Powiat mińskiPowiat miński wojskowej obrony

W miniony weekend przysięgę na sztandar Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej złożyło 64 żołnierzy, w tym czterech z powiatu mińskiego – Piotr Sknadaj, Hubert Nejman, Radosław Masztalerz i Piotr Żelazowski. Dwóch z nich miało odwagę nie tylko na wstąpienie do Wojsk Obrony Terytorialnej, ale także na opowiedzenie o sobie i wojskowym szkoleniu przed naszą kamerą…  

Nasi terytorialsi

Obecnie w szeregach Wojsk Obrony Terytorialnej pełni służbę 17,5 tysiąca żołnierzy, z czego ponad 1600 to żołnierze 5 Mazowieckiej Brygady Obrony Terytorialnej. Misją formacji jest obrona i wspieranie lokalnych społeczności. Kolejni ochotnicy mają przysięgę po 16 dniach szkolenia. Blisko połowa przysięgających to uczniowie, studenci i nauczyciele, którzy na przeszkolenie wojskowe postanowili wykorzystać zimową przerwę w nauce. Wśród przysięgających byli również przedstawiciele innych profesji – pielęgniarka, ratownik wodny, grafik komputerowy, prawnik, instruktorzy wszelkich sportów, zawodnik MMA, a nawet dziennikarz.

Nasi terytorialsi mają inne profesje. Radosław Masztalerz jest przedstawicielem regionalnym znanej firmy, a Piotr Żelazowski pracuje w oczyszczali mińskiego PWiK. Obaj są już w słusznym wieku, ale jeszcze w stanie wolnym.

Radek i Piotr doskonale wiedzą, dlaczego poszli służyć do WOT. Chodzi o to, aby byli zawsze gotowi bronić tego, co najbliższe, czyli rodzin i lokalnych społeczności. Nikt nie zna lepiej terenu niż oni…

Opowiadają więc, że szeregowi już na pierwszy dzień dostają broń i są uczeni, że mają jej pilnować i nigdzie nie zostawiać, a także przekazywane są im podstawowe informacje na jej temat. Przy wstąpieniu do formacji chłopcy mają przystrzygane włosy na krótko, aby nie wystawały im spod beretu.

Wiadomo, że wojsko to nie przedszkole. Początkowe szkolenie trwa 16 dni, a za bycie terytorialsem dostaje się miesięcznie 600 zł. Twierdzą jednak, że nie poszli tam dla pieniędzy. Zrobili to wyłącznie ze względu na zainteresowania i chęci umiejętnego pomagania właśnie na terenie, gdzie mieszkają.

Tak więc ich decyzja była podyktowana względami patriotycznymi. Można, a nawet trzeba być patriotą w takim młodym wieku. Radek ma to po dziadku, który brał udział w walkach w czasie wojny i dwukrotnie przychodził komunikat o tym, że został zastrzelony na froncie, jednak po kilku miesiącach się pojawiał. Osobiście go nie znał, jednak te opowieści wywarły na nim tak wielkie wrażenie, że sam postanowił związać swoją przyszłość z wojskiem. No bo każdy mężczyzna nie tylko szuka żony i nie tylko robi dzieci, ale również bierze pod uwagę, że przyjdzie mu bronić ojczyzny.

Ilu mamy młodych, którzy stoją pod sklepem z piwem i nie wiedzą, co mają robić… – Jeśli są po 18 roku życia i faktycznie mocno się czują, mogą spróbować zostać takim żołnierzem. Niech taki spróbuje, czy jest w stanie podporządkować się regulaminom. Przez te 16 dni panują rygorystyczne zasady, nie ma tam telewizji, radia, a pralką są ręce. Są tam codziennie ćwiczenia postaw strzeleckich, wizyty na strzelnicy, ćwiczenia na poligonie, czołganie się w śniegu lub błocie. A wieczorami zajęcia teoretyczne i sprawdziany – przestrzegają.

Krytykujące WOT media nie mają pojęcia, jak tam jest. Niech przyjdą i zobaczą, jak jest naprawdę, niech spróbują przeżyć kilka dni i jak naprawdę będą równo ze wszystkimi, to wtedy niech szydzą. Wojska obronne w terenie są niezbędne, bo taką mamy sytuację międzynarodową i krajową. Na lepszą się nie zanosi…

Numer: 8 (1116) 2019   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *