 2 237 pedagogów i niewiele mniejsza liczba osób kierunków technicznych i ogólnokształcących. Jeśli zważyć, że do naszej organizacji należy niecałe 200 osób i nasza praca ma całkowicie społeczny charakter, to łatwo uświadomić sobie, że czeka nas duży wysiłek, aby poszerzyć jej szeregi o młodsze roczniki – narzekał prezes Smoliński.

Tymczasem za trzy lata będą obchodzili 150-lecie siennickich szkół. Stąd pomysł wybicia okolicznościowego medalu, na który jednak prawdopodobnie nie będzie funduszy sięgających 50 tys. złotych. Mówił o tych problemach także Jerzy Smoliński, ale w roli nowo wybranego prezesa. Po rezygnacji Franciszka Witka, wiceprezesami wybrano Krystynę Bakułę i Zdzisława Jałochę, skarbnikiem Irenę Łukaszewską, a sekretarzem i jednocześnie prowadzącą kronikę Lucynę Michalik.

Do uczestników zjazdu mówili także goście, a spośród nich wspomniana Eugenia Jałocha-Młyńska, wnuczka Sylwestrowicza, poseł Czesław Mroczek, prezes Roman Jaguścik i Joanna Nojszewska, którą prowadzący musiał poskromić czasowo, by dać szansę innym wspomnieniom.

Podczas balu nikt już się nie spieszył, a parkiet nie pustoszał. Sienniczanie z całego świata bawili się jak za dawnych lat, czyli w rytmach od twista do disco-polo. Szczególne wzięcie miały walce i odmłodzone radością dziewczyny. Wszystkie miały nie więcej niż 20 lat. Jak na balu maturalnym. Gniewał się tylko jeden z profesorów, bo żadna z jego klasy w tym roku nie przyjechała...

Numer: 24 (819) 2013   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *