W Polsce dość długo nie było powszechnego obowiązku noszenia masek ochronnych. Widocznie komuś to przeszkadzało i z jakiegoś powodu postanowił założyć nam maskowy kaganiec. Niekoniecznie jest nim aspekt naszego bezpieczeństwa, gdy powszechnie wiadomo, że nieumiejętne ich stosowanie może być dla nas szkodliwe. Ba, nieodpowiednie osłony twarzy są źródłem infekcji, bo poprzez oddech szybko ulegają zawilgoceniu, a takie środowisko jest idealną pożywką dla rozwoju drobnoustrojów, które bez przeszkód wnikają do oskrzeli i płuc...

Maskowy ból głowy

W związku z pandemią COVID-19, od 16 kwietnia w Polsce obowiązuje nakaz zakrywania twarzy w przestrzeni publicznej. Nie da się przecież ukryć, że najpopularniejsze są maski, choć tańsza byłaby chustka lub szalik. Właściwie od początku wybuchu epidemii koronawirusa trwa debata w kwestii maskowej ochrony z zasadniczym pytaniem – chronią czy nie chronią... Pierwotnie stanowisko ekspertów głosiło, iż maski nie są w stanie ochronić nas przed wirusem. Tego zdania był również polski minister zdrowia Łukasz Szumowsk, który w mediach tłumaczył, że maseczki w żaden sposób nie zabezpieczają przed zachorowaniem i... nie wie, dlaczego ludzie je noszą.
Co się zmieniło? Przede wszystkim warunki, czyli wielkie zakupy masek w Chinach i równie wielkie szycie masek w kraju. Nawet powstało w tym celu konsorcjum, które zaleje nas ochronami twarzy po cenach regulowanych, czyli nie mniej niż 10 zł za sztukę. Trzeba na tym zarobić, a bez wprowadzenia obowiązku noszenia masek byłoby to dość trudne...

W związku z wręcz oślim uporem medycznych ignorantów przypominamy, że – jak wyjaśnia epidemiolog prof. Krzysztof Korzeniewski – maseczki służą przede wszystkim do ochrony osób zakażonych, aby nie stanowili zagrożenia dla otoczenia. Ba, noszone przez osoby niezakażone bardziej działają na dobre samopoczucie noszących, niż mają znaczenie epidemiologiczne. Mało tego – WHO informuje, że maska nie ochroni przed infekcją, a nawet może stać się jej źródłem, jeśli nosząca ją osoba lekceważy inne działania profilaktyczne – zwłaszcza częste mycie rąk mydłem lub odkażanie ich żelem zawierającym alkohol w stężeniu min. 60 procent.
Natomiast inny znany wirusolog – prof. Włodzimierz Gut ostrzega, że maseczki mogą być równie groźne jak COVID-19, bo jest nie tylko koronawirus, ale jest mnóstwo innych patogenów. One mogą się osadzać na materiale. Jeżeli te maseczki schowamy sobie później do kieszeni czy położymy w domu przy wejściu, to tak jakbyśmy sobie włożyli bombę biologiczną...

Nakaz z akrywania twarzy budzi w iele protestów. W sieci rozwija się akcja PRECZ Z MASECZKAMI... CHCEMY ODDYCHAĆ NORMALNIE. Argumentacja podobna – nie chronią przed wirusem, utrudniają oddychanie, kumulują zanieczyszczenia i są zagrożeniem rozszerzania epidemii. Konteksty są porażające. To dane, że z powodu smogu umiera w Polsce 137 osób dziennie, a ponad tysiąc osób z powodu złego odżywiania, raka, wylewów, zawałów, wypadków i używek. Nikt z tych powodów nie zamyka szkół, sklepów, kin, granic, nie zakazuje zgromadzeń, nie każe siedzieć w domach, chociaż to świeże powietrze wzmacnia odporność. O co naprawdę chodzi, bo chyba nie o dobro i zdrowie ludzi?

I na koniec nie tylko lokalna puenta... Nikt nikomu nie przeszkadza szyć atrap, a laikom je chwalić lub kupować. Jednak bezkrytyczna, a nawet pochwalna postawa ludzi związanych z zarządzaniem służbą zdrowia jest co najmniej dziwna, a nawet śmieszna, gdyby nie chodziło o bezpieczeństwo lekarzy i pielęgniarek.
Takie są realia, ale takim działaczom opętanym ideą pomocy nie można powiedzieć prawdy, bo od razu stajemy się ich wrogami. Jak taki redaktor może ich krytykować, kiedy oni chcą dobrze, poświęcają się idei, a do tego nie chcą pochwał, a tym bardziej negatywnego rozgłosu.
Sytuacja jest wręcz kalką z innych, zbiórek na cele tzw. publiczne. Znamy je wyśmienicie i wiemy, że doprowadzają do wynaturzeń, a nawet patologii. Już uczciwiej jest uszyć i sprzedać, jak to robią firmy, by się ustrzec przed zwolnieniami pracowników.

Numer: 16/18 (1176/1178) 2020   Autor: J. Zbigniew Piątkowski