Samorządy rozlicza się w różny sposób, ale najbardziej wyróżniają się inwestycje. Nic dziwnego, że każdy starosta, burmistrz i wójt dba, by ich rodzaj był najtrafniejszy, a poziom jak najwyższy. Trzeba mieć jednak na nie pieniądze, bo ciągłe zadłużanie budżetu grozi bankructwem, lub – w najlepszym razie – ograniczeniem wydatków inwestycyjnych do poziomu wstydu. Tak się stało ostatnio w miejskim samorządzie mińskim
Niskie mińskie
W ciągu poprzedniej kadencji doszło do przewartościowań w rodzajach wydatków inwestycyjnych. O ile przed trzema laty doszło niemal do ich zapaści, to w 2017 roku nastąpiła już zdecydowana poprawa. Za to rok 2018 był już rekordowy. Ten wynik zawdzięczamy przede wszystkim gminom, choć już wtedy bardzo mocno wzrosły ceny prac budowlanych i materiałów, które ograniczyły zakres prac możliwych do wykonania. Doszły też koszty obciążające budżety samorządowe w związku z reformami oświaty i obniżające się wpływy z tytułu udziałów w PIT.
Wydatki inwestycyjne, zwłaszcza w mniejszych jednostkach, cechują się znaczną cyklicznością. W poszczególnych latach mogą być bardzo wysokie, co wiąże się z realizacją ważnej inwestycji, by potem okresowo spadać do znacznie niższego poziomu. Poza wydatkami zapisanymi w budżecie są także wydatki ponoszone ze środków własnych przez spółki komunalne. Niestety, trudno takie dane wyegzekwować, więc nie ma ich wśród wyników ankiety w miastach powiatowych.
Jak widać z tabeli, nakłady inwestycyjne w gminach powiatu mińskiego są diametralnie różne. Świadczą o tym miejsca w rankingu jak i – a może przede wszystkim – sumy wydane per capita. W Sulejówku i gminie Dobre ponad tysiąc złotych na każdego mieszkańca wręcz oszałamia. Podobnie jak lokaty, czyli 45 miejsce na 597 innych miast i 134 miejsce na 1547 wszystkich gmin wiejskich. Poniżej tego pułapu jest mińska gmina, Halinów, Cegłów, Dębe Wielkie i Jakubów, a w strefie niskich stanów średnich Stanisławów, Kałuszyn, Siennica i Mrozy.
Słaby rok inwestycyjny miała gmina Latowicz, a najsłabszy – miński budżet miejski. Stało się to wszystko, gdy jeszcze w Mińsku Mazowieckim się trochę inwestowało, więc należy się domyślać, że za 2019 rok będą to grosze na głowę.
Nawet jeśli dodamy inwestycje spółek skarbu miasta, które wreszcie – jak oznajmiła radna Joanna Kowalska – komisja rewizyjna będzie mogła kontrolować.
Podczas październikowej sesji rady miasta doszło jednak do wyjawienia tajemnic inwestycyjnych PWiK, o które z uporem dopytuje radny Robert Ślusarczyk. Obecny prezes spółki Jarosław Grenda bez ogródek opowiadał radnym, że PWiK zainwestuje kwotę ponad 70 mln zł, w tym 62 mln wyda na modernizację oczyszczalni ścieków.
Na razie długi są spłacalne, ale co będzie, gdy urosną do kilkudziesięciu milionów? O tym ani prezes, ani księgowa nie powiedzieli…
Numer: 41 (1149) 2019 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ