Mińscy wędkarze mają już dosyć dewastacji Łazienek i chcą zamknąć teren wokół akwenu dla postronnych osób, które nie potrafią uszanować tego daru natury

Zamknąć Łazienki

Styczeń to doroczne zebrania wędkarskiej braci. Spotykają się, by podyskutować o minionym sezonie, uzupełnić władze i przyjąć zadania na bieżący rok. Koło 22 należy w Mińsku Mazowieckim do największych i najaktywniejszych. Ale spośród 370 wędkarzy, którzy w ub. roku opłacili składki, w zebraniu uczestniczyło tylko 21. Prezes Andrzej Dawert martwi się też stałym spadkiem liczby członków koła, co jest zauważalne w całym PZW ze względu na rosnące składki. Obecnie każdy wędkarz musi zapłacić rocznie 164 złote, z czego 70 zł na koło, 54 zł na okręg, 30 zł na mazowiecką centralę i 10 zł za możliwość spiningowania. Część wędkarzy przeszła do innych kół, tłumacząc się trudnościami w nabywaniu znaków połowowych. Teraz ma się to radykalnie zmienić, bo nowym skarbnikiem został Artur Karczewski, właściciel sklepu zoologiczno-wędkarskiego przy ul. Warszawskiej, gdzie codziennie można się z nim kontaktować. Zastąpił on weterana mińskich wędkarzy – Ryszarda Włodarczyka, który od 54 lat jest członkiem koła, a od 30 lat – w jego zarządzie. Za ten staż wędkarski i działalność pan Ryszard otrzymał odznakę Honorowego Członka PZW, a od kolegów – zestaw na nudę, czyli piersiówkę z kieliszkami i papierośnicę.
Związek wędkarski docenił też osiągnięcia spławikowych kadetów, przyznając Alicji Dawert i Marcinowi Pszonce odznakę Wzorowego Młodego Wędkarza. Oboje są już mistrzami okręgu w swojej grupie wiekowej, plasując się wyżej od swoich utytułowanych ojców – Andrzej Dawert był trzeci, a Sławomir Pszonka zdobył wicemistrzostwo w spławikowych mistrzostwach okręgu siedleckiego. Były też osiągnięcia drużynowe. W lidze powiatowej mińszczanie (Dawert, Dawidziuk, Patoleta) zdobyli mistrzostwo, wygrywając ostatnie w sezonie zawody w Garwolinie.
W wędkarstwie spiningowym kolejny rok przoduje w okręgu WKS „Sandacz” na czele z Jarosławem Majewskim. Cieszyć się też można z działalności straży rybackiej, która pod dowództwem Jacka Włodka osiąga najlepsze wyniki (800 kontroli) w trzebieniu kłusowników, którzy coraz częściej stają się wędkarzami. Okazało się również, że w siedleckim okręgu Mińsk Mazowiecki jest potęgą decyzyjną, mając we władzach pięciu przedstawicieli, w tym Jacka Gondka w komisji rewizyjnej. Zapowiedział on kontrolę wszystkich łowisk, w tym szczególnie specjalnych (płatnych), które – jak to w Nowodworze – przynoszą straty. Nie ulega wątpliwości, że kwitnie bezczelna kradzież ryb, a nierzadkie są przypadki odłowu tuż po zarybianiu włącznie z rozciąganiem szczupaków, by wytrzymały normę 40 cm.
Andrzej Bartnicki jest znany z pomysłów, ale jego wniosek dotyczący zagospodarowania tzw. „trójkąta”, czyli stawiku przy murze ZNTK nie spotkał się z aprobatą wędkarzy.
– Zadbajmy lepiej o nasze stawidła na Łazienkach – postulował Sławomir Pszonka, przypominając awarię jazu, przez którą mnóstwo ryb znalazło się w Srebrnej. Jak widać dbanie o Łazienki to nie tylko ich zarybianie (w 2005 roku karpiem, sandaczem i sumem), ale też kontrola łowiących i porządkowanie terenu.
– To nic nie daje, bo kręci się tam mnóstwo obcych, którzy przyjeżdżają na groblę samochodem, przywożąc dziewczyny, a zostawiają mnóstwo śmieci włącznie z prezerwatywami – denerwował się Andrzej Bartnicki, postulując zamknięcie terenu wokół stawu jak to zrobiono w Siedlcach czy Garwolinie. – Sam to zrobię, dajcie mi tylko zgodę – domagał się Bartnicki. Dali, ale z warunkiem, że nie będzie przeszkód formalnych. Trzeba też zrobić porządek z szambiarzami i kamieniarzami, którzy biorą wodę ze stawu bez pozwolenia, tj. wykonanie operatu wodno-prawnego, który kosztuje ok. 10 tysięcy złotych. Wędkarzy denerwują również coraz wyższe składki, ale – jak tłumaczył Andrzej Czyżewski – czas skończyć z myśleniem, że wędkowanie to tanie, dostępne dla każdego hobby. Korzystanie z darów natury musi kosztować. Im więcej, tym lepiej dla ryb i samych wędkarzy.

Numer: 2006 06   Autor: J. Zbigniew Piątkowski