Gmina Mińsk MazowieckiJanów komunalny

Temat baraków i bloku komunalnego w Janowie wraca na sesje jak bumerang. Tym razem temat podjął radny Maciej Gałązka, który zbulwersował się sytuacją mieszkańców osiedla, którzy nie otrzymali lokalu w bloku. Nie spodziewał się, że wydane z budżetu dwa miliony złotych staną się przyczyną gniewu i łez. Nie spodziewał się takiej niesprawiedliwości…

Baraki do paki

Co się wydarzyło ostatnio w Janowie? Zdaniem radnego Gałązki temat wart jest nie tylko artykułu, ale też solidnej interwencji. W każdym razie on nie zamiecie brudów pod dywan. Ba, nie oczekuje żadnych odpowiedzi od władz gminy, bo sprawa jest jasna.
Miejscowa radna Ewa Szcześniak od razu chciała uspokoić krytyków. Twierdziła, że zna sprawę i trzyma rękę na pulsie, by nikomu nie działa się krzywda.
Wicewójt Radosław Legat też nie dolewał oliwy do ognia. Przyznał jednak, że obraz kandydatów chętnych do zamieszkania nie jest jednorodny. Radny Gałązka ma aspiracje socjalistyczne, ale zawsze trzeba zważać na wiarygodność kandydatów. Ich oświadczenia o stanie majątkowym czy pracy nie zawsze były prawdziwe, a zazwyczaj ukrywali swoje dochody. Ba, zwalniali się z pracy, by stać się biedniejszymi.
Poza tym mieszkania komunalne nie są tylko dla mieszkańców baraków, a wszystkich potrzebujących z całej gminy. Nie dajmy się ponieść emocjom, bo nie ma do nich żadnych powodów. Sytuacja zrobiła się niehonorowa, ale to nie jest wina gminy – przekonywał Legat.
Takiej wersji nie mogła przyjąć radna Szcześniak. Szczególnie nazywania mieszkańców baraków patologią, a takie oceny słyszała niejednokrotnie. To fakt, nie wszyscy muszą dostać mieszkanie, ale nie można ich obrażać. Czy ktoś kiedykolwiek wyciągnął do nich rękę, czy pomógł – pytała retorycznie radna. Klucze do mieszkań mają władze gminy i tylko od nich zależy, czy będą sprawiedliwe.
Legat się bronił, że jednak mają dowody nieuczciwości. Tylko jedna z mieszkanek na wieść, że jej barak będzie wyburzony i nie ma szans na lokal, oświadczyła ze łzami w oczach, że pójdzie mieszkać do córki. Nie każdy ma takie możliwości…
Taki budynek to wysoki standard, nie każdy do niego się nadaje – zakrzyczano ironicznie z sali. Podchwycił to radny Gałązka oskarżając wicewójta o tworzenie kabaretu z poważnej sprawy. Władza chce zachować twarz, mówiąc o oszustach i patologii, ale przecież są tam ludzie starzy i schorowani. I przestrzegał, że skargi płyną już do administracji wyższej rangi, więc na pewno będzie gorąco…
Przewodniczący Przemysław Wojda chciał pogodzić strony konfliktu. Wspomniał rozmowy z odrzuconymi mieszkańcami baraków, stawianiu kontenerów i obiecywał, że nikt nie pozostanie bez dachu nad głową.

O co tak naprawdę chodzi? Wiadomo, że janowskie baraki były wylęgarnią nie tylko szczurów. Wiadomo także, że wiele osób stamtąd uciekło. Nie tylko z powodu ohydnych warunków, ale i smrodu z mieszczącej się za płotem fermy gęsi. Nowy blok też nie jest wolny od zapachów, ale jeszcze nie ma mierników szkodliwości odoru.
No i taka rada… Zawsze można dać mieszkanie potrzebującemu, a jeśli tego nie doceni – wypędzić na zbity pysk. Jednak wtedy nie będzie krzyczał, że został skrzywdzony…

Numer: 51/52 (1159/1160) 2019   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *