Udało się… Na zwołanej pośpiesznie nadzwyczajnej sesji rady miasta zatwierdzono podwyżkę podatków lokalnych. Tym razem koalicjanci PO nie byli aż tak zatwardziali, a jeśli nawet nie do końca popierali skok na kasę podatników, to dyplomatycznie się wstrzymali. No i była radna Bujalska, której absencja na poprzedniej sesji zdecydowała o przegranej burmistrza. Tym razem sześcioro radnych z PiS nie dało rady 11 pochlebcom aspiracji podatkowej władzy…
Żenada nie wypada
Uzasadnienie podwyżek podatków od nieruchomości było standardowo historyczne, histeryczne, a nawet – jak twierdził radny Leon Jurek – pokrętne. Burmistrz zasłaniał się inflacją, która wszakże wynosiła tylko 1,8%, ale miała istotne przełożenie na spadek wartości dochodów z tytułu podatku od nieruchomości. Wyliczył, że w roku 2019 stracili przez nią prawie 1,5 miliona. W związku z tym podwyższenie stawek podatku od nieruchomości jest niezbędne do zmniejszenia niekorzystnego wpływu inflacji na realną wartość dochodów.
Konieczność podwyżek warunkował także wzrostem płacy minimalnej od 1500 zł w 2012 roku do 2600 zł w przyszłym. Ba, obniżenie podatku według stawek maksymalnych w porównaniu do proponowanych, skutkuje utratą dochodów w wysokości prawie 1,5 miliona zł. Tyle samo miasto zyska, jeśli radni przyjmą jego propozycje.
Ten dodatkowy wpływ pozwoli na utrzymanie prorozwojowego charakteru działalności miasta. A w ogóle nie będzie to wielki uszczerbek dla mieszkańców, bo i tak podatki w Mińsku Mazowieckim są najniższe.
Opozycyjni radni nie dali się zwieść ani takim wyliczeniom, ani apelowi o wzięcie odpowiedzialności za budżet. Twierdzili, że nawet trochę okrojona podwyżka to bolesny cios wymierzony w lokalny biznes. Takie podwyżki dotkną również osób starszych, pogłębiając strefę biedy w mieście.
Z taką intencją czyli obniżenia daniny za domy i grunty z nimi związane wystąpiła radna Teresa Szymkiewicz, ale zbita z pantałyku przez Jakubowskiego, nie potrafiła dowieść swych racji. Wszystko przez zmanipulowaną tabelę, która podawała wzrost opłat podatkowych do wymyślonej sytuacji majątkowej.
Zauważył ten wybieg radny Leon Jurek, udowadniając Jakubowskiemu, że jego wyliczenia i dowody szkodzą nie tylko przedsiębiorcom, ale też zwykłym mieszkańcom. Trzeba patrzeć na wszystkie obciążenia gospodarstwa domowego, które wpędzają rodzinę na skraj ubóstwa.
Zachęcał też do obniżania wydatków wszędzie, gdzie jest to możliwe, a szczególnie żenujących festiwali 4M i Himilsbacha. Przewodniczący Kulma od razu zarzucił mu szkalowanie wolontariuszy, ale Jurek wyjaśnił, że miał na myśli wyłącznie fakt, że owe imprezy są żenująco długie i drogie. Twierdził, że burmistrz manipuluje liczbami nawet w sprawie inflacji.
W obronie ubogich mieszkańców miasta wystąpił także radny Robert Ślusarczyk, zachęcając władze miasta do zejścia z wydatków propagandowych jak chociażby tuba prasowa Jakubowskiego o nazwie MiM.
Dialektycznie do problemu podszedł zaś Krzysztof Miąsko. Ironizował o przekupywaniu radnych, rundowych podchodach do głosowania i pozornym szukaniu oszczędności. Udowodnił przy okazji, że wieszczone przez burmistrza cięcia odnoszą się do dotacji wnioskowanych, a nie kwot przydzielonych w bieżącym roku. Oszczędności, więc nie będą milionowe, a tysięczne.
Burmistrz zaprzeczył, by kogokolwiek namawiał do określonego głosowania i przestrzegał, żeby nie zachowywać się jak w Sejmie. Domagał się także konkretów, a nie tylko wymyślania liczb i sytuacji bez pokrycia. Chwalił się, że tylko w Mińsku Mazowieckim emeryci jeżdżą za darmo autobusami, są darmowe przedszkola i w ogóle jest super. Podwyżki zaś wynikają z mniejszych stawek PIT i zbyt małego wzrostu subwencji oświatowej.
Konkretny wniosek złożył tylko radny Lichota, proponując zejście o 45 groszy ze stawek podatku od nieruchomości zajętych pod działalność gospodarczą. Okazało się, że właśnie ta propozycja przypadła wielu radnym do gustu i walnie przyczyniła się do podjęcia całej uchwały. Oczywiście w imię odpowiedzialności za losy miasta…
Numer: 49 (1157) 2019 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ