Ekonomia bywa jak wiara… Nie dość, że trudno ją zrozumieć, to jeszcze jest nieobliczalna. Gdyby nie arytmetyka, byłaby wręcz nieżyciowa. A jednak to ekonomia rządzi światem, czy nam się podoba, czy nie. Ekonomia, czyli giełdy, banki i rzeki mamony, która zniewoliła nas do szczętu. Czy więc powinniśmy się irytować, gdy premier opowiada ekonomiczne nonsensy…
Absurdy do burdy
Nie ma dnia, by nas nie dopadał świat ekonomii. Jak nie w realu, to w telewizorze, a może nawet w radiu czy gazecie. Politycy mają szczególny dar przekonywania nas do niczego. Oto nasz wspaniały, wręcz złotousty premier Morawiecki… rozkręcił się były bankowiec na całego i – jak sądzą nie tylko sztukmistrze – opowiada dyrdymały. Oto kilka jego wypowiedzi z kongresu ekonomistów polskich.
– Coraz silniej zaczynamy dostrzegać rosnące problemy nierówności… Nie mamy odpowiedzi na to, jak poradzić sobie z monopolami globalnymi…
Najlepiej obdarować takiego monopolistę ziemią lub zwolnieniem z podatku. Tak doceniony JP Morgan na pewno zmniejsza te nierówności między małymi przedsiębiorcami, a globalnymi korporacjami…
– Musimy odpowiedzieć na kryzys kapitalizmu. Stare prawa, które znamy z naszych podręczników, one albo muszą być modyfikowane, albo przynajmniej muszą być uzupełniane…
A my idioci myśleliśmy, że dzięki plusom mamy socjalizm i dzielnie sobie radzimy z problemami występującymi tylko w tym ustroju.
– Stajemy się państwem długów, a nie państwem podatków… Ta spirala może się skończyć źle i musimy znaleźć na nią receptę…
Patrząc na skuteczność w ściąganiu należnych podatków, nasz rząd odrobił tę lekcję dobrze…
Czy to przypadkiem nie rząd premiera Morawieckiego coraz bardziej nas zadłuża, rozdając na prawo i lewo pieniądze? A polityka fiskalna dla uczciwych przedsiębiorców zaczyna się horrorem iluś tam rejestrów, ustaw, rozporządzeń i tysiącem biurokratycznych bzdur, których nie jest się w stanie ogarnąć, bo trzeba mieć jeszcze czas dla klientów.
– Powinniśmy coraz mocniej mówić o symbiozie między państwem a rynkiem…
Na razie ta symbioza nazywa się pasożytnictwem, a niektórzy plotą coś o państwowej mafii i świętych krowach.
Tak oto puenta rośnie nam przed oczami, jak czerwona płachta przed rogami byka. On jeszcze nie wie, że najpierw się wykrwawi, a potem pójdzie na hamburgery.
Ekonomia lokalna niczym nie różni się od krajowej, gdy rządzący nie potrafią myśleć i oszczędzać. Zadłużone w dobrych czasach samorządy użalają się nad sobą, a nie podatnikami. Wójtowie i burmistrzowie robią wszystko, by nas złupić i kopnąć w ekonomiczną nicość. I już nie wiadomo, czy robią to z głupoty czy wyrachowania. Premier przynajmniej od czasu do czasu coś daje. A że nie wszystkim? Taki los tych, którzy muszą pracować na darmozjadów…
Numer: 49 (1157) 2019 Autor: Wasz Redaktor
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ