Dęta gala festiwalowa

O tym, że w orkiestrach dętych jest wielka siła, nie trzeba nikogo przekonywać. Nie tylko ze względu na walory muzyczne, ale też wizualne. A gdy koncert uzupełniają mażoretki, dłonie same składają się do oklasków. Dziesiąty, czyli cynowy festiwal orkiestr dętych nad Srebrną miał wiele atrakcji, ale najwięcej emocji wzbudziła orkiestra paradna ze Zwolenia. Takiej nam trzeba, a do kompletu także paradujące z nią mażoretki...

Cynowe odloty

Przyszły na dziedziniec remontowanego pałacu Dernałowiczów marszem gwiaździstym, czyli ulicami Topolową, Chełmońskiego, Tuwima, Piłsudskiego i Bulwarną…

Na gołej scenie prezentowały się trzy – Młodzieżowa Orkiestra Dęta OSP z Tłuszcza z kapelmistrzem Sławomirem Łagockim, Miejska Orkiestra Moderato z Warki z dyrygenturą Artur Gębskiego oraz Orkiestra Dęta Miasta Mińsk Mazowiecki pod batutą Marcina Ślązaka.

Pod sceną i paradnie wystąpiła założona w 1992 r. Młodzieżowa Orkiestra Dęta Miasta Zwolenia kapelmistrza Piotra Bąbolewskiego. Kierownictwo nad musztrą paradną sprawował Tomasz Chwaliński, a na jej czele szła pierwsza tamburmajorka Angelika Toporek. Nic dziwnego, że orkiestra gościła na festiwalach w całej Europie, a medali już nie może zliczyć.

Podobne osiągnięcia mają śląskie mażoretki Gracja ze Starej Wsi pod Wilamowi cami, gdzie przed wiekami osiedlili się mieszkańcy Fryzji i Flandrii, gdy w 1238 r. Morze Północne zalało wielkie obszary dzisiejszej Holandii, skłaniając jej mieszkańców do emigracji. Mieszkańcy Starej Wsi ulegli później asymilacji, ale wilamowianie pozostali w izolacji kulturowej aż do II wojny światowej.

Popisy trzykrotnych mistrzyń Polski, wzbudziły tak niekłamany zachwyt publiczności, że ustąpił nawet siąpiący deszcz, a parasole przestały zasłaniać kunszt starowiejskich panien pod wodzą instruktorki Teresa Nycz.

Jubileuszowy festiwal zakończył wspólny występ wszystkich, czyli około 200 muzyków, którzy zagrali już na bruku polskie i obce szlagiery. Imprezę poprowadził znany z mediów Andrzej Krusiewicz, zaś opiekę artystyczną nad całością sprawował Marcin Ślązak.

Tym razem tłumów nie było, ale jak na zalatane, nieczułe i zapracowane miasto frekwencja była przyzwoita. Byłaby jeszcze lepsza, gdyby nie kartka na bramie informująca, że wstęp na pałacowy plac mają tylko artyści i organizatorzy festiwalu. No i gdy by wystąpiły nasze mażoretki, a mińska dęta pokazała kunszt grania paradnego. Wszak od czasów Adama Kwaśnika przyszło do niej wielu młodych muzyków. Może na paradnym graniu ucierpi trochę poziom, ale radykalnie wzrośnie widowiskowość. I jeszcze jedno – najwyższy czas zaprosić na festiwal orkiestry dęte z mińskiego powiatu. Dęte zespoły z Okuniewa, Dobrego i Jakubowa na taki występ na pewno zasłużyły.

Numer: 35 (1091) 2018   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *