Podczas powiatowego forum kultury nie zabrakło interesujących wystąpień. Najważniejsza i jedyna w swoim rodzaju była ilustrowana opowieść ks. Dariusza Cempury o cegłowskich perłach kultury, a właściwie o ich przywracaniu do pierwotnego stanu i wyglądu. Okazało się, że materialne sacrum potrzebuje ciągłego wsparcia nie tylko wiernych, a zabytkowa świątynia nie może istnieć bez cennego ołtarza…
W parze z ołtarzem
O tym, że w Cegłowie zobaczymy jeden z ciekawszych gotyckich kościołów w regionie, wiedzą wszyscy. Jest niewielki, zwarty i przysadzisty jak to na mazowiecki gotyk przystało. Został wzniesiony w połowie XVI wieku na miejscu o sto lat wcześniejszej świątyni drewnianej. Wtedy jeszcze Cegłów był wsią Cebrowo. Kiedy w 1621 roku Zygmunt III Waza nadał Cegłowowi prawa miejskie potrzebny był większy kościół, więc go rozbudowano i konsekrowano ponownie w 1629 roku. Wtedy też sprawiono mu nowy ołtarz przywieziony z warszawskiej kolegiaty. Wykonał go około 1510 roku mistrz Lazarus Gertner z Ulm, uczeń Wita Stwosza. Stawali przed nim ostatni Jagiellonowie, a w 1588 r. przez trzy dni wystawione były zwłoki Stefana Batorego. Kiedy jednak król Zygmunt III Waza postanowił odnowić stołeczną już wtedy kolegiatę i dać jej nowy ołtarz, stary zesłano na głęboką prowincję. W ten sposób Cegłów stał się zabytkowy…
W centrum ołtarza jest Matka Boska z Dzieciątkiem. Towarzyszą jej Jan Chrzciciel, patron parafii i św. Stanisław, patron Polski. Rzeźby w skrzydłach przedstawiają święte kobiety – męczennice za wiarę. Ołtarz uzupełniały też malowane skrzydła przedstawiające sceny z życia św. Jana Chrzciciela. W 1913 roku zostały przekazane do Muzeum Diecezjalnego w Warszawie i razem z nim spłonęły podczas powstania.
Proboszcz Cempura nie tylko przypominał historię świątyni i ołtarza, ale też, a może przede wszystkim prace restauratorskie. Trzeba było naprawić dach kościoła i to nieszablonowymi metodami, bo to przecież zabytek. Kosztowało to ministra kultury 700 tysięcy, ale efekt jest olśniewający.
To nie wszystko, bo nad wejściem do kościoła pojawił się witraż i płaskorzeźba z trzema scenami z życia Jana Chrzciciela. Odnowił też elewację, uzyskując na wszystko w ciągu sześciu lat i z różnych źródeł ponad dwa miliony złotych.
A co najbardziej ciekawe, to fakt, że już nawet parafianie nie poznają swego kościoła. Wcale to nie znaczy, że to koniec restauracji, bo na spalone skrzydła czeka ołtarz, który też chce dorównać świątyni.
Numer: 7 (1167) 2020 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ