Mińsk MazowieckiMińsk Mazowiecki podatkowy

Żadne znaki na niebie i ziemi nie wróżyły takiej klęski mińskiego burmistrza. Jakubowski śmiało więc wystąpił do radnych, by przyklepali wzrost stawek podatkowych. Przeliczył się, bo tylko sześcioro przyklepało projekt, a druga szóstka była przeciwna. O klęsce zdecydowało ośmioro radnych, którzy wzięli na wstrzymanie. Bunt buntem, ale gdzie była wtedy radna Bujalska, której niedawno burmistrz ofiarował wyremontowaną kamienicę…

Grunt na bunt

Jak doszło do największego od kilku lat sesyjnego rozpadu koalicji KO-MF? Już sama gadka Jakubowskiego, że rok 2020 będzie bardzo trudny dla wszystkich samorządów i niestety miasto będzie musiało zacisnąć pasa, wzbudziła pytania o podstawy takiego pesymizmu. Nie przekonywały sugestie o wzroście płacy minimalnej, niższej aż o ponad 30 mln zł subwencji oświatowej i ogólnej sytuacji powodującej 10-milionową dziurę budżetową.
Burmistrz uzasadniał wniosek szerokim gestem zaciskania pasa, a nawet zmian organizacyjnych i strukturalnych. Dotkną one MOSiRu, szkół i miejskich spółek, które zamierza obarczyć zadaniami zlecanymi na zewnątrz.
Cięcia wydatków to grube miliony złotych ograniczonych inwestycji i dotacji na sport, kulturę i oświatę.
Zaproponował więc wzrost dochodów miasta z tytułu podatku od nieruchomości na 1,8 mln zł rocznie. Brak tych pieniędzy oznacza konieczność dalszych cięć i ograniczeń… Zachęcał więc do wzięcia odpowiedzialności za miasto, gdzie od 7 lat nie było podwyżek podatków.
Radny Łukasz Lipiński rozumiał tę decyzję, ale nie mógł pojąć, dlaczego ciężar podwyżek został przesunięty na osoby fizyczne, zamiast na działalność gospodarczą, a szczególnie na wielkie markety o obcych nazwach. Namawiał, by oszczędzanie zacząć od siebie. Jeżeli zabraknie nam pieniędzy w budżecie, to sam zaproponuję podwyżkę podatków na 2021 rok z jasnym wskazaniem, na co zostaną przeznaczone. Poza tym dyskusja nad tak ważną uchwałą nie powinna trwać tak krótko. Potrzebna jest rozmowa z mieszkańcami i wypracowanie rozwiązania, które większość zaakceptuje – przekonywał Lipiński.

Robert Ślusarczyk też był przeciwny, ale swój brak zgody motywował racjami społecznymi. Podwyżka podatków dotknęłaby najbardziej osoby najsłabsze, czyli np. emerytów i rencistów mających domy. Poza tym burmistrz twierdzi, że wpływy z PIT i CIT są mniejsze o 1,3 mln zł od planowanych. Może dlatego, że podmioty gospodarcze rezygnują i przenoszą swoją działalność do gminy ościennej, gdzie wpływy wzrosną aż o 2,2 mln zł. Drożyzna podatkowa ten proces może nasilić.
Do grona krytyków wzrostu podatków dołączył Leon Jurek, Krzysztof Miąsko, a nawet Tomasz Płochocki. Każdy atakował z innej flanki, ale niekoniecznie po to, by dokuczyć burmistrzowi. Jurek przeanalizował wszystkie rodzaje danin, Miąsko upominał się o kontrole wydatków, a Płochocki nie zgodził się na żadne cięcia. Wyszło na to, że Jakubowski ma tak zracjonalizować budżet, by na wszystko starczyło.
Całkiem inaczej do problemu podszedł przewodniczący Dariusz Kulma. On nie zgadza się na podwyżki podatków od nieruchomości, bo za złą sytuację finansową miasta nie odpowiadają mieszkańcy i nie oni powinni pokrywać te koszty. Mińsk Mazowiecki jest szóstym najtańszym miastem w Polsce, więc jest dobrze zarządzany.
Co dalej? Nie udało się 4 listopada, więc może uda się już w poniedziałek 27 listopada. Właśnie burmistrz po raz drugi proponuje debatę podatkową, ale z trochę łagodniejszym wzrostem stawek. Jak tym razem zachowają się radni, którzy uprzednio byli przeciw bądź wstrzymali się od głosu…

Numer: 48 (1156) 2019   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *