28 kwietnia godz. 16.30. Właśnie rozpoczyna się gala mroziańskiego przeglądu. Publika liczy na wrażenia, ale nie tak szybko może się nasycić. Mimo 19 podmiotów artystycznych – od wokalnych solistek po trupy teatralne zajmujące niemal całą scenę. Nie zawiodły gwiazdki gali, czyli dziewczyny Tomczewskiego z CubeDanceAcademy, ale niekoniecznie były ciekawsze od Indigo Dance Art Samanty Łuczak.
Krucha sytość
Gdyby nie ujawnienie w poprzednim numerze laureatów tegorocznego Kulturomaniaka (w skrócie KuMa), skazalibyśmy się teraz na kaskadę nazwisk i ich osiągnięć. Mamy wygodę podobną do organizatorów, którzy do występów dopuścili niekoniecznie zwycięzców.
Wprawdzie wokalistki Zosia Czerska i Basia Frącz wygrały swoje kategorie, to już Magdalena Antosiewicz, Julia Buzarewicz i Ola Jagieło były drugie, a Kasia Pałdyna tylko wyróżniona. Nie wystąpiła zaś, choć przyszła po nagrodę Aleksandra Kosiorek z Węgrowskiej Szkoły Wokalnej. Dyrektor GCK nie widział w tym nic zdrożnego, bo śpiewna kulturomaniaczka odbierze swoją nagrodę specjalną dzięki występowi z Anią Rusowicz 8 lub 9 czerwca podczas dni Mrozów. Niby wszystko w porządku, ale wielu chciałoby usłyszeć najlepszą wokalistkę podczas gali chociażby po to, by jej interpretację porównać z innym śpiewakami i nie czuć wokalnego niedosytu.
O wiele suciej było podczas występów teatralnych, które zdominowali wielopokoleniowi artyści z Kałuszyna i mińskiego Ekonoma. Przedstawienie o Czerwonym Kapturku... z morałem rozbawiało publiczność do łez, a najgłośniej śmiały się dzieci. Może niekoniecznie rozumiejąc rubaszne żarty Babci z Wilkiem, ale na pewno z licznych gonitw po scenie i wydalanych w przestrzeń żałosnych dźwięków.
Spektakl „Szczęśliwe wydarzenie” według Mrożka filmowaliśmy już dwukrotnie, ale dopiero w Mrozach przyszedł czas na jego intelektualną penetrację. Tak, teatrowi Bakcyl i Robertowi Łubkowskiemu należą się zaszczyty nie tylko za grę, ale i przewrotne choć prawdziwe przesłanie opowieści o łamaniu konwenansów w imię zewu natury.
Warto również zobaczyć ludowe hołubce młodych sokołowian i nowoczesne, wręcz sportowe tańce dziewcząt z Indigo Dance Art.
Wszystkie występy ilustrowały kolejne rozdania nagród. Zbyt długie, bo artyści nie byli szybko lub jednocześnie proszeni na scenę i nudnawe, bo zabrakło głośnych, żartobliwych gratulacji.
Zanim wrócił z siatkarskiego Jeruzala wójt Dariusz Jaszczuk, mińskiemu staroście Antoniemu J. Tarczyńskiemu towarzyszyła sekretarz gminy Magdalena Sulich, twórczyni Kulturomaniaka.
Nie tylko mrozianie jej to pamiętają i do tego są przekonani, że przegląd stał na wyższym poziomie. Może to tylko wrażenie, ale aż prosi się puenta o bylejakości w 308 czy nawet 1604 różnościach, bo tyle na przegląd zgłosiło się podmiotów artystycznych i tyle osób wystąpiło na mroziańskiej scenie.
A może to problem z regulaminem przeglądu... Szczególnie w sferze śpiewu, który należałoby odkleić od fałszywego uwielbienia coverów, czyli powielania x-factorów i innych telewizyjnych papek wokalnych. Może właśnie należałoby stawiać na oryginalność, czyli własną twórczość wokalną. Identycznie jak to robi Bakcyl Łubkowskiego i grupy taneczne.
Może także warto zwrócić uwagę na dobór jurorów czy jakość nagród, by przyciągać a nie odstraszać.
Numer: 19 (814) 2013 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ