KałuszynKałuszyn po żydowsku

Kufer to mebel dość zapomniany, ale od czego są wspomnienia. Dzięki nim kałuszynianie na nowo odkryli zgromadzone w tej ozdobnej skrzyni wiele tajemnic. Nie, nie polskich, a żydowskich, by ten niebagatelny sposób pokazać swoje miasteczko dwóch kultur. Dwóch? Wyraźnie zabrakło kufra polskiego. Może uboższego, może bez trufli, ale na pewno bardziej zgodnego z historią Kałuszyna…

Trufle z kufra

Najpierw pojechali do muzeum Polin, by właśnie w centrum kultury żydowskiej pokazać kufer wspomnień. Burmistrz Czyżewski nie wyobrażałsobie, by   nie pokazać go w miejscu zdarzeń, więc zarządził powtórkę spektaklu w Kałuszynie.
Nie taka scena, nie ten rozmach, ale i tak wrażeń było co niemiara. Teresa Kowalska wyreżyserowała widowisko na miarę globalną, więc nawet po polsku byłoby zrozumiałe nawet w Jerozolimie…

Tak więc na ponad godzinę artyści przenieśli nas do żydowskiego domu, karczmy i na ulice dawnego Kałuszyna. Szykowało się wesele, więc babcia otworzyła kufer, by wspominać lata młodości. Obok staroci i naczyń rytualnych leżała także jej ślubna sukienka, która pasowała pannie młodej. Przy okazji wspominali swoje święta – od Rosz ha-Szana i Jom Kipur po Chanukę i Purim. Każde z nich miało swoje symbole i biblijne znaczenie. A jak  wesele, to w karczmie, gdzie tańczono do utraty tchu. Była też dawna brukowana ulica, a właściwie rynek, na którym dominowały żydowskie przekupkii starozakonni  handlarze.
Babciny kufer stał się więc kolebką wspomnień i nietrudno sobie wyobrazić dzisiejsze polskie miasteczka, gdyby nie okupacja i ekstremizm obu narodów.

W muzeum Polin widowisko obejrzeli potomkowie kałuszyńskich żydów i byli pod wrażeniem wierności akcji i czasu. Joseph B. Gellman mówił, że wszyscy dowiedzą się o tym wydarzeniu i o tym, że pamięć o żydowskiej przeszłości Kałuszyna jest zachowana i są ludzie, którzy dbają o jej upamiętnienie. – Troska o rozwój swojego środowiska jest ważna, ale patrzenie w przyszłość nigdy nie może opierać się na odepchnięciu przeszłości – podkreślał burmistrz Arkadiusz Czyżewski.
W Kałuszynie wszyscy byli pod wrażeniem przeszłości. I choć zabrakło w niej Polaków i tak wiemy, jak żyliśmy obok siebie, a czasami ze sobą przez prawie tysiąc lat. Tylko dzięki polskiej gościnności mogła kwitnąc żydowska kultura…

Numer: 24/25 (1132/1133) 2019   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *