Panie redaktorze… Nie idę na wybory. Przyznaję się do tego z pewnym wstydem. Mam jednak doskonałą okazję, aby szczerze przeanalizować powody, dla których podjąłem taką decyzję. To gwoli lepszego zrozumienia rodaków, którzy wciąż bojkotują wybory samorządowe, parlamentarne, a szczególnie europejskie…
Wybory pozorów
Powiedzmy to otwarcie – jesteśmy przeładowani informacjami, a ich stały napływ jest zewsząd. Trzeba się orientować w polityce, trzeba rozumieć zmiany ekonomiczne, nie wypadać z obiegu kulturalnego. Wypada się choćby ogólnie rozeznawać w polityce lokalnej, swojego miasta i regionu. A jest jeszcze życie prywatne, hobby, życie zawodowe i tysiąc spraw, które wymagają od nas, abyśmy je uważnie śledzili. Żeby system całkiem nie padł, żeby nie przegrzały się łącza, pewne systemy trzeba odłączać. Ktoś odcina się od kultury, ktoś od konieczności zastanawiania się nad swoim zdrowiem, ktoś inny ignoruje świat poza granicami kraju i dumny jest z tego. Często odcinamy politykę, bo pochłania dużo uwagi, jest stresogenna, a nie widać wyraźnych, natychmiastowych korzyści z poświęcania jej czasu, choćby w postaci rozrywki. Za to szybko widać skutki złych wyborów…
I niech mi nikt nie sugeruje, że jest coś w złego w pozostaniu w domu w dzień wyborów. Nie głosuję, bo uważam, że źle oddany głos jest gorszy niż pusta kartka. Gdybym był zmuszony zagłosować, musiałbym się kierować ogłoszeniami wyborczymi lub po prostu wybrać jakąś partię. Mnie żadna nie uwiodła, więc nie powinienem współdecydować o wyniku wyborów.
Mimo partio-apatii jestem zwolennikiem aktywnego uczestnictwa obywateli w życiu publicznym. Uważam nawet, że ten kto się nie interesuje sprawami swojej małej ojczyzny i sprawami państwa, nie zasługuje na miano obywatela, tylko co najwyżej mieszkańca. Byłbym jednak bardzo daleki od zachęcania do pójścia na wybory wszystkich, nawet tych, którzy nie mają pojęcia na kogo głosować i czego dotyczą wybory.
Piszę tak nie w celu tłumaczenia kogokolwiek czy usprawiedliwiania. Chodzi mi o zrozumienie mechanizmu świadomej rezygnacji z uczestnictwa. Niech posłuży jako bodziec do dyskusji wszystkim, którzy kłopoczą się niską frekwencją wyborczą. Każdy z nas z czegoś rezygnuje i ma ku temu swoje bardzo prywatne powody…
Mają do tego prawo i nie budujmy w nich poczucia winy. Co w tym złego, że w ich imieniu zadecyduje ktoś inny. Najwyżej nie będą mogli ponarzekać…
Numer: 21 (1129) 2019 Autor: Wasz DONOsiciel
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ