Jednym okiem /75/

Ludzkość od niepamiętnych czasów zadaje sobie dwa pytania – kto wymyślił pracę i jak to możliwe, że pozostali go nie zabili...

Chojracy do pracy

Jednym okiem /75/ / Chojracy do pracy

Sezon urlopowy/wakacyjny w pełni – a mnie się na pisanie o pracy zebrało. A dlaczego tak? Ano, dlatego, że niedawno pewien właściciel firmy budowlanej skarżył mi się, jak trudno jest w sezonie wynająć kogokolwiek do prac pomocniczych. A jeśli już ktoś łaskawie się zgodzi, to często żąda wynagrodzenia godnego nauczyciela akademickiego. Okazuje się – wbrew znanemu powiedzeniu – że wcale nie każda praca się opłaca. Naprawdę nie wiem, czy to wina 500+. Czy może tego, że bezrobocie faktycznie spada. Oczywiście, zawsze byli i zawsze będą tacy, którzy nigdy w  życiu żadną pracą się nie splamili. Różnego typu niebieskie ptaki. Według Eurostatu jednak w maju zaledwie 4 Polaków na 100 było bez pracy – co daje nam czwarte miejsce w Unii.
Na drugim biegunie tego optymistycznego obrazka znajduje się mimo wszystko cała rzesza tzw. biednych pracujących. Pracujących za najniższe pieniądze, na umowach śmieciowych – albo w warunkach urągających ludzkiej godności. Opowiadał mi pewien przyjaciel, że w firmie, w której  pracuje, pracownicy nie mają prawa nie tylko do takich fanaberii jak posiadanie telefonu komórkowego. Nie mają nawet prawa do rozmawiania między sobą – a dostęp do świeżej wody, nawet w największe upały, owszem jest. W umywalce. Wszyscy słyszeliśmy legendy o paniach kasjerkach, zmuszonych do pracy w pampersach. Lub – co może jeszcze bardziej upokarzające – do oczekiwania na pozwolenie na wyjście do toalety.
Jakiś czas temu mój mąż aplikował o pracę w pewnej mińskiej firmie. Marzyło mu się, żeby zrezygnować z uciążliwych i kosztownych dojazdów do Warszawy – co zresztą dotyczy pewnie więcej niż połowy naszych mieszkańców. Po usłyszeniu warunków pracy przestaliśmy się jednak dziwić, że większość zatrudnionych w tamtej firmie stanowią Ukraińcy. I że rotacja wśród nich jest bardzo duża.
Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego większość moich rodaków mówiąc o swojej pracy używa wyrażenia: idę do roboty! W dawnym języku polskim słowo to oznaczało owszem, pracę – ale pracę niewolniczą. No, tak. To wiele wyjaśnia. Jak mówi przysłowie – z niewolnika nie ma pracownika. Kończąc te niewesołe rozważania obiecuję, że w przyszłym tygodniu wyślę Wam jakieś wspomnienia z moich wakacyjnych podróży. Wybieram się na urlop...

Numer: 28/29 (1084/1085) 2018   Autor: Anna M. Sikorska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *